sobota, 28 listopada 2015

Rozdział:56 - Chcę tego, chcę powrotu..

Otwierając drzwi od pojazdu Luke ujrzałam Babcie,która stała w drzwiach. W jak najszybszym tempie zamknęłam element pojazdu i podbiegłam do kobiety.
- Cześć Babciu!- wtuliłam się w jej ciepły sweter.
- Cześć Kochanie. Już lepiej? Jak z pamięcią?
- Jest na dobrym etapie.- odezwał się Luke podchodząc do nas.- Dzień Dobry.Gdzie mogę je położyć?- pokazał na walizki.
- Na górę możesz je zanieść. - dodała i zniknął wchodząc do środka.
- Jak jest między wami?- szepnęła.
- Mam nadzieje,że dojdzie do ślubu.- westchnęłam kierując się do domu.
W środku było ciepło i tak jak zawsze czuć było jakieś ciasto przyrządzone przez Najlepszą Babcie Świata. Rozglądając się dookoła wszystko było po staremu. Ściany miały dalej ten sam kolor a szafki stały w tym samym miejscu.
- A pies?
- Pies? Aaa. Dziadek zabrał go do weterynarza.
- Coś nie tak?- usiadłam przy stole w kuchni.
- Nie,nie szczepienie ma. - kiwnęłam głową widząc wysokiego chłopaka wchodzącego do pomieszczenia.
- Mogę cię porwać?
- No pewnie! Idźcie dzieciaki! Za godzinę będzie obiad.- patrząc na nich chwytam dłoń Luke wychodząc na hol.
- Pamiętajcie za godzinę!- krzyknęła kiedy zamykaliśmy drzwi frontowe.


Harry



Siedziałem popijając kawę w domu Emmy. Ciągle myślę o Megan. Kobieta mojego życia,która włóczy się z Hemmings'em.
- Coś wiadomo o Megan?
- Nic.- spojrzał na mnie Dave.- Luke zabrał ją do jej dziadków.
- Po co?- zdziwiła się brunetka.
- Twierdzi,że to coś pomoże. - prychnąłem śmiechem.
- Skoro ma wrócić jej pamięć to ona musi z tym walczyć.
- Nie dogadasz się z nim.- wzdrygnąłem ramionami.- Dzięki za kawę.- wstałem odnosząc kubek do zlewu.
- Harry ogarnij się i daj sobie spokój z nią.
- Ale ją kocham. Wiesz co to miłość na całe życie?!- spojrzałem na ich dwojga z myślą : Czy ja im źle życzę?
- Nie było tematu.- westchnąłem biorąc kurtkę i opuszczając dom. Z popsutym humorem wsiadam do porshe odpalając silnik. Może ma racje? Może warto sobie dać spokój? No ale chwila. To nie ja. To nie ten Harry Styles,który zawsze musi mieć to co chce. Nie mogę sobie pozwolić na to,aby oni byli razem. Spoglądając na elektryczny zegarek wiedziałem,że jestem już spóźniony. Zatrzymałem się  na parkingu przy barze,gdzie byłem umówiony z Louis'em. Wyciągnąłem kluczyki ze stacyjki zabierając telefon z fotela pasażera. Następnie zamknąłem pojazd i wszedłem do środka.
- Joe dwa razy to samo!-krzyknąłem do barmana widząc kątem oka Przyjaciela.
- Cześć Stary!- przywitałem się widząc zmartwioną minę chłopaka.- Co się stało?
- Mamy problem.
- Co masz na myśli problem?
- Sprawdzałem ostatnio jak stoimy z kasą.
- I...?
- Niestety chyba zbankrutujesz. Trzeba będzie zamknąć kasyno.
- Żartujesz?
- Nie Harry..
- Przecież nie interesowałem się Kasynem przez dwa dni!?- krzyknąłem sfrustrowany.
- Chyba coś ci się pomyliło. Dokładnie to tydzień.
- No może,ale to nie zmienia faktu,że muszę zamknąć kasyno? Słuchaj Tomlinson. Mnie to nie obchodzi macie coś zrobić,żeby było dobrze,albo i bardzo dobrze.
- Harry na dzisiejszy stan jest to nierealne?! - odwróciłem wzrok widząc kelnerkę,z dwoma szklankami wypełnionymi whisky.- Dzięki.-spojrzałem w jej kierunku płacąc z góry.
- Lou wszystko jest realne,wszystko można zrobić.- wstałem dopijając alkohol.



Megan



Spacerowaliśmy po ulicach Holmes Chapel. Mijając różne sklepy,kafejki czy markety zauważyłam kawiarnię,która ma związek z przeszłością. Zatrzymaliśmy się przy niej a Luke wszedł do środka,karząc abym zaczekała. Zrobiłam tak jak chciał. Stałam na środku chodnika przyglądając się budynkom znad przeciwka. Między czasie ominęło mnie parę osób,a Ja dalej czekałam na Niego. Kiedy w końcu usłyszałam zamykanie drzwi i krótkie : Do widzenia,które wypłynęło z ust Luke zauważyłam,kubek z ciepłą kawą.
- To tutaj cię Gemma polała prawda?
- Tak to tu.- odwróciłam się widząc niebiesko-włosom kelnerkę za szybą. - Kojarzę ją ze szpitala to Gemma?
- Tak, to siostra Harry'ego.
- Mogę z nią pogadać.
- Przyjedzie do nas wieczorem.- posłał uśmiech i ruszyliśmy dalej.
- Co z naszym ślubem?- zapytałam kiedy krążyliśmy po miasteczku.
- Dalej chcesz wyjść za mnie?
- Oczywiście.
- Nawet,że dziś pocałowałaś Harry'ego?
- Luke to nie tak.- spojrzałam mu prosto w oczy,zatrzymując go.
- To jak? Jak chcesz się ożenić,ze mną skoro dalej go kochasz?
- Wiesz dobrze,że to co czuję do Niego nie minie. Ten człowiek zrobił mi tyle złego,zranił mnie. A ty dalej walczyłeś i dlatego wybrałam Ciebie.
- Wiesz co.- uśmiechnął się.- To samo mi powiedziałaś w Wigilię,kiedy ci się oświadczyłem.
- Kocham cię.- powiedziałam składając pocałunek na Jego ustach.
- Ja ciebie też.- oddał.- Skoro temat wesela chcesz wybrać datę?
- Pierwszy maja.- zdziwił się.
- Czemu akurat w moje urodziny?
- Czemu nie?-posłałam mu uśmiech skręcając w drogę prowadzącą do domu dziadków.
- A jeszcze gdzie?
- Może tu w Holmes Chapel?
- Niech ci będzie. Czyli mam rozumieć,że za dwa miesiące będziemy małżeństwem.
- Tak.


- Obiad był pyszny.- wstałam widząc Luke chodzącego po całym holu.
- Rozmawia przez ten telefon dobre dziesięć minut. Obiad mu wystygnie.- spojrzał na mnie dziadek.
- Pewnie z pracy.- rzekłam opierając się o futrynę. Z pewnością dzwoni Harry. Szef,który nie da spokoju. Nawet wtedy kiedy On ma wolne. Ugh.
- 1 maja bierzemy ślub. Musicie przyjechać. Koniecznie. Tak Mamo..- rozszerzyły mi się oczy z myślą,że jednak to nie Styles.
- Obiad..- szepnęłam kiedy On dawał mi znaki,że jeszcze chwila.
- Megan telefon!- krzyknęła kobieta kiedy usłyszałam dźwięk dzwoniącego iPhone. Podeszłam do stołu,gdzie leżał i cały czas wibrował. Nacisnęłam zieloną słuchawkę przykładając do ucha.
- Skończę kiedyś w wariatkowie. Z nimi z pewnością..- marudził coś dziadek pod nosem.
- Cześć Emma!
- Hej, jak tam u Ciebie? Luke napisał mi SMS-a,że wróciła część wspomnień.
- Ta.. Wróciły te najgorsze.Wiesz..
- Mam cię przepraszać?
- Nie..Umm.. Po co.
- Dave cię pozdrawia, w ogóle jesteś na głośnomówiącym.
- Cześć Dave! Dalej nie mogę pojąć jak wy możecie być razem!?
- Też nam życzysz brak przyszłości jak to zrobił Harry?- westchnął Przyjaciel.
- Dave..Zamknij się.- odkrzyknęła Przyjaciółka.
- Co wam powiedział? Chyba On nie ma przyszłości.
- Bingo! Właśnie został bankrutem!
- Żartujesz?!- spojrzałam na Hemmings'a,który właśnie schował telefon do spodni idąc w moim kierunku.
- Lepiej opowiadaj co u was? Jak urlop?
- 1 maja będzie wesele.- rzekłam ze spokojem.
- Naprawdę!?- zaczęła piszczeć,a Chłopak zaczął ją uspokajać.


"Przyjdzie kiedyś taki dzień,
Kiedy zrozumiesz,że to On
Że to ten czas kiedy macie powiedzieć sobie "Tak"
Właśnie ten czas nadszedł.."








---------------------------------------------------------------------------------------------------------


Hej ;)

Krótki trochę,ale z powodu,że parę dni temu był rozdział wcześniejszy dodany stwierdziłam,że będzie ten krótszy.

Co sądzicie? 
Co z weselem?
Jaka będzie reakcja Harry'ego?

TO W NEXT!!! ----------> 4-6 GRUDNIA :)





CZYTAMY :333 !!!!!!


xx

wtorek, 24 listopada 2015

Rozdział : 55 - Walcz dla nas.

Odsunęłam się od Harry'ego spoglądając na Jego minę wrażenia. Moje serce waliło jak oszalałe i dopiero po czasie skapnęłam się co tak naprawdę zrobiłam. Przecież pocałowałam go? A Luke? Halo? Co się ze mną dzieje? Jak mogę w jednym czasie kochać oby dwóch? Przecież to jest..?
- Przepraszam.- odsunęłam się i tak naprawdę wybiegłam z biura. Zamykając drzwi zauważyłam na korytarzu Louis'a. Z opuszczonym wzrokiem mijam go,ale czuję dłoń,która chwyta moją dłoń.
- To tylko pocałunek. Luke tu nie ma. Nikt mu nie powie.- zobaczyłam jego poważną twarz i lekko się uśmiechnęłam.
- To nie tylko pocałunek Lou.- Odeszłam popychając wielkie frontowe drzwi,które wyprowadziły mnie na zewnątrz. Mocne promienie słoneczne dotarły zaraz po opuszczeniu budynku. Przebiegłam na drugą stronę stając przed budynkiem,w którym aktualnie pomieszkuję. Podniosłam wzrok oglądając wzdłuż i szerz próbując sobie przypomnieć coś na ten temat. Niestety nic. Widząc wychodzącą starszą kobietę od razu ruszam do drzwi,które zatrzymuję przed zamknięciem. Lekko popycham i wchodzę do środka. Mały nowoczesny korytarz, po lewej stornie skrzynki na listy a na wprost winda. Spoglądam na nazwiska,odnajdując Hemmings z numerem 25. Z małym stresem podchodzę do wielkich stalowych drzwi wciskając guzik. Drzwi się rozsuwają i wchodzę do środka. Wciskam trzecie piętro, ruszam. Minęła dosłownie chwila a maszyna zatrzymała się i ponownie rozsunęła swoje "wrota". Robiąc małe kroki wychodzę na długi korytarz widząc wielką ścianę w szkle. Podchodzę widząc widok Centrum miasta. Co ja tu właściwie robię? Przecież to jest jedna z najdroższych kamienic w Londynie. Usłyszałam ponowne otwieranie windy. Zbytnio nie reagowałam,gdyż wolałam obserwować piękny wiosenny krajobraz. Wbijając wzrok na budynki, Big Ben czy London Eye czuję,że ktoś stoi za mną. Kątem oka zauważam wysokiego blondyna, był to Luke. Odwracam się widząc go całego. To ten sam facet,którego pokochałam dobre dwa lata temu. Trochę się może zmienił, widać,że zaczął chodzić na siłownie no i ten kolczyk w wardze. Był zły widać było. Lekko się uśmiechnęłam i zrobił krok w moją stronę. Kocha mnie. Ja zapewne też skoro wybrałam go.
- Przepraszam cię za wszystko. Nie chciałam tego powiedzieć..- Podszedł obejmując całe moje ciało,jakby bał się,że ucieknę.
I ty mnie kochasz?- pomyślałam.- Ja cię tak ranię.. Przed chwilą pocałowałam Stylesa.
- Nie masz za co. Musisz tylko walczyć.- dodał składając pocałunek na ustach. Następnie chwycił moją małą dłoń prowadząc głębiej w korytarz,w którym światło zapalało się stopniowo z każdym naszym ruchem. Zatrzymał się przy beżowych drzwiach i przy tym samym numerku co widziałam na dole. Włożył kluczyk i weszliśmy do środka. Od razu rozejrzałam się po pomieszczeniu próbując ponownie szukać w głowie czy coś kojarzę. Próbuje,walczę sama ze sobą i nic.. Kompletnie nic. Nagle robi mi się ciemno przed oczami będąc przy drewnianej komodzie. Podpieram się dłońmi czując ból,jaki dobija się w głowie.




Jakie śliczne! - wtuliłam się w chłopaka.- Cieszę się,że ci się podoba.
- A skąd wziąłeś tyle kasy. Przecież to jest jedna z najdroższych dzielnic w Londynie. ?!
- No właśnie.. Emm musimy pogadać.
- Wiem,że pracujesz dalej dla Styles'a tylko teraz w kasynie,które jest parę budynków dalej..- rzekłam z mniejszą ekscytacją. Będę go częściej widywać, może będzie tu przychodzić? Nie chcę tego,ale niestety tak będzie wyglądać moje życie u boku Hemmings'a.
- Harry ci powiedział.. A właśnie czemu z nim rozmawiasz? Wróciłaś do niego? To chcesz mi powiedzieć? Tak? Super..-usiadł na kanapie włączając agresor.
- Nie Luke to nie tak! Poczekaj!
- Okazało się,że Harry ma rodzinę w Holmes Chapel!?- kiwnął głową.- Wiedziałeś?
- Oczywiście!? Dlatego nie chciałem,żebyś tam jechała. Wiedziałem,że ten chuj tam pojedzie. Musiałem wymyślić jakiś pretekst.
- Chwila? Czy ty mnie nie kochasz? Dałeś mi pierścionek z powodu Harry'ego? Świetnie!- ściągnęłam pierścionek i rzuciłam w niego.




Poczułam ciepłe ręce na biodrach wiedząc,że to Luke.
- Megan co się dzieje?
- Widziałam to.
Odwracam się w jego kierunku. Po woli wracam do siebie. Przez mgłę jeszcze widzę rozmazaną twarz chłopaka,która po chwili wraca do normy.
- Usiądź.- chwycił moją dłoń prowadząc na kanapę.- Co widziałaś?
- Zrobiło mi się słabo i nagle ujrzałam fragment naszej kłótni z tego mieszkania. Był to moment jak mnie tu pierwszy raz wprowadzałeś i później się pokłóciliśmy. To prawda,że w moim rodzinnym miasteczku Harry ma rodzinę?
- Skąd to wiesz?
- W tym urywku był taki moment jak się ciebie pytam i ty kiwasz głową,że wiesz,że Styles ma tam rodzinę.
- Tak to prawda. Tam mieszka jego Mama i Siostra.
Spojrzałam na chłopaka. Prawie mi szczęka opadła kiedy to mi powiedział. Serio?
- Luke zrobisz coś dla mnie?
- Jasne.- uśmiechnął się.- Pomóż mi. Zabierz mnie w miejsca,które pomogą przypomnieć mi wszystko.
- Nie wiem czy takie miejsce istnieje. Ale chyba mam pomysł.- Tam jest sypialnia. Pójdziemy się spakować i wyjedziemy.
- Co gdzie?- zmierzałam za nim wchodząc do sypialni.
- Do Holmes Chapel.
- Naprawdę?
- No tak.. To jest jedyne miejsce,gdzie możesz odzyskać to co straciłaś.- dodał kiedy wrzucałam ciuchy do zielonej walizki.- Za dziesięć minut na dole. - zabrał swoją walizkę i wyszedł. Usłyszałam tylko krótkie "czekam" i dźwięk zamykania drzwi.Wrzuciłam ostatnią parę dżinsów i usiadłam na łożu. Wpatrując się w komodę,która znajdowała się przed mną ujrzałam duże czarne pudło. Podeszłam widząc białą sukienkę i garnitur. No tak.. Wspominał coś Luke o ślubie. Dalej się stara. Nie męcząc się dalej przyszłością. Zabrałam bagaż i wyszłam z domu zamykając na klucz,który leżał na komodzie. Następnie udałam się do windy,którą zjechałam na parter. Przeszłam krótki odcinek holu popychając duże szklane drzwi z witrażami w różne kwiaty.



Harry



- Luke? Gdzie jedziesz!? Gdzie Megan?- podbiegłem kiedy zamykał bagażnik od Mustanga.
- Uuu. Witaj Kochasiu. Nie twój zasrany interes.
- Pamiętaj kurwa,że dalej jesteś moim pracownikiem. Dalej pracujesz dla mnie.
- A o przyjaźni zapomniałeś?
- Ta pieprzona przyjaźń już dawno wygasła.. Sam wiesz kiedy.
- Daj mi spokój. - odsunął się otwierając drzwi kierowcy.
- Żeby cię bardziej wkurwić to całowałem się z Megan dzisiaj.
- Co? - trzasnął drzwiami podchodząc do mnie.
- Powtórz!- chwycił za skrawek bluzy.
- Jeden ruch a cie rozpierdole.- wyciągnąłem spluwę przykładając do krtani.
- Chowaj zabawkę. Zaraz Megan wyjdzie.
- Przecież wiesz,że i tak sobie przypomni ten dzień kiedy chciała mnie zabić i Horan ją szantażował. No kurwa trudno pominąć tego...- spojrzałem na drzwi,w których stała osłupiała Blondynka.- ...Tego faktu.- szepnąłem.
Luke spojrzał na mnie wkurwony,że to właśnie zrobiłem. Sam udusiłbym się za to co powiedziałem.
- Harry co ty mówisz? Przecież!? Jak..? Kim jest Horan!? Co!? - z pełną gębą pytań podchodzi a Hemmings zabiera jej walizkę wrzucając do bagażnika.
- Megan to była moja głupota.. Nic ważnego.
- Powiedz jej już to kurwa?! Nie ma to już znaczenia..- wychyliłem się,aby spojrzeć na Blondyna. Zabije tymi rękami..
- Harry.?
- W sylwestra poznałaś pewną osobę. Był nią Niall.. Niall Horan. Szantażował cię...- przerwałem widząc jak skula się łapiąc za głowę.
- Przestań...Luke musimy jechać.- odrzuciła moją pomoc i zajęła miejsce pasażera.
- Następnym razem myśl co będziesz mówić.
- Powiedz mi chociaż,gdzie jedziecie?
- No wiesz dobrze. Rodzinne miasto.- dodał i wsiadł odjeżdżając spod kamienicy.
- Rodzinne miasto? Chyba czas odwiedzić Mamusię..- uśmiechnąłem się wracając do Kasyna.



Megan












Ocknęłam się cała spocona widząc jak Luke zjeżdża na pobocze.
- Co się stało?- zatrzymał pojazd.
- Przypomniałam sobie. Chyba wszystko.. Alex uciekła,mieszkała u przyjaciółki, sprawa sądowa. Emma ukrywała wszystko, Harry mnie zdradził, później jakaś mafia i ty w to zaplątany.Spaliśmy razem, tatuaż, całowałam się z Harry'm..
- A od sylwestra pamiętasz?!
- Luke co tu jest grane. Jaka mafia. W tej szkole Harry próbował..?! Luke?!
- Spokojnie...To nie ma znaczenia. Tak Megan Harry to szef mafii. Ja dla niego pracuje. Ale czy widziałaś sylwester?!
- Nie nic.. Nie widziałam. Tylko zatrzymałam się do momentu kiedy Ty mi się oświadczyłeś, Harry'ego spotkałam później na cmentarzu.. Tak! Na cmentarzu przy grobie Mamy.. Zima była. Później święta, Pies?! Właśnie co z psem!? Gemma z kawą.. Thomas!? Impreza.. Kojarzę urywki. Nic więcej.
- Jesteś na dobrej drodze.
- Luke ale..
- Spokojnie. Jedziemy na dłuugi urlop. Wypoczniesz i zapewne dużo sobie jeszcze przypomnisz.- pocałował mnie w czoło wjeżdżając z powrotem na trasę.
Chwilę później mijamy napis "WItamy w Holmes Chapel".. Oparłam głowę o szybę myśląc o tych wszystkich wydarzeniach,które przeleciały mi przez chwilę. Prawie pół roku przypomniało mi się. Z chwili na chwilę jest gorzej. Znowu przeżywam to z powrotem. Te dobre, złe chwilę...




"Przed przeszłością nigdy nie uciekniesz - Megan.."


----------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej ;)

Podoba się? 

Przepraszam,za opóźnienie ale nie miałam czasu. Postaram się dodać już kolejny w ten week ;)
DOZOBACZYSZKA!!

CZYTAMY ;3

WIDZIMY SIĘ ---> 27-29 LISTOPADA


czwartek, 12 listopada 2015

Rozdział: 54 - Nic nie pamiętam.

Obudził mnie hałas dobiegający z korytarza. Otwierając lewe oko a później kolejne poczułam,że moje łóżko się przemieszcza. Raptownie podniosłam ciało rozglądając się dookoła. Niestety zbyt dużo nie ujrzałam przez małą dłoń,która z powodu ucisku na klatkę piersiową położyła z powrotem na łóżko szpitalne.
- Spokojnie Megan jedziesz na badania.
- Coś nie tak?- spytałam się kobiety,która pchała mnie i łóżko.
- Meg! - usłyszałam krzyk Taty.
- Gdzie Pani ją zabiera.
- Ma badania teraz.
- Jakie? Nic lekarz nie mówił?
- Pan Doktor kazał Megan przywieść. Jeśli wszystko będzie w porządku będzie mogła opuścić szpital. Proszę poczekać na korytarzu.- popchnęła jakieś białe drzwi wjeżdżając do ciemnego pokoju.
- Cześć Megan będziesz miała teraz tomograf głowy a później przeprowadzę z Tobą wywiad dobrze?
- Oczywiście Panie Doktorze.- posłałam starszemu mężczyźnie uśmiech i z pomocą pielęgniarki zeszłam z łóżka na urządzenie,na którym się położyłam. Była to wielka metalowa tuba,a blat jej się przesuwał jednocześnie wsuwając mnie do wnętrza. Usłyszałam ponownie głos lekarza,abym się zrelaksowała i nie ruszała. Wzięłam głęboki wdech widząc czerwony laser świecący po mojej głowie. Zamknęłam oczy i zaczęłam myśleć. Może lada dzień wyjdę. I gdzie pójdę? Skoro chcę zacząć nowe życie? Ani u boku Ojca,Luke czy Harry'ego. A jednocześnie nie chcę ich stracić. Co ja powiem Ojcu? Sorry Tato chcę zacząć nowe życie? Na pewno się nie zgodzi. Nie ma takiej opcji. Jeszcze teraz? Kidy tak naprawdę dziecko dziesięcioletnie jest ode mnie mądrzejsze? Otworzyłam oczy. Znajdowałam się już poza tubą a kobieta przesiadła mnie na wózek i w towarzystwie mężczyzny wyjechałam z sali zabiegowej.
- Proszę Pana mogę o coś zapytać?
- No proszę mów.
- Wczoraj przyszła do mnie przyjaciółka. I  nagle głowa zaczęła mnie boleć i jedno wspomnienie powróciło,gdy o tym gadałyśmy.
- Tak? No to dobrze. - Wjechaliśmy do gabinetu.- Widzę,że robisz postępy. Jest nadzieja,że niedługo wrócisz do dnia wypadku.
Spojrzałam na wielki regał papierów, segregatorów i innych rzeczy jakie mogły znaleźć się na półce. Tak naprawdę nie wiem czy tego chce? Może wolałabym nie mieć świadomości o tej przeszłości? Może lepiej by się żyło.
- Wszystko w porządku?
- Tak,tak. Możemy zaczynać.
- Tak naprawdę to chciałem z Tobą pogadać jak się czujesz. Z wyników- spojrzał na papier.- Wynika,że w głowie wszystko jest okej. No oprócz skutków.- lekko się uśmiechnął.- Myślę,że jeszcze dziś wrócisz do domu.
- A jest opcja pozostania w szpitalu?
- Tak ci się spodobały białe ściany?
- Można tak powiedzieć.
- Megan,ale skoro jest dobrze to po co cię tu trzymać?
- Ale wie Pan,że tak nie jest!- podniosłam ton.- Przepraszam...
- Masz rację. Nie do końca jest dobrze. Pamięć to jest coś ważnego. Ale wiemy,że wraca. Więc nie masz się czym martwić.- spojrzał na mnie.
- Panie Doktorze potrzebujemy Pana na bloku.- wbiegła niska brunetka w białym fartuchu.- Już idę.
- Wybacz taka praca.- nacisnął blokadę z wózka i wyjechaliśmy na korytarz.Odwieziono mnie pod samą salę,w której czekał na mnie nie Ojciec a Luke. Siedział tyłem wbijając wzrok w krajobraz za oknem.
- Cześć.
Odwrócił się z miną przerażenia zadając pytanie:
- Wszystko w porządku? Tata kazał ci przekazać,że przyjdzie później. Miał ważne spotkanie w firmie.
Kiwnęłam głową. Cały On.
- Pomogę ci. - wstałam z wózka siadając na łóżku szpitalnym stykając się o prawe kolano Hemmings'a.
- Luke.. Ja..- rozglądałam się wszędzie byle uniknąć jego spojrzenia.- W porządku nie pamiętasz,kochasz Styles'a. Okej..
- Czekaj.. Nie o to mi chodzi.. Postanowiłam.- spojrzał na mnie.- Odejść.
- Co zrobić?- na to wszystko wszedł Harry w ciemnych okularach.
- Po prostu. Odejść. Może to czas na zmiany. Luke my mamy mieć niedługo ślub a Ja nic nie pamiętam z naszego związku. A ty Harry? Do dzisiejszego dnia połowy rzeczy z Tobą związanych nie kojarzę. Mam pustkę. To jest bezsensu. Ja was w jakimś okresie nie pamiętam a wy o mnie zapomnicie. Tak będzie dobrze dla każdej strony.- spojrzałam na ich miny. Wyrażały więcej jak tysiąc słów. Wszystko mogli by powiedzieć tylko nie akceptacja na to co powiedziałam. Wiedziałam. Znam ich pod jakimś względem.
- Ale czekaj.. Rozmawiałem dziś z Emmą i mówiła,że przypomniałaś sobie moment kiedy Kate otworzyła ci drzwi.- rzekł Harry.
- No tak,ale to jest jeden na tysiąc,że wszystko sobie przypomnę!- raptownie położyłam się na łóżku przykrywając się kołdrą.
- Kłamiesz.- spojrzałam na Luke.- Widzę to po Tobie. Co ci lekarz powiedział?
- Dajcie mi spokój.- spojrzałam na drzwi,które się otwierają i wchodzi lekarz. No właśnie teraz?
- Megan podpisz wypis. Dzień Dobry Panom.
- Panie Doktorze czy jest szansa na powrót pamięci Megan?
- Ależ oczywiście.- odpowiedział kiedy podpisywałam się.- Megan walczy. Myślę,że w ciągu pół roku wszystko wróci do normy. Do widzenia. Widzimy się za miesiąc na kontroli Megan.- wyszedł i spojrzałam na nich.
- Dlaczego nam tego nie powiedziałaś.- dodał Brunet.
- Harry a co jeśli nie chcę?
- Co?- wstał Luke.- Odzyskasz pamięć. Potwierdzona informacja a ty nie chcesz? Cholera jasna Meg! Oświadczyłem ci się. Mamy termin ślubu, sukienkę ci kupiłem,garnitur. Większość jest załatwiona a teraz chcesz mnie wystawić.
- Luke jak ja nic nie pamiętam!
- Ale będziesz pamiętać!- krzyknął i wyszedł zabierając kurtkę.
Poleciała mi łza,którą szybko wytarłam. Nie wiem co myśleć o tym. Jakaś cząstka mnie chce powrócić do tamtego życia,ale coś mnie ciągnie do zmian. Już dwie osoby najważniejsze w moim życiu tego nie zaakceptowały, Ojciec pewnie też będzie tego samego zdania.
- Megan posłuchaj mnie. - poczułam ciepły dotyk na lewym policzku.- Uwierz zasługujesz na Niego.
- Po czym tak stwierdzasz?
- Jak sobie wszystko przypomnisz znienawidzisz mnie dwa razy mocniej,ale i tak będę cię kochać.- wstał i również wyszedł.
Zamknęłam oczy znowu jakiś ból głowy. Słyszę morze.. Mewy. Widzę Luke,który mnie prowadzi.
"Wtuliłam się w ciepłą kurtkę,a On objął mnie. Było naprawdę cieplej. Nigdy prze nigdy nie przyjechałabym tu w czasie takiej okropnej porze roku. Ale dla wspomnień warto.

- Mam jeszcze jedną niespodziankę.
Podeszliśmy bliżej jednego z głazów,na którym kazał mi usiąść.
Podciągnęłam nogi bliżej klatki patrząc co będzie robić Blondyn. Stanął tyłem do mnie patrząc w dal głębi morskiej,która się nigdy nie kończyła.
- Co masz w planie zrobić.
- Megan.- odwrócił się.- Nie chcę po raz kolejny spieprzyć tej sprawy. Wiem,że po wczorajszym dniu jeszcze pewnie jesteś w szoku,ale nie mogę..
Wyciągnął broń zza paska pokazując mi ją.
- Masz zamiar mnie tu zabić?
- Nigdy,przenigdy. Dla Ciebie rzucę wszystko. Nawet to największe gówno w moim życiu,w które wplątał mnie Harry.
Podszedł bliżej wody robiąc zamach bronią.
- Zrobię to dla Ciebie. Od dziś zacznę nowe życie. Zero ciemnej strony.
Ponownie się odwrócił tyłem i wyrzucił w morze pistolet."

Usiadłam na łóżku. Luke.. Luke mnie kocha. Bardzo,ale o co chodzi z tym pistoletem?! Pochyliłam się do szuflady,z której wyciągnęłam białego iPhone. Znalazłam numer do Dave i wybrałam go. Był moim kumplem,mam nadzieje,że nic się nie zmieniło.
- Halo Megan? Co się stało?
- Cześć umm. Mam sprawę? Gdzie jesteś?
- Jadę do Emmy a czemu się pytasz?
- Emmy?
- No jesteśmy razem zapomniałaś?
- No wiesz.. Ja.
- Matko,przepraszam.. Myślałem,że ci Emm wspominała. Mów co jest?
- Wypis dostałam i mogę opuścić szpital. Z Lukiem się pokłóciłam a Harry wybiegł wkurzony. Masz czas?
- Jestem zaraz po Ciebie.
- Dziękuje.- wcisnęłam czerwoną słuchawkę. Wstałam,wyprostowałam się i od razu zabolała mnie głowa. Małymi wolnymi krokami doszłam do komody,gdzie były moje ubrania. Znalazłam dżinsy oraz granatowy sweter. Siadając na taborecie założyłam na siebie ciuchy i zrobiłam luźnego koka. Na nogi wciągnęłam Vans'y,które stały przy łóżku. Kiedy pakowałam piżamkę,niezbędne przedmioty codziennego użytku do sali wszedł kolega.
- Cześć Skarbie.
- Hej.- wtuliłam się w jego ciało.
- Wszystko masz? Telefon, szczoteczkę do zębów?
- Tak. - dodałam i wyszliśmy z pomieszczenia.
- Panno Palvin?
Odwróciłam się widząc pielęgniarkę,którą najbardziej zapamiętałam,ponieważ codziennie do mnie przychodziła.
- Tak Pani Eve?
- Zdrowia Pani życzę.-posłała lekki uśmiech. - Pani również. - odpowiedziałam i weszłam do windy,gdzie czekał na mnie chłopak.




- Jedziesz do Emm.?- zapytał,kiedy staliśmy na czerwonym świetle.
- Umm.Nie dzięki odwieziesz mnie do mieszkania.?
- Nie ma sprawy.- dodał i ruszył.
- Jak się czujesz?
- W porządku.
- Zagadatliwa to ty dziś nie jesteś.Co się dzieje?
- Wiesz dziś chłopakom powiedziałam,że chce wyjechać,odejść od nich.
- Co zrobić!?- zahamował na przejściu dla pieszych.
- Dave może to warto zrobić? Może warto zacząć nowe życie? - spojrzał na mnie i nic nie mówiąc zatrzymał się przy jednej z najdroższych dzielnic w centrum Londynu.
- Gdzie my jesteśmy?
- No pod twoim domem. tzn.kamienicą.
- Ale ja tu nie mieszkam.! Tyle jeszcze pamiętam,gdzie mieszkam.
- Kurwa zapomniałem..- przywalił sobie face palma.- Mieszkasz tu z Lukiem. A twoje stare mieszkanie jest dawno sprzedane.
- Ty sobie w tym momencie jakieś jaja robisz?!
- Wybacz...
- Dzięki za podwózkę. Pozdrów Emmę.- wysiadłam zabierając torbę.
Kątem oka zauważam jak odjeżdża chłopak. Super.
- Patrz jak jedziesz na tej deskorolce dzieciaku! Porysowałbyś moje porshe!- odwracam się słysząc Lou.
- Lou co ci te dziecko zrobiło!- widzę jak sprawdza prawe drzwi i nagle podnosi głowę.
- Co ty tu robisz?!
- Nic nie pamiętam, Dave mnie tu przywiózł. Liczę na pomoc.
- Cześć Mała.- składa pocałunek na policzku. - Dobra,dobra Luke jest w Kasynie. Chodź.
- Kasynie?
- No Harry ma kasyno?
- Lou wiesz..
- Nie pamiętasz? Zgadłem?
- Tak.- objął mnie w pasie przechodząc na drugą stronę i następnie wchodząc do środka Kasyna.
- Meg? - zauważyłam chłopaków Styles'a.
- Cześć.- podeszłam do stolika,gdzie pili alkohol.
- Dobrze,że się pozbierałaś po tej akcji.- spojrzałam na Zac'a ze zdziwieniem.
- Lou o czym On mówi? Jaka akcja? - odwracam się a Louis w stronę chłopaka pokazuje mimikę,że go zabije i nagle się do mnie uśmiecha.
- Louis?
- Może lepiej będzie jak poczekamy do dnia kiedy to sobie przypomnisz?
- Ugh...
Podniosłam wzrok czując się obserwowana. Przy samym suficie znajduje się olbrzymia szyba przez,którą obserwował wszystko Harry. Stał z rękami w spodniach wbijając wzrok we mnie.
- Stwierdzam,że tam jest biuro Styles'a.
- Tak.
- Zaprowadź mnie do Niego. Muszę z nim pogadać.
- Jak sobie Królowa życzy.
Wyszłam z wielkiej sali,gdzie znajdowało się tak naprawdę całe kasyno. Idąc długim korytarzem ujrzałam na końcu wielkie złote drzwi z napisem "SZEF" od razu skapnęłam się o kogo chodzi. Chwyciłam klamkę i usłyszałam kroki odchodzącego Tomlinsona. Nacisnęłam i weszłam do środka. Miałam takie dziwne uczucie. W ogóle po co ja tam idę? Co ja od niego chce? Popatrzał się na mnie? I co? Może On mi powie o tej akcji.
Całe wnętrze wyglądało normalnie. Jak każde inne biuro. Stał tyłem w takiej samej pozycji jak chwilę temu jak byłam na dole. Kiedy usiadłam na wygodnym skórzanym fotelu odwrócił się i z lekkim uśmiechem zajął swoje miejsce za biurkiem.
- Przepraszam za moje zachowanie w szpitalu..- podniósł wzrok kiedy się tłumaczyłam.
- Przestań.. Sam nie wiem jak to jest,ale pewnie ciężko.
- No wiesz Dave mnie podwiózł tu naprzeciw do tej kamienicy i okazało się,że tam mieszkam.- zaczęłam opowiadać z uśmiechem na twarzy.
- Co za debil... - zaczął się śmiać. - Tak naprawdę to jest moje mieszkanie.
Z śmiechu moja mina trochę spoważniała po słowach chłopaka.
- Co? Przecież ty masz dom?
- Tak..Ale to mieszkanie było już dawno kupione,stało puste i dałem wam w prezencie.
- Aa.. Harry mogę cię o coś zapytać?
- Jasne mów.
- Siedziałam z chłopakami na dole i Zac powiedział do mnie "dobrze,że pozbierałaś się po akcji".. O co chodzi?
Odsunął się od blatu obracając w stronę okna.
- Megan nie mogę ci powiedzieć.
- Ale Harry proszę cię. Wy wszystko wiecie a ja jestem jak jakieś gówno i nic nie wie!? No błagam!?- wstałam z fotela podchodząc do chłopaka.
- Nie mogę zrozum.. Etapowo...- podszedł do mnie kładąc rękę na policzku.
- Nic już nie mów.- przysunęłam się bliżej niego i złożyłam pocałunek na jego ustach.



 




Może nie pamiętam,ale miłość się do Ciebie nie zmieni.. 



----------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej ;))

Jak tam?

Czytamy,komentujemy :)


WIDZIMY SIĘ ------> 20 - 22 LISTOPADA

sobota, 7 listopada 2015

Rozdział : 53 - Megan miało być inaczej..

Biegłem jak najszybciej potrafiłem, mijałem mnóstwo ludzi w białych fartuchach, gdzieś w oddali słyszę krzyk Gemmy,abym się zatrzymał. Odwracam się jest daleko. Rozglądam się patrząc gdzie jestem. Sala 240 jeszcze tylko cztery kiedy podbiegam do drzwi widzę siedzącą na łóżku blondynkę,która w jednej chwili spogląda na mnie i się uśmiecha mówiąc moje imię. Nagle widzę silną dłoń Luke,która mnie cofa z powrotem na korytarz. Szybko strącam dłoń,ale mnie zatrzymuje. Spoglądam na jego twarz widząc złość,wściekłość.
- Nie pamięta mnie.
- Co?
- To znaczy pamięta moment jak Emma uciekła, Alex mieszka z nią i Wy jesteście razem. Zaręczyn,Świąt Bożego Narodzenia i Akcji nie kojarzy.
- Cholera Jasna..- szepnąłem chodząc w kółko. Kątem oka zauważam podchodzącą Siostrę,która zamienia zdanie z Blondynem.
- Harry to prawda?- kiwam jej głową.
- Ja idę. Ona nie chce ze mną gadać. Słuchaj Styles.- patrzy na mnie.- Musisz wszystko zrobić,aby sobie przypomniała.- Jest to w ogóle realne?
- Tak.. Pytałem lekarza.- odpowiedział odchodząc spokojnym krokiem. 
- No co tak stoisz? Idź do Niej!
Odwróciłem się widząc zdziwioną minę Blondynki. Moja Megan. Nic nie pamięta, kolejna szansa aby była moja. Ale nie mogę tego zrobić. Przecież zrobię to nie fair wobec Hemmings'a. Przysunąłem sobie taboret i usiadłem na nim.
- Cześć Harry.
- Hej Megan.- objąłem jej rękę. 
- Co tu robił Hemmings? 
- Megan mówił ci jak tu się znalazłaś?
- Nie?? A gdzie Alex? 
- Alex jest z Emmą.
- Jak to? Przecież..
- Megan spokojnie. Straciłaś pamięć. Nie pamiętasz faktów.
- Co? 
- Harry nie powinieneś jej tego mówić!!- odwróciłem głowę widzą sfrustowaną Gemmę. 
- Harry kto to?
- Moja siostra Gemma. Już się poznałyście. 
- Ale jej nie pamiętam.
- No właśnie.- westchnąłem.
- Długo byłam w śpiączce?
- Prawie dwa tygodnie. 
- A gdzie mój Tata?
- Jest w drodze. 
- Harry powiesz mi czy my na pewno jesteśmy razem? Bo wiesz.. Nie pamiętam.
- Yyy.- spojrzałem na Siostrę,która kiwnęła przecząco głową.
- Nie.
- Co? Jak to?
- Zerwałaś ze mną po tym jak.. Jak cię zdradziłem z Kate.
- Harry to z kim ja teraz jestem?
- Jesteś zaręczona z Lukiem.
- Z kim!?-krzyknęła.- To nie możliwe. Przecież cię kocham!?
- Przepraszam cię Megan,ale taka jest prawda.- wstałem i po prostu opuściłem salę. Nie umiem z nią rozmawiać. Nie mogę dłużej. Jeśli będziemy pogłębiać skutki,przyczyny co się stało każdego dnia to zacznę ją ponownie ranić. A może jest to nadzieja na powrót pamięci. Nie wiem sam już. Jestem zły na siebie,że podałem się tej rozmowy. Mogłem odpuścić,ale ona mnie dalej kocha. Harry przecież nic się nie zmieniło?- pomyślałem. Przecież dalej jest to ta sama dziewczyna. Tylko.. Tylko straciła pamięć i pamięta tylko fakty z pół roku wstecz,albo i dalej. Nie pamięta,że jesteś maszyną do zabijania- sama tak cię nazwała, nie pamięta jak Kate otworzyła jej drzwi w samej koszuli, nie pamięta zaręczyn,wszystkich kłótni, sylwestra, ciąży Kate i najważniejszego Nialla Horana i tej pojebanej akcji. Szedłem w kierunku windy słysząc głos Gemmy machnąłem w jej kierunku ręką,aby dała mi spokój i wsiadłem do windy. Nie wiem co robić. To chyba jedna z najgorszych sytuacji. Będąc na dole ujrzałem Tatę Megan. Raptownie podbiegł do mnie obsypując pytaniami.
- Co z nią?
- Obudziła się, nie pamięta faktów z prawie roku. 
- Przepraszam cię a jakie były więzi z Tobą a moją Córką?
- Byliśmy razem,ale teraz to już nie aktualne. 
- Czyli pamięta jak byliście razem?
- Tak.
- Przecież ona ma wziąć ślub z Lukiem.
- I tak będzie.- ignorując kolejnego pytania od Pana Palvina odszedłem wychodząc na parking stając przy samochodzie. Wkurwiłem się bo kluczyki ma Gemma a zaczął padać deszcz. No Harry idziemy piechotą. 


Prawie godzinę później zachodzę pod mieszkanie Luke. Bez problemu wyciągam klucz i wchodzę do środka. Podnoszę wzrok widząc chłopaka siedzącego przy dwóch pudłach w towarzystwie alkoholu.
- Można się dołączyć?
- Wchodź.
Chciałbym wszystko zostawić tak jak pamięta Megan. Był by to nowy Start naszego związku,ale nie mogę tego zrobić Lukowi. Byłoby to chamskie z mojej strony. Mimo,że tak zawsze robiłem,ale nie w tej sytuacji. Usiadłem naprzeciw Niego biorąc łyka z butelki whisky.
- Co masz w tych pudłach.
- Garnitur i suknie.Nawet ustaliłem już datę ślubu.
- Luke przykro mi naprawdę.
- Kurwa serio współczujesz mi? - zrzucił z stołu szklaną butelkę,która rozwaliła się na milion małych kawałków szkła jak i wylewając połowę procentowego napoju.
- Pojebało cię? Rozlałeś dobre whisky!
- Kurwa ktoś tu ukradł mi narzeczoną!
- Przestań, nieźle się już najebałeś.
- Harry nie oszukujmy się kochasz ją dalej i nie zrobisz tego dla mnie.
- Jest w tym trochę prawdy.
- Wyjdź stąd.
- Uspokój się.
- Wyjdź.
Wstałem z kanapy opuszczając salon jak i mieszkanie. Z tym też się nie da gadać. Ostatnim rozwiązaniem jest bar. Jedyne co teraz potrzebuję. Schodząc na sam dół kamienicy popchnąłem frontowe drzwi i ruszyłem w przeciwnym kierunku. Minąłem kilka ulic kiedy wszedłem do jednego z barów w centrum Londynu. Wchodząc do środka poczułem smak alkoholu. Zająłem miejsce przy ladzie wołając barmana.
- Co dziś dla ciebie Harry?
- To co zawsze Ed.
Odwróciłem się rozglądając po pomieszczeniu. Było mało ludzi. Można ich było policzyć na ręce. 
- Proszę bardzo trzy kolejki dobrego Whisky.
- Dzięki Stary.
- Widzę,że coś słaby tydzień.
- Trochę. - westchnąłem myśląc o całej sytuacji.



Megan



Leżałam na łóżku rozmawiając z Emmą. Nie wiedziałam skąd ona się tu wzięła, jak, kiedy Nic. Dopóki mi wszystkiego nie wytłumaczyła. 
- Emm męczysz mnie. Wiesz,że nie pamiętam.
-Ani trochę?
- Nic. Powiedz mi jak mogło mi upaść na głowę,że związałam się z Hemmings'em.
- Harry ci nic nie powiedział?
- Wstał i nerwowo wyszedł. Wspominał o zdradzie z Kate.
- Powiedzieć ci?- kiwnęłam głową.
- W tamten dzień Harry ci się oświadczył. Odpowiedziałaś mu,że nie chcesz. To znaczy nie do końca,tylko,że nie jesteś na to gotowa. No i on się wkurzył i pojechał do domu. Kiedy Alex cię namawiała,że jednak źle zrobiłaś postanowiłaś tam pojechać. I wtedy otworzyła ci drzwi Kate, okazało się,że cię zdradził.
Popatrzałam na nią i nagle zaczęła mnie boleć głowa. Zamknęłam oczy i nagle usłyszałam głos. Kobiecy. Przez mgłę widziałam siebie dzwoniąc do jakiś drzwi. Nagle widzę jeszcze jedną kobietę. Podobna do Kate. Albo właściwe ją. W samej koszuli męskiej otwiera mi jakieś drzwi i się uśmiecha. 
- Była w samej koszuli.- otwieram oczy.
- Skąd wiesz?
- Zabolała mnie głowa i jakoś mi się przypomniał ten fragment.
- Naprawdę! Super!
- Emma ja wiem,że się cieszysz. Sama się cieszę,ale jednak znowu będę to przeżywać. A dwa nie jest to powiedziane,że wszystko powróci na swoje miejsce z pamięcią. Odwróciłam głowę i szepnęłam dziewczynie,że chce odpocząć. Zabolało mnie to. Ten widok tej zdziry. W ogóle boje się dalszej kontynuacji z powrotem do pamięci. Nie chcę tego znowu przeżywać. To jest straszne. Nie mam zamiaru płakać,nie chce. Chce być szczęśliwa. Spojrzałam na prawą dłoń widząc jakiś pierścionek. Wygląda na zaręczynowy,bardzo ładny. Pewnie to jest od Luke. Skoro jesteśmy razem. Podobno. 
Tak naprawdę nie chcę sobie przypominać tych gorszych czasów. Może warto zacząć nowe życie uciekając od Luke, Emmy, Ojca i Harry'ego? Może przyszła nowa Megan? Podobno ludzie po śpiączce mają nowe życie. Może przyszedł czas na zmiany?





Ucieczka.. Czyżby jedno rozwiązanie od wspomnień,które mogą zaboleć..?


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej ;)

No i wracamy do naszej głównej Bohaterki. Powoli czuć smak końca bloga :/ 

Komentujemy,no i czytamy :3

WIDZIMY SIĘ ---> 13-15 LISTOPAD 







niedziela, 1 listopada 2015

Rozdział:52 - Obudź się...

Dni leciały jak szalone, jeden za drugim. Jakby gdzieś się śpieszyły chociaż nikt tego nie lubi. Minęło prawie dwanaście dni odkąd Megan zapadła w śpiączkę. Cały czas mam wsparcie u boku Siostry oraz chłopaków. Wiem,że będzie dobrze,że się obudzi. Te gadania są już bezsensu. Nienawidzę tego. Kiedy ktoś mnie pociesza. Po prostu odchodzę nie zwracając na nic uwagi idąc prosto do najbliższego baru upijając się do nieprzytomności,później któryś z barmanów dzwoni pod numer wskazany przez mnie i tak w kółko. Źle robię. Bardzo. Wiem,że Megan by się na mnie pogniewała,ale Kurwa jej tu nie Ma!Nie ma nie będzie i nie wróci. Nie Harry. Źle myślisz. Boisz się. Tak tak to jednak to. Strach. Te uczucie od dawna mnie wypełnia od środka. Co jeśli się nie obudzi, jeśli straci pamięć i nie będzie mnie znać. Co jeśli przypomni sobie moment kiedy Kate otworzyła jej drzwi w samej koszuli i znowu mnie znienawidzi. Wszystko może się stać. Nikt nie powiedział,że będzie pięknie. Nikt. Faktycznie może być tylko gorzej. Jednak najbardziej się obawiam faktu,że jej znowu nie usłyszę. To najbardziej boli.- pomyślałem siedząc na polanie przy jedynym drzewie z butelką Whisky. Tu właśnie gdzieś obok mnie zakopano ciało Niall'a Horan'a. Boże jak to brzmi. Może lepiej będzie jak damy mu tytuł skurwiel. Tak właśnie... Lepiej to brzmi. Oparłem głowę o skrawek drewna widząc wychodzącą postać z lasu. Z przymrużeniem oka stwierdziłem,że znam tą osobę. Kiedy zaczęła być bliżej ujrzałem Louis'a.
- Cześć Przyjacielu.- spojrzałem na niego rzucając butelką drogiego alkoholu.
- Ile wypiłeś?- wziął łyka.
- Druga butelka.
- Stary jest dopiero dziesiąta rano.- zaczął się śmiać siadając obok. - Sto metrów od tego drzewa w prawo zakopałem Horan'a.
- Właśnie a czemu tu?
- Nie wiem. Ty mi lepiej powiedz jak tam u Ciebie? Z tego co widzę to się kiepsko trzymasz. W tym tygodniu byłem po ciebie w klubie pięć razy.
- Odczep się słaby miesiąc i tyle.
- Miesiąc? zaraz będzie,że dwa miesiące a później rok,aż umrzesz bo ci się rozpadnie wątroba od tych Whisky.
- Daj spokój.- zabrałem mu butelkę biorąc łyka.
- Czym przyjechałeś?
- Gemma mnie podwiozła.
- Do lasu? Serio?
- Powiedziałem,że idę z Tobą postrzelać w bezbronne zwierzęta. Jedyna wymówka,która wypaliła.
- Nieźle,nieźle. Kiedy ostatnio byłeś w Kasynie?
- Przecież kazałem Dave'owi i Luke'owi się wszystkim zająć.
- Dave ma własne życie a Luke ma problemy sam masz te same. I jeszcze ty ich w to zaangażowałeś. Oszalałeś?!
- Co tak się dziś czepiasz.
- Chodź jedziemy. Kurwa jesteś szefem musisz ogarnąć te biuro.
- Niech ci będzie. - wstałem z wilgotnej trawy idąc w głąb lasu.
- Gdzie stoisz autem?
- Tam przy tym parkingu.
- Zaraz do Ciebie przyjdę. - dodałem i skręciłem gwałtownie w lewo. Musiałem trochę się namęczyć aby wejść na górkę i zobaczyć to co chciałem widzieć. Kiedy byłem na miejscu odetchnąłem ze zmęczenia siadając na starym murku. Pamiętam te miejsce. Byłem tu dosyć często za życia Ojca. Zawsze tu było spotkanie jego mafiozy. Zamknąłem oczy czując ciepło dochodzące od słońca i lekki wiosenny wiatr. Pomimo tych spotkań byłem tu z Megan. Tu ją pierwszy raz pocałowałem. Odleciałem w zakątki fantazy słysząc,czując tamten dzień. Wszystko sobie przypomniałem. Co do sekundy.
"- Podoba się?
- Pięknie. Pierwszy raz widzę z tej strony stolicę.
- Tata pokazał mi to miejsce. Zawsze mówił ,że jak jest coś nie tak i chce pobyć sam to tu przyjeżdżał.
- Nie wiedziałam, że takie miejsca są jeszcze w Anglii.
- Co teraz zrobisz?
Odwrócił się do mnie a Ja pokiwałam głową.
- Nie wiem. Gorsze to co Ja powiem Alex.
- Powiedz całą prawdę.
- No nie wiem. Dwa lata temu straciła rodziców i teraz to?
- Przepraszam nie wiedziałem.- Ale coś musisz powiedzieć.
- Wiem. Ale nie wiem jeszcze co.. - Nie wiem co mam robić. Zostawiła mnie z tym wszystkim samą. - Dasz radę. Pomogę ci , jeśli zechcesz.
- Dziękuje.
Rozchyliłam wargi . Dodał ognisty pocałunek.
Całowaliśmy , całowaliśmy się aż brakowało tchu i odsunęliśmy się trochę od siebie.
- Musiałem zakończyć to co nam ostatnio przerwano.
- Czyli?
- Wtedy pod kamienicą.
Za chwilę wszystko stanie się jasne. Wszystko będę wiedzieć. Odpowiedz zaraz padnie.
- Nie będę cię oszukiwać.
Spojrzał na mnie wpatrując się prosto w oczy. Wygląda bardzo poważnie.
- Od pierwszego spotkania po prostu.. - przejechał ręką po włosach.
- Podobasz mi się.
Raptownie wstał i podszedł jak najbliżej przepaści. Podeszłam do chłopaka i złączyłam jego dłoń z moją.
- Ty mi też. - szepnęła i położyła głowę na jego ramieniu"

Otworzyłem oczy przypominając sobie,że Lou na mnie czeka na parkingu. Raptownie wstałem i zbiegłem z górki. Tyle wspomnień,aż za dużo na jeden dzień. Kiedy dobiegłem truchtem do miejsca. Usłyszałem rozmowę Tomilsona przez telefon. 
- Słuchaj zabieram go z tej polany i zaraz będziemy w Kasynie, spokojnie Gemma. - odwrócił się w moją stronę i szybkim manewrem schował iPhone.
- Czemu jej nie pozdrowiłeś?- wsiadłem do auta.
- Harry ona się o Ciebie martwi..
- Boże no. Co zaś zrobiłem.
- Spójrz na siebie! Codziennie chlejesz, nie widujesz Megan, nie jesteś w Kasynie. Wykończysz się. 
- A co Ja mam kurwa robić! Jak w tym jebanym łóżku szpitalnym leży Megan! Nie rusza się, jedynie co to oddycha. Nie mam zamiaru przy Niej prowadzić monologu czy płakać nad jej ciałem. Kurwa to jest bezsensu. Lepiej czekać z założonymi rękami,aż się wybudzi!!- krzyknąłem w jego stronę a ten tylko odjechał z parkingu.
- Masz rację.. Trzeba czekać. Dać czasu. Sorry..- odpowiedział,a Ja tylko spojrzałem na krajobraz leśny za oknem.


Minęło sporo czasu zanim dojechaliśmy pod Kasyno. Wysiadłem z auta czując mocne światło,które dochodziło z góry. Jebane słońce- pomyślałem zakrywając lewą ręką oczy.
- Widzę,że kac męczy!- krzyknął Lou otwierając mi drzwi.
- Spierdalaj..- spojrzałem na ludzi wchodząc do środka.
- Dzień dobry szefie.- spojrzałem na recepcjonistę.- Eve kawa u mnie za pięć minut. A i jakbyś słoneczko miała aspirynę to by było świetnie!- oparłem się o kawałek lady patrząc na kobietę.
- Już się robi.- odpowiedziała i odeszła wchodząc do jakiś drzwi.
Odszedłem idąc długim korytarzem widząc drzwi do swojego biura.
- Kiedy tu ostatnio byłeś? Powiedz mi!
- Niedawno. Jakoś trzy dni temu.
- A w ciągu tych trzech dni więcej się działo,niż przez miesiąc.
- Jak zwykle przesadzasz. - wszedłem do środka widząc Dave siedzącego na moim miejscu pijąc whisky z nogami na stole.
- Co tu się kurwa dzieje!?
- Oo Harry? Co tak szybko.
- Syn marnotrawny powrócił!- krzyknął Louis.
- Dajcie spokój.Złaź!- usiadłem na swoim miejscu patrząc na wielką stertę papierów.- Do lata się z tym nie wyrobię.
- No lekko.- spojrzałem z morderczym spojrzeniem na Dave,gdy do pomieszczenia weszła kobieta z kawą i tabletką.
- Proszę bardzo.
- Dzięki Eve dostajesz podwyżkę!- krzyknąłem.
- A my?
- Wy tępe łosie lepiej idźcie sprawdzić jak tam jest na dole.
- Jasne..- wyszli i jednocześnie weszła Gemma siadając naprzeciw mojego biurka. 
- Witaj siostrzyczko!- powiedziałem podpisując parę papierów popijając kawą. 
- Słuchaj dzwonili ze szpitala.- podniosłem wzrok odkładając kubek.
- Gemma mów.
- Megan się obudziła, chce cię widzieć. 
Momentalnie wstałem zakładając na siebie kurtkę. 
 - Dalej ruszaj się!
- Gdzie?
- No do szpitala! Ty dziś prowadzisz!
- Czemu?- rzucam jej kluczyki.
- Piłem kurwa!- krzyknąłem wychodząc z biura w towarzystwie Gemmy.


Czy tak czy nie - nie odpowiem Ci dziś,
Myśli nie dają spać, sen na jawie się śni,
Bo nareszcie nam los coś od serca chce dać,
Kiedy jesteś o krok zatrzymuje się czas.
I unosi Cię mój pocałunek do gwiazd
Teraz wiesz, czujesz to pierwszy raz
Jaki miłość ma smak..

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witam wiernych :DDD

Podoba się? Dajemy Comentt :3

Czytamy!!! 

WIDZIMY SIĘ ---> 6-8 LISTOPADA