czwartek, 30 kwietnia 2015

Rozdział: 31 - Zaufaj mi.

- Kim jestem?
-Hmm. - dodał.- Jestem? Szefem szefów. Dilerem dilerów. Jestem drugim bogiem na ziemi. Jestem królem mrocznego świata Londynu.
Z każdym słowem robiły mi się ciarki na ciele,a gula podchodziła pod gardło. Nigdy nie pomyślałam,że On jest..? Aż do tego dnia.Chwila a Hemmings?
- Co będziesz siedzieć cicho? Tak kurwa jestem dilerem jak reszta ekipy z dołu. Od pięciu lat jestem w to gówno wplątany. Ale naprawdę Meg.- stanął przed mną.- Zależy mi na tobie.- odsunęłam fotel.
- Teraz? W takim momencie mi to mówisz? Może pobierzmy się, załóżmy rodzinę i jeszcze Ty mnie w to wplącz?
- Oszalałaś.- pokiwał przecząco głową.
- To czego ode mnie oczekujesz? Że rzucę się na ciebie pocałuje i zacznę błagać abyś wrócił? Może miałam dziś już taką przelotną myśl,ale jak widzisz.. Wyszło jak wyszło.- Wstałam patrząc się w jego oczy.
- Zależy mi.- poczułam od jego strony ten brak sił, jakby już nic nie umiał więcej zrobić.
Wszystko mi jedno.
- A co rodzina na to?
- Mama nie wie, siostra również. Tata mnie w to wrobił za czasów nastolatka.
- Interesujące. A Luke?-spytałam siadając na drewnianym biurku.
- Luke,Luke,Luke.Mam go zabić,abyś przestała o Nim myśleć.- oparł czoło swoje o moje wbijając wzrok w moje oczy.
- Zostaw mnie.- odepchnęłam go.- Czy ty sobie chociaż uświadamiasz kim jesteś?
- Uświadamiam. A ty? Powiedź jakbyś Ty mnie nazwała?
- Jednoznacznie..- przełknęłam ślinę patrząc prosto w jego zielone oczy.- Maszyna do zabijania. - zabrałam płaszczyk,który leżał obok.
- I co zamierzasz?
Zatrzymałam się przy drzwiach odwracając się w kierunku Harry'ego,który stał oparty o blat a ręce miał skrzyżowane.
- Odejść?
To chyba nie było pytanie.
- Chcesz tak zniknąć?
- Tak. Pasuje?
- Teraz możesz być wolny jak ptak. - ukłoniłam się pokazując środkowy palec i następnie wyszłam z pomieszczenia kierując się na dół metalowymi schodami.
- Przeżyłaś?
Zdziwił się Zac podchodząc do mnie.
- Żegnajcie skurwysyny. - wybiegłam z budynku na dwór.
Szłam,ale tak naprawdę sama nie wiem gdzie? Tak w ogóle to nawet nie zwracałam uwagi na pogodę. To co,że ubyło ponad 20cm śniegu. Mróz było czuć. Moje palce już wcale nie było czuć, zęby latały a ja dalej żwawo zmierzałam kolejny kilometr. Straszne jest to,że Harry mnie przez taki długi okres oszukiwał. A Luke? Wcale nie jest lepszy. Też pracuje dla niego. Jest sam jebanym dilerem. Bardzo przeżyłam to. Nigdy nie czułam się,aż tak oszukana. I to przez chyba dwie osoby ważne w moim życiu. Tak naprawdę myślałam o dalekiej przyszłości i to z każdym. I to z każdym nie wypaliło. Zatrzymałam się przy jakimś przystanku między lasem. Może jakiś autobus pojedzie?
Wychyliłam głowę w prawo,lewo. Nic. Ciemno. Nawet auta tu nie jeżdżą? Kolejne wyjście zadzwonić do Ann. Wyciągnęłam iPhone,kiedy chciałam coś z nim zrobić okazało się,że jest rozładowany. No to jestem w piekle. Owinęłam się bardziej szalem i podążałam dalej.

Około Dwie godziny marszu w całkiem nieznaną stronę daje popalić tym bardziej,że jest zima. Szłam  dalej nawet nie zwracam na to,że bardziej się boje. Idąc widzę parę metrów z zakrętu dwa małe światełka. Jednocześnie się powiększają i przybliżają. Zatrzymałam się na środku drogi widząc auto Hemmings'a,które się zatrzymuje.
Przerażona robię kilka kroków w tył słysząc otwieranie się drzwi.
- Megan..- podniosłam wzrok na wyższego blondyna,który miał podbite oko i sine gardło oraz parę innych zarys.
- Luke jak mogłeś.. - rozpłakałam się.
Pewnie tego bym nie zrobiła,ale czuję coś w środku jakby mówiło mi"zależy ci"
- Jak mogłem ci powiedzieć. Słuchaj bo jestem dilerem? Jak to sobie wyobrażałaś?
- Ale dlaczego.. Kurwa ufałam ci idioto.- rzuciłam się na niego z pięściami kiedy mnie przytulał.
- Wybacz..
- Ufałam ci..- pociągnęłam nosem.- Luke.- podniosłam wzrok i widziałam to co chciałam widzieć.
- Wsiadaj zimno jest.
Puścił mnie z uścisku dając wolność,kiedy ja z wykończenia zajmuję ostatecznie miejsce pasażera. Czemu właściwie to robię? Minutę temu mówiłam mu jak go bardzo nienawidzę teraz siedzę w jednym samochodzie? Heloł?
- Dlaczego mnie szukałeś?- spojrzałam na zmasakrowaną twarz,na której pojawił się uśmiech.
- Myślałaś pewnie,że to zrobi Styles?
- Nie do końca,ale przypuszczałam.
- Przyjechałem do firmy zaraz jak wyszłaś. Harry wszystko mi powiedział. Siedział z wódką rozwalając scyzorykiem blat biurka. Wkurzyłem się i zacząłem cię szukać.
- Miło z twojej strony. - pocierałam zmarznięte nogi,w dżinsach.
Zima- największe cholerstwo.
Zobaczyłam,że Luke podkręca korbkę z ogrzewaniem na fulla i podgłaśnia radio. Powoli uspokajam swoje emocje widząc część Londynu.Nagle Luke zjeżdża na pobocze i wyłącza pojazd. Aha?
Odwraca głowę w moim kierunku. Wyciąga dłonie podnosząc moje ciało i usadzając mnie na swoich kolanach jednocześnie stykając plecami kierownicę. Twarz dzieli kilka centymetrów a ja zdziwiona wbijam wzrok na Luke.
- Muszę z Tobą poważnie pogadać.
- Robisz to właśnie.- uśmiechnęłam się.
- Skoro..- przejechał po włosach.
- Skoro?
- Skoro z nim już nie jesteś. Może warto dać nam szansę?
I właśnie w tej chwili zapala mi się zielone światło. : Droga wolna?
Kładę dłonie na jego policzki dalej patrząc w jego oczy.Na razie w głowie mam jedną myśl.
Gdyby Harry'emu zależało siedziałby tu teraz ze mną. Gdyby mu na mnie zależało nasz związek potoczyłby się inaczej. W końcu decyduje się na ruch. Przybliżam głowę składając delikatny pocałunek a On to odwzajemnia. Nagle chce więcej, więcej i więcej. Pogłębiamy ten pocałunek dodając języki. Nasze ciała współpracują ze sobą a serca przyśpieszyły tempo. Znowu czuję się jak za dawnych lat. Coś pięknego....


Do widzenia Styles.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej :)
Jak się widzi? Myślę,że good ;) Do next week :**

piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział: 30 - Kim Ty do cholery jesteś?

Minęło parę dni albo i więcej odkąd widziałam po raz ostatni Harry'ego. Nawet sama już nie wiem co na ten temat myśleć? Czasem tęsknie za nim, czasem widząc podobne auto spoglądam na kierowce czy to nie On. Ale za to polepszyłam kontakt z Lukiem. I tu jest głównym problem. Posłuchałam Ann i to był błąd. Mogłam nie iść na ten koncert. Bo tak właściwie od tego się to zaczęło?
Usiadłam z gorącym kubkiem na parapecie obserwując pogodę na dworze. Padał śnieg. Dzisiaj wszyscy przekładając kartkę w kalendarzu,gdyż skończył się jeden miesiąc a zaczął się kolejny,czyli Grudzień. Na rynek mody weszły płaszcze i ciepłe kurtki. Temperatura się całkiem obniżyła i zaczął się robić mróz. A to wszystko wchodziło w całość dając nazwę - Zima. Wracając do Luke. Ciągnie mnie coś do niego,ale nie mogę tego nazwać miłością. Często jest moim pośrednikiem. Pytam się go o Styles'a ten pewnie o mnie też. Nagle usłyszałam trzask drzwi i krzyk Alex,że wróciła.
- Brr,ale zimno.- weszła do pokoju pocierając rękami ciepły fioletowy sweter.
- Siadaj ugrzej się.- podałam jej kubek herbaty i zajęła moje tymczasowe miejsce.
- Pamiętasz co jest dzisiaj?
- Dzisiaj?- próbowałam bić się z myślami co jest dziś i coś ważnego,bo mnie powiadamia Alex.
- Zapomniałaś! Dzisiaj za dwie godziny jest mój występ.
- Ahh! No właśnie! Tak,tak pamiętałam.- pokiwałam głową, Jak mogłam zapomnieć? To pierwsza ważna rola dla Alex.
- Z kim się wybierasz?
- A mam z kimś iść?
- No skoro rodziców nie mam, to chociaż zabierz jakiegoś chłopaka może.. Luke?
- Oszalałaś.
- Mówię serio.
- Oczywiście,że- zobaczyłam na uśmiech dziewczyny- ..,że Nie.- skończyłam zdanie i wyszłam z salonu udając się do sypialni.
A może? Może to jest dobry pomysł? Nie.. To zły pomysł. Najlepiej to zrobię tak. Wezmę Ann i będzie po sprawie. Podeszłam do przesuwnej szafy wyciągając czerwone pudełko z pamiątkami. Bałam się je po raz kolejny otworzyć,ale chciałam żyć znowu wspomnieniami chociaż to może mi radość zapewnić. Pierwsze co ujrzałam było to samo zdjęcie co widział Harry. Bardzo dobrze pamiętam ten dzień kiedy zrobił mi jazdę,że go kocham. Przejechałam palcem po rozwalonej szybce.
- Co robisz?
Odwróciłam głowę widząc Młodą w pokoju. Szybko wpakowałam rzecz i zamknęłam pudło wkładając do szafy na trzecią półkę.
- No zadzwoń do Luke.
- No nie.. Przecież my nie jesteśmy razem,tylko polepszamy relacje.
- Polepszacie? Siedział ostatnio cały dzień i chyba noc? Aha.
- Młoda..- pokiwałam jej palcem grożąc.
- No co?- zaczęła się śmiać.
- Lepiej się szykuj jest coraz mniej czasu.


Siedziałam na  łóżku wpatrując się w czerwoną starowieczną suknię.
- No dobrze wyglądasz.- spoglądałam na brunetkę licząc,że skończy marudzić i tak wyjdzie.
- Ale to bez sensu wygląda.
- A kto ci ten strój dał.
- No Pani.- dodała zdenerwowana.
- No to musisz tak iść. Chodź Luke czeka na dole.- rzekłam widząc ponownie uśmiech na jej twarzy.- I to mi się podoba.- wyszłyśmy z pokoju.
Założyłam czarny płaszczyk z złotymi guzikami a dziewczyna podobny tylko,że był beżowy. Ubrana w dżinsy i biały sweter oraz botki i płaszcz wychodzę z domu razem z Nastolatką. Przekluczam kluczami drzwi ,które później lądują w torebce schodząc na dół. Popychając główne wrota widzę czarnego mustanga oraz Luke,który siedzi robiąc za kierowcę.
- Cześć Luke!-przybiła mu piątkę.- Cześć Alex.. Hej.- dodał spoglądając na mnie na co mu to samo odpowiedziałam.
- To gdzie jedziemy?
- Do szkoły.- dodała i ruszyliśmy.
Kilka minut później podjeżdżamy pod budynek. Dookoła mnóstwo samochodów oraz ludzi z czego tworzy się tłum. Wysiadam z samochodu czując wiatr w włosach i widząc przy uliczkach wysokiego bruneta oraz chłopaka z buszem włosów na głowie. Kurwa nie.
- Harry?- podeszła do mnie Alex.
- Idź bo się spóźnisz. - kiwnęła głową i pobiegła w stronę wejścia.
- Cześć.- przywitał się ze mną Dave a Harry kątem oka spoglądał na mnie.
- Cześć Megan.- spojrzałam na jego mocną zieleń,którą ciężko nie było zauważyć. Był bardzo poważny i zarazem delikatny. Śnieg pruszył a my staliśmy przed budynkiem.
- Chodź.-podszedł do mnie Hemmings a Styles dotknął moją dłoń,która się tylko przesunęła po jego dłoni niczym liść z wiatrem. Spojrzałam trochę smutna widząc złego Harry'ego. Coś się szykuje.
Blondyn objął mnie w pasie przyciągając do siebie idąc ku wejściu. Wiedziałam,że słuchając innych źle poskutkuje. Wiedziałam! Przekraczając próg szkoły poczułam specyficzny zapach szkoły czując się tutaj jak dziesięć lat temu. Nic się nie zmieniło chyba poza nauczycielami. Dwóch młodych chłopaków wręczyło nam kartkę z opisem przedstawienia pt. "Romeo i Julia". Za pomocą strzałek,które robiły za oznakowanie. Idąc długim korytarzem zaszliśmy na sale gimnastyczną. Cała sala wypełniona była krzesłami a na drugim końcu stała scena z czerwoną kurtyną. Zajęliśmy miejsca na plastikowych krzesłach razem z innymi ludźmi. Spojrzałam w stronę sceny. Wyszła Pani dyrektor i zaczęła swoją przemowę.
- Witam serdecznie wszystkich zgromadzonych.Uczniowie szkoły chcieliby Państwu pokazać jak piękną sztukę Szekspira pt. "Romeo i Julia". Zapraszam do oglądania. Kurtyna w górę!-dodała i zeszła ze sceny robiąc hałas obcasami. W jednym momencie kurtyna uniosła się ku górze. W tle był jakiś las i zamek oraz Alex i ten cały jej kolega co był u nas w domu.
- Ładnie wygląda.- szepnął Luke- A jak narzekała,że się jej nie podoba.- uśmiechnęłam się.
- Muszę na chwilę wyjść.- pokazał na telefon i powoli wstał wychodząc.
Aha?

Godzinę później Alex umiera wraz z kolegą i wchodzi narrator kończąc występ. Bardzo mi się podobało. Wstaję wraz z innymi osobami zgromadzącymi w tym miejscu i zaczynam klaskać kiedy wszyscy kłaniają się. Dalej nie ma Luke. Zapalają się światła a kurtyna całkiem zeszła na dół. Super!
Zabieram płaszcz przewieszając go przez ręce i zmierzam ku wyjściu z sali. Postanowiłam,że pójdę do Alex jej głównie pogratulować. Idąc ponownie tym samym korytarzem usłyszałam strzał,który wybrnął z broni. Wszyscy ludzie nagle zaczęli panikować,uciekać. Ja sama również biegłam ku wyjściu. Między oknami ujrzałam dzieci przed szkołą. Mam nadzieje,że tam jest Alex. A gdzie jest Hemmings?
Zatrzymałam się na środku korytarza słysząc głosy kłótni,które dochodziły z jednej sali. Nacisnęłam klamkę do pomieszczenia numer 34. Otwarte. Zobaczyłam Harry'ego,który dusił przyciskając do ściany Luke a On go. Jedna broń leżała przy wyjściu a drugą w ręku trzymał Styles.
- Zostaw go!- z oczami pełnych łez stałam wryta na ich dwojga.
- Co wy odpierdalacie!- wbiegł Dave odpychając chłopaków.
- Uspokój się Megan.- zmierzał w moim kierunku Harry robiąc małe kroki trzymając w lewej dłoni czarny rewolwer.
- Odejdź... - robiłam kroki w tył.
- Pogadacie później. Psy już jadą. - rzekł Dave a Harry podszedł do mnie  biorąc na ręce i wyprowadzając z budynku.
- A co z Alex!? Puszczaj mnie!!- krzyczałam.
- Spokojnie Dave ją zabierze. My musimy pogadać.
Idąc ścieżką między ludźmi,którzy płakali,panikowali nawet się nie oglądałam. Widziałam tylko jak wtargnęła policja z bronią a my tak po prostu opuściliśmy teren szkoły a Styles wpakował mnie do samochodu.Widząc białe porshe. Czy zmienił samochód? Nacisnął jakiś przycisk i ruszyliśmy.
- Masz zamiar mnie zabić?
- Na twoją głupotę nie odpowiadam.- spojrzałam na jego uśmiech i skręcił w prawo.
W ciągu niecałych trzydziestu minut podjechaliśmy pod firmę Harry'ego. Wysiadłam pierwsza z auta idąc ku wejściu do budynku. Weszłam do środka i to co zobaczyłam całkiem mnie zaszokowało. Przy stole siedział Tom, Zac i Taylor,którzy segregowali torby małe, większe wypełnione marihuanną.
- No że to mnie nie zaszokowało.- stanęłam na środku pokoju spoglądając na miny zdziwienia chłopaków.
- Yy. Co tu robisz Meg?
- Ona już wie.- dodał wchodząc do środka zamykając drzwi.
- Co odjebaliście.
- Najpierw muszę z Megan porozmawiać. Chodź na górę.
- Ja nigdzie z Tobą nie idę. Mów tu!- pokazałam palcem na podłogę upierając się.
- Nie.- podniósł mnie przekładając na ramię i weszliśmy na górę. Wpuścił mnie do swojego biura. Usiadłam na skórzanym fotelu naprzeciw biurka.
- Kim Ty do cholery jesteś!?
- Kim jestem?.. Hmm.- usiadł naprzeciw mnie za kawałkiem drewna.- Może łatwiej będzie kim nie jestem.
Spojrzałam mu prosto w oczy a On znowu jak przed szkołą. Stał się całkiem poważny.
- Jestem...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Widzimy się 1 maja :D


piątek, 17 kwietnia 2015

Rozdział: 29 - Czas na zmiany?

Drinki szły za drinkami a Ja powoli przemieszczałam się w inny świat. Mogłam go nazwać swoim światem. Dużo się śmiałam i chyba za dużo wypiłam. Usiadłam na czerwonej sofie przy jakimś stoliku gdzie siedziała Ann. Powoli było coraz mniej ludzi i było więcej swobody. Nagle ujrzałam,że barman,który był w chuj przystojny zabiera mi przyjaciółkę, z którą całkowicie opuszcza klub. Widzę tylko jak z stanem ciężkości wlecze się do jego samochodu. Dopiero,kiedy odeszła uświadomiłam sobie,że moja własna koleżanka opuściła to oto pomieszczenie z obcym facetem? No ale chwila? Jest dorosła. Później będziemy się przejmować. Oparłam głowę o prawą rękę widząc zmierzającego blondyna,który był ubrany na czarno i miał kolczyk w dolnej wardze.
- Chodź jedziemy. Odwiozę cię. - klęknął przed mną patrząc się prosto w moje oczy.
- Ale jeszcze.. impreza się nie skończyła?- odpowiedziałam patrząc na parkiet.
- Może dla innych nie,ale dla ciebie chyba tak.- momentalnie podniósł mnie i zabrał na ręce. Ja bez żadnych zaprzeczeń oparłam głowę na jego ramieniu wychodząc chwilę później z imprezy. Będąc na świeżym powietrzu poczułam silny wiatr oraz deszcz,który kapał bez przerwy na nas. Luke dalej mnie niosąc doszedł w końcu na parking i usadził mnie na miejscu pasażera w swoim Mustangu. Zajmując miejsce kierowcy przekręcił klucz w stacyjce i ruszyliśmy.
- Do domu?- spojrzał na mnie wyjeżdżając z ciemnego,dużego parkingu.
Pokręciłam przecząco i dalej zapytał:
- To gdzie?
- Jedźmy,gdzieś gdzie będziemy mogli porozmawiać.- odpowiedziałam i chłopak kiwnął głową dając znak,że zrozumiał i ruszyliśmy zostawiając Centrum Londynu.

Kilkanaście minut później znaleźliśmy się na parkingu przy jakieś stacji. Z tego co kojarzę to nic nie kojarzę. Nie znam wcale tej okolicy. Wydaje mi się,że jesteśmy całkiem za Stolicą.
- Jesteś pewna,że chcesz w takim stanie ze mną rozmawiać? I tak jutro nic nie będziesz pamiętać?
- Przecież nie jestem pijana? Wydaje ci się tylko.- oburzyłam się a Luke wybuchnął śmiechem.
- Faktycznie. Wydaje mi się. Może chcesz wody? Jest tu stacja.
- Nie dzięki.
- To mówi.- oparł się o drzwi kładąc lewą rękę na kierownicy i jednocześnie spoglądając na mnie.
- Dlaczego byłeś taki pewny,aby podejść do mnie i skąd wiedziałeś,że nie jestem z Harry'm?.
- Czyli jednak nie jesteście. Co się stało?
- Ja zadałam pierwsza pytanie,później dam ci szanse.
- Ehh. Obserwowałem cię widząc,że wcale się nie bawisz z Styles'em, widziałem,że spoglądał tylko na ciebie,ale nie podszedł. Więc coś jest na rzeczy. No i zaryzykowałem życiem,aby tylko bardziej wkurwić Harry'ego. Pięć minut później już go nie było. A jeśli chodzi skąd wiedziałem, to nie wiedziałem. Przecież sama mi się tłumaczyłaś,że jesteście tacy idealni i w ogóle. Co zrobił? Bo nie wierzę,że to twoja wina.
- No bo zaczęło się od tego,że mi się oświadczył. I ja mu powiedziałam.. nie. - spojrzałam na Luke,który ze zdziwieniem spojrzał na mnie.
- Czemu? Nie kochałaś go?
- Nie wtrącaj się jak ja ci tłumaczę. Oczywiście,że go kochałam,ale ty głupoty gadasz. No i zostawiłam go w tym parku,gdzie prosił mnie o rękę. Wróciłam do domu i Alex powiedziała mi,że warto jednak pojechać do Niego i porozmawiać z nim czemu tak mu powiedziałam a nie inaczej. I jak zajechałam to nie wiem teraz czy to był mój największy błąd.. Chyba? Drzwi otworzyła mi Kate w samej koszuli. Okazało się,że ją przeleciał i byli niby pijani. I właśnie tak się kończy piękna historia miłosna.
- Czyli przekreśliłaś go?
- A ty co biografie piszesz?
- Pytam się.
- Tak nie chcę wrócić do Niego.- przejechałam paznokciem po skórzanym fotelu nie zwracając co robi Luke.
- I co teraz planujesz?
- Co planuje?
- Hmm. Nic. Będę żyć normalnie. Tylko jeszcze ta rozprawa.
- Nie wiem mam ci współczuć?
- Jak chcesz.
- OK.- przysunął się w moim kierunku i przytulił moje ciało do swojego torsu. Zamknął nasze ciała bardzo mocno. Czułam jego mocne męskie perfumy,których nie zmienia od wielu lat. Zawsze jedne i te same. Dopiero teraz tak pomyślałam. Właśnie zwierzyłam się mu. Tak jakbym to zrobiła z Ann. Mój Ex, kolega Styles'a. Że co kurwa? Chyba po pijanemu umysł nie pracuje.
- Jest parę minut po trzeciej. Może odwiozę cię do domu.?- spojrzał na mnie a ja tylko dodałam "tak".

12:54

Obudził mnie dzwonek,który dobijał się od kilku minut. Czy to Alex? Ale nie dziś jest u koleżanki. Mijając zegar w kuchni cofnęłam się i spojrzałam na tarczę. Była prawie druga godzina. Matko boska już popołudnie a ja dopiero wstałam. Nawet nie pamiętam do końca jak wróciłam. Wiem tylko tyle,że Luke podwiózł mnie pod kamienice a dalej urwał mi się film. Idealnie. Miejmy nadzieje,że kontakt z Hemmings'em na tyle się skończył. Ubrana w luźną z krótkim rękawem pomarańczową koszule nocną przekluczyłam zamek w drzwiach i otworzyłam drzwi. Z podłogi podniosłam głowę wyżej widząc męskie buty,dżinsy oraz czarny płaszcz. Był to Harry we własnej osobie.
- Co ty tu robisz?
- Mogę wejść?
Chciał zrobić krok w stronę mieszkania,ale wpadł na moje ciało. Stykając się ubraniami podniosłam głowę wyżej patrząc prosto w jego oczy.
- Nie mamy o czym rozmawiać.
- Właśnie,że mamy.
Popchnął drzwi,które odbiły się o ścianę i podniósł mnie przestawiając parę kroków w części mieszkania i zamknął drzwi.
- Co już poleciałaś do Luke?
- Co proszę?
- Widziałem jak cię zabiera na scenę a później odwozi.
- I co w tym złego? Wybrał mnie i tyle. A w ogóle co cię to obchodzi. Co Kate nie dała dupy i główka boli?
- Chyba masz siebie na myśli.
- Co ci się stało?- spojrzałam na jego przeciętą i trochę spuchniętą wargę oraz parę innych kresek na buzi.
- Dave mi przyłożył i dobrze zrobił.
- Za co?
- Bo nie powiedziałem mu,że się rozstaliśmy i,że cię zdradziłem.
- Aha.. Rozumiem,że wszystko sobie wyjaśniliśmy i teraz możesz już dać mi spokój a Ja ze spokojem wrócę sobie do łóżka?
- Megan ile cię mogę przepraszać. Każdemu może się zdarzyć. Nie chce znowu tej samej wersji ci wklepywać. Co mam klęknąć na kolana? Już nie wiem jak cię przepraszać. - uklęknął przed mną a ja od razu kazałam mu wstać.
- Jejku Harry ty nie rozumiesz. Ja nie jestem każda. Może nie zasługuje na miłość od wielu ludzi,ale też mam serce i nie daje sobą pomiatać. Jakoś po oświadczynach nie poleciałam do Luke.
- Ale kurwa Ona sama przyjechała!
- To trzeba było jej do domu kurwa nie wpuszczać!- i właśnie w tym momencie poniosły nas emocje. - Masz rację.- dodał i przejechał ręką po lokach.
- Zaraz po rozprawie znikam z Londynu i obiecuje dam ci święty spokój. A teraz wyjdź,bo źle się czuje.
- Ale jak to?
- Wyprowadzam się.
- Czemu?
- Bo Londyn za dużo mi przypomina np. Ciebie czy Luke albo Emmę. Mam dosyć. Zabiorę się i zacznę nowe życie.
- A co z Alex?
- To dopiero się okaże po rozprawie. Może wróci na nakaz sądu do Emm. Nie wiem. Możesz już wyjść?- Odwrócił się na pięcie stając na progu.
- Jeśli to wszystko robisz przez mnie to cię przepraszam. Nigdy nie byłem Ciebie wart. Dopiero teraz to sobie uświadomiłem.
- Co on tu robi?- wychyliłam głowę widząc jak Anne wspina się na trzecie piętro z wielką torbą z zakupami wymachując rękami widząc Styles'a.
- Jesteś odważy,że tu przychodzisz.- stanęli naprzeciw siebie.
- My chyba się nie znamy?.
- Jestem Przyjaciółką Meg.- Ann miło mi.- podała rękę a on odpowiedział po prostu Harry.
- Jeszcze raz przepraszam.- spojrzał ze smutkiem na mnie i odszedł zostawiając po sobie hałas jaki robił schodząc po schodach. I to chyba ostatni dzień kiedy go widziałam. Wszystkie wspomnienia przeleciały jak na papierze. Została jedna kartka,która jest pusta a moje serce rysuje czarnym markerem czarne serce i nasze imiona a następnie przekreśla rysunek grubymi kreskami. To koniec. Kolejny rozdział za mną. Kolejna miłość.
- Chciałam ci opowiedzieć przy pysznym śniadanku o nocy z tym barmanem,który ma na imię Kevin,ale chyba to innym razem.- dodała idąc za mną do kuchni.
Usiadłam przyciągając do siebie gołe nogi. Myślami byłam wszędzie i każda pojedyncza myśl mówiła mi Harry. Chce,Pragnę,Kocham, Zabić. Wszystko się plątało jak kłębek nici. Żadna nie była pozytywna. Poczułam jak parę łez znajduje się na moim mokrym policzku. Nigdy nie lubiłam tego uczucia,jakim było rozstanie się z chłopakiem. Faktycznie było ich tyle,że powinnam iść do jakiegoś specjalisty. Poczułam chłodne dłonie na moim podbródku,który został podniesiony ku górze.
- Przestań się mazać,przez takiego idiotę. Nie zasłużył na ciebie. Szkoda,że nie poznaliśmy się,ale teraz to nie jest takie ważne. Trzeba żyć dalej a przeszłość zamknij w jednym małym pudle.
Jak zwykle filozofia Ann zawsze pomaga. Czemu ona nie jest jakimś lekarzem? Zawsze jej wspominałam,że wybrała zły kierunek bo jednak powinna się wybrać w całkiem inne studia.
- Kochałam go.
- Wiem Kochanie.. - przytuliła mnie a ja wzięłam głęboki oddech.
- Chyba czas na zmiany.
- Co masz na myśli?- spytała wyciągając warzywa i inne produkty,które są potrzebne do śniadania.
- Zaraz po rozprawie chce się wyprowadzić na jakiś czas.
- Do dziadków?
- Ta.. Chyba to jest jedyne miejsce,gdzie mogę na spokojnie pomyśleć. Wrócę a może nie. Na razie jedynym celem jest wygranie rozprawy i wyjazd do Holmes Chapel.

Wszystko było idealne
Kochałam Cię a Ty mnie
Teraz już mnie nie spotkasz.
Nawet nie pytasz o drugą szanse?
Może ci już wcale nie zależy?




"Jeśli to wszystko robisz przez mnie to cię przepraszam. Nigdy nie byłem Ciebie wart. Dopiero teraz to sobie uświadomiłem".


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej ;) I jak?
Do next tyg..
Od wt- czw. egzaminy przed mną życzcie mi szczęścia robaczki :)
Komentować! :D

piątek, 10 kwietnia 2015

Rozdział:28 - Myślałam,że mnie Kochasz?

Minęła druga godzina odkąd powiedziałam mu "nie". Bardzo mnie teraz serduszko boli. Dużo myślę, płaczę. Może powinnam? Może nic nie powinnam. Skąd mam wiedzieć czy jest facetem mojego życia? Może jest taki sam jak Luke czy Bill? Mężczyzna jest tylko mężczyzną a do zaręczyn i ślubu namyśli się trzy razy za nim uklęknie przed kobietą. Siedząc w skórzanym fotelu i jednocześnie trzymając nogi na ciepłym grzejniku oraz popijając w czerwonym kubku zieloną herbatę obserwowałam pogodę za oknem. Słychać jednak było tylko odbijanie się o szybę deszcz. Rozpadało się. Tak jak Ja. Każda kropla spadała i się odbijała o okno. Na niebie było parę gwiazd i księżyc. W domu panowała cisza i to straszna. Alex chyba poszła spać,bo w jej pokoju też nie ma żadnego znaku życia. Sama też przeżywa. Zakochała się ,ale On tego nie odwzajemnił. Nie ma chyba nic gorszego? Oddychałam spokojnie i co jakiś czas wycierałam łzy z policzka. Mam już tak namieszane w głowie,że nie wiem co bym w tamtej chwili zrobiła.
- Może powinnaś z nim porozmawiać?- zobaczyłam nastolatkę,która usiadła na parapecie obok moich nóg.
- Teraz?
- Tak teraz.
- Alex to nie ma sensu. Powiedziałam nie i go tylko wkurzyłam. Nie chcę go dobić.
- Masz iść tylko to wyjaśnić.I tyle.
- Może masz racje.?-ściągnęłam nogi siadając w prostej pozycji.
- Zadzwonię po taksówkę. Ubierz już się.

Zajechałam pod gigantyczny i piękny dom. Samochód stał przy garażu a przez jedno okno dochodziło jakieś światło, czyli jest w domu? Całą piętnastominutową drogę myślałam co mu mam powiedzieć. Że nie jestem gotowa? Że nie chce? Że go nie kocham? W najgorszej opcji kiedy padnie to pytanie to odpowiem to pierwsze,że nie jestem gotowa. Popchnęłam metalowe poozdabiane uliczki i udałam się dróżką pod frontowe drzwi. Chcąc zapukać nagle się zatrzymałam. Czy ja w ogóle dobrze robię? Pewnie nie chce mnie widzieć. A ja go jeszcze nachodzę i pogarszam sprawę. Zaś posłuchałam czternastolatki. Szlag Megan. W końcu zdecydowałam zapukać. Nagle w jednej chwili moje serce przyśpieszyło obroty. Otworzy? Czy Nie? Otworzy? Czy Nie?
Nagle drgnęła klamka. Podniosłam wzrok i ujrzałam pół nagą Kate,która miała tylko na sobie jakiś t-shirt.
- Że co kurwa?- spojrzałam na Nią od razu wchodząc do środka.
- Widzisz Twój Książę znudził się Tobą.
Usłyszałam głos brunetki,gdy weszłam do salonu. Z dużej sofy podniósł się Harry bez koszulki w samych spodniach.
- Widzę,że wam przeszkadzam?
- Meg? Co.. Co ty tu robisz?
- Powiedz jej kurwa już no! Ile ma dziewczyna żyć w kłamstwie!- dołączyła się Kate.
- O czym? Hmmm? Chętnie posłucham.
- Megan Ja nie chciałem.. Ale byłem bardzo zły jak mi odmówiłaś. Byłaś pierwszą kobietą,której się oświadczałem i nie myślałem,że od razu dostanę kosza. No i wtedy przyszła Kate i..- pokazał na sofę i stolik ,na którym stało pełno alkoholu.
- I..?
- No i trochę wypiliśmy i się przespaliśmy. Ale to naprawdę nic nie znaczy. Uwierz mi proszę cię.- podszedł do mnie łapiąc za dłoń.
- No super fajnie. To co może Ja teraz powinnam cię przeprosić,że powiedziałam" nie" i żyć jakby nic się nie stało? Proszę cię. A skąd mam pewność,że za tydzień czy za miesiąc znowu jej nie poruchasz? Wiesz co?- przybliżyłam się do Jego twarzy.
- Pieprz się Styles. Nie chcę cię widzieć więcej w moim życiu. - odwróciłam się na pięcie kierując się do wyjścia.
- Odprowadzę cię.- rzekła zadowolona Kate biegnąc za mną.
- Nie musisz. Idź,bo wam przeszkodziłam Dziweczko.- dodałam i trzasnęłam drzwiami wychodząc z domu. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Anne,czy nie mogłaby po mnie przyjechać.
- Halo Ann? Mam sprawę przyjedziesz po mnie na adres(........)?

Po dziesięciu minutach siedziałam w samochodzie przyjaciółki. Myślałam,że wybuchnę. Nie wiedziałam już czy gniewem czy płaczem. Harry jest taki sam jak Luke. Może mogłam posłuchać Hemmings'a? Może miał racje wtedy na samym początku?
- Japierdziele.. Meg oświadczył ci się i za dwie godziny był z inną. Już myślałam,że chociaż On będzie normalny.
- Też myślałam. Najgorsze to,że każdy związek kończył się tak samo. - Perfidną zdradą. Pojebane to wszystko. Nie chcę mieć już nikogo. Nikogo słyszysz! Od tej chwili od 22:03 nie wierzę w żadną miłość.
- Słuchaj..- zatrzymała się na światłach.- Może Harry był po prostu nie odpowiednim facetem? Ale co do Luke? Hmm. Wydaje mi się,że się zmienił.
- Czy ty się słyszysz?- odwróciłam głowę w jej kierunku z wzrokiem zabójcy.
- W sobotę jest Jego koncert Nie?
- No?
- No właśnie. A Harry będzie?
- No tak skoro się kumplują... Chwila?- spojrzałam na uśmiech Ann.- Do czego ty zmierzasz?
- Ja już wiem. Odstrzel się i rób wszystko,aby Styles zrozumiał co stracił.
- Czyli co? Mam się kręcić koło Hemmings'a?
- Tak właśnie.
- Nie.. Ann to nie wypali. - oparłam głowę o szybę widzą jak wskakuje zielone światło.
- Zaufaj mi.- pokręciłam głową.

Sobota-dzień koncertu

Wsiadłam do taksówki,gdzie czekała na mnie Ann ubrana w czarny skórzany top i ciemno niebieską spódnice. Do tego założyłam jeszcze skórzaną kurtkę i wysokie na szpilce półbuty. Pogoda od ostatnich dni się wcale nie zmieniła. Jest dziś dzień koncertu a ja żyję wolnością. Skoro jestem już singielką. Ruszam w "tany tany" z przyjaciółką,która jest ubrana w złoty top i czarną spódniczkę.
- Wyglądamy świetnie! - krzyknęłam a taksówkarz tylko pokręcił głową uśmiechając się w tylnie lusterko.
- Trzymamy się planu.- szepnęła Ann.
- A jak nie wypali,albo nie przyjdzie?
- To bawimy się jeszcze lepiej.-puściła mi oczko a ja tylko wybuchłam śmiechem.
Wspominając co zrobiłam z Nastolatką? To poszła na nockę do koleżanki. Zaraz po powrocie powiedziałam jej co się wydarzyło i,że Harry dla mnie wcale nie istnieje. Prze te parę dni ani nie spotkałam Dave ani chłopaków a tym bardziej nie Stylesa. Dopiero za parę minut mogę spotkać się z nimi. Przez pierwsze dwa dni dużo płakałam,myślałam tylko i wyłącznie o Harry'm. Przez dwa dni z nikim nie rozmawiałam, telefon wyłączyłam i udawałam przed całym światem,że jestem chora. Nagle taksówka się zatrzymała a my wysiadłyśmy spoglądając na budynek. Mnóstwo fanek. Podobno są bardzo popularnym zespołem w Anglii? Przecież już byli jak chodziłam z Lukiem. To teraz są popularni na całym świecie. Weszłam do środka. Słychać było nagłośnienie,próby mikrofonu i mnóstwo ludzi,którzy już się gromadzili pod sceną. Zajęłam miejsce przy barze. Uśmiechnęłam się widząc tego samego barmana co ostatnio.
- Znowu się spotykamy. - uśmiechnęłam się a On spojrzał na mnie również posyłając uśmiech.
- Cieszę się bardzo.- podał dłoń a najpierw odstawił szklankę,którą wycierał.
- To jest Anne a to przemiły barman,który rozdaje za darmo drinki.- podali sobie dłonie.
W między czasie Ann zamówiła dwa drinki na dobry początek a ja zaczęłam obserwować ludzi. Pięć minut później zaczęli.

Weszli na scenę. Wszystkie fanki zaczęły krzyczeć i skakać. Od razu było słychać mocne wejście ze strony gitar elektrycznych. 
Zaczął Luke:
- Hey!Hey!..Hey! That's What I like about you! - pokazał palcem wskazującym na Calum'a.
Sama się uśmiechnęłam i zaczęłam popijać drinka przez niebieską słomkę.
Bardzo dobrze pamiętam każdy koncert. Kiedy się dużo naśmiałam a kiedy płakałam bo akurat zagrali coś co powodowało,że płakać się zachciało. Ciągle patrząc się na scenę trzymałam się planu oczekując kiedy Luke podejdzie.
- I co dziewczyny smakują drinki?- wychylił się zza blatu brunet patrząc na nasze szklanki.
- Bardzo.. mocne.- dodała Ann.
- Zatańczysz?- wyciągnął przed nią dłoń i uciekli. Widziałam tylko dzikie ruchy Ann podczas,gdy chłopaki z zespołu 5 Seconds Of Summer dawali czadu. Nagle zobaczyłam przed sobą Dave,który trzymał w ręce piwo.
- Hej! Czemu nie siedzisz z nami?
- Cześć! A co ty nic nie wiesz?
Oparłam się o blat i zaczęłam rozmowę z kumplem,który zajął tymczasowe miejsce gdzie siedziała Przyjaciółka.
- No co się stało?
- Nie jestem już z Harry'm i to jest główny powód dla,którego nie siedzę z wami.
- Jak to? Chwila..Zaręczyny nie wypaliły?- spojrzał na mnie czekając,aż mu odpowiem.
- Hahh.. Czyli Taki jest Harry. Nic wam kompletnie nie powiedział. Tak,bo powiedziałam mu nie. Jeszcze tego samego wieczoru pojechałam do Niego,aby mu wyjaśnić. No,ale jak zajechałam okazało się,że był zajęty bo musiał ruchać pół nagą Kate.
Biorąc łyk piwa Dave się zachłysnął. - Że co? Wiedziałem,że to zjebie.
- Dave ja mu nie dam drugiej szansy. Nie ma takiej możliwości. - Spojrzałam na lożę,gdzie siedzieli chłopaki i właśnie doszedł Harry,który spoglądał w naszą stronę.- Kochałam go,a On tak po prostu to zjebał.
- Jebany chuj.- wstał i odszedł zostawiając nawet piwo.
Nagle usłyszałam głos jakiegoś mężczyzny,który powiedział,że Luke wybierze jedną fankę,którą zaprosi na scenę.
Momentalnie opuścił miejsce przy mikrofonie i zaczął śpiewać idąc między fanami:

I remember the day you told me you were leaving
I remember the makeup running down your face
And the dreams you left behind you didn’t need them
Like every single wish we ever made
I wish that I could wake up with amnesia
And forget about the stupid little things
Like the way it felt to fall asleep next to you
And the memories I never can escape
'Cause I’m not fine at all

Stanął przed mną i zaczął śpiewać powtarzając ten sam tekst. Nagle chwycił moją dłoń prowadząc  z powrotem na scenę. Widziałam mijając Ann,która nam kibicowała i biła brawo jak tysiąc innych ludzi. Było to bardzo miłe uczucie. Po skończeniu piosenki przytuliłam blondyna dziękując za to i zeszłam z sceny dołączając się do Ann.
- No! To połowa planu już za nami! Ale słodko wyglądaliście!- przytuliła mnie przyjaciółka,lecz nie zwracałam uwagi na nią. Spojrzałam na lożę,gdzie był Styles,którego tam już nie było tak jak Dave'a. Chciałam sobie strzelić w policzek. Po co do tego wracać. Do Niego? Nas już nie ma. I nie będzie. 
"Myślałam,że mnie Kochasz Styles "

Byłeś.
Kochałeś.
Zawirowałeś mój świat.
Zdradziłeś.
Zostawiłeś.
I jak cię tu kochać?
------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej ;)
Jak się podoba? 
Trochę zamieszanie :) Ale wydaje się spoko :)
Do next tygodnia ;))

niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział 27: Jeszcze nie teraz.

Popchnęłam duże drzwi wchodząc do kawiarni. Byłam umówiona z Tatą. Oczywiście na ciepłą czekoladę a na co innego. Uśmiechnęłam się widząc Ojca na końcu restauracji. Zatrzymując się przy stoliku dla dwojga przewiesiłam granatowy płaszcz i ucałowałam policzek mężczyzny.
- Byliśmy umówieni na trzynastą.- rzekł spoglądając na zegarek.
- Tak,wiem przepraszam za spóźnienie. Byłam jeszcze z Harry'm na zakupach.
- Może przedstawiłabyś mi tego całego Harry'ego?Albo chociaż powiedz coś o nim?Czym się zajmuje? - dodał odbierając dwie filiżanki od kelnera.
- Harry ma firmę.
- Dużo starszy jest od ciebie? - wziął łyk ciepłej cieczy.
- Dwa lata.
- Nie najgorzej. Mama też była ode mnie dwa lata młodsza. To chyba jakieś przeznaczenie.A planujesz z nim jakąś konkretną przyszłość?
- Tato, czuję się jak na policji. Obiecuje ci,że na kolejnym spotkaniu porozmawiasz sobie z nim.
- Cieszę się,że poznam przyszłego zięcia.
- Tato.- napiłam się czekolady.- A jak u Dziadków?
- Wiesz, dzwoniłem wczoraj do nich. Są zdrowi, dobrze się czują i czekają aż znowu przyjedziemy.
- Najszybciej na Święta.
- To już prawie za pięć tygodni.
- Niedawno były wakacje, teraz już prawie zima. - spojrzałam za okno gdzie sypał śnieg. Za dziesięć dni skończy się listopad. Bardzo szybko w tym roku zaczęła się zima.
- A jak rozprawa? Wspominałaś,że z nią rozmawiałaś?
- No tak.. Chciała po prostu wrócić. Chciała żyć po staremu.
- Nie zgodziłaś się?- spojrzał na mnie.
- Oczywiście,że nie. Proszę cię. Jeśli po wynikach na używki nic jej nie wyjdzie to zabiorą mi Alex.
- Nie możesz mówić,że zabiorą bo dalej nie jesteś prawną opiekunką. Musisz walczyć.
- Wiem,ale z Emmą tak łatwo nie będzie. Dopiero kolejna rozprawa będzie za trzy tygodnie. Bez sensu.
- Damy radę.- położył swoją ciepłą dłoń na moją.
Spojrzałam na Ojca. Był bardzo pewny wygrany,aż za bardzo. Miejmy nadzieje,że wygram i raz na zawsze pozbędzie się byłej przyjaciółki.
- Muszę lecieć. Za pięć minut kończy mi się przerwa na lunch. Do zobaczenia Kochanie ucałuj ode mnie Alex. - wstał poprawiając marynarkę i przytulił mnie wychodząc z kawiarni z dużą skórzaną teczką.
Sama postanowiłam się zbierać. Ubrałam na siebie mój płaszczyk i również opuściłam kawiarenkę. Idąc ulicą czułam mroźne śnieżynki,które opadały na mnie. Mijając dwie uliczki przypomniałam sobie,że dziś o osiemnastej mam kolację z Harry'm. Pierwszą myślą jest co zaserwuję a drugą co ubiorę. Zaraz po przyjściu do domu muszę przeszukać szafę. Kilka minut później będąc na mojej dzielnicy odczułam,że ktoś mnie obserwuje. Sprawdzałam dwa razy odwracając się do tyłu,ale nikt nie szedł. Wcale się nie denerwując żwawo szłam dalej. Widząc kamienice,w której mieszkam przeszłam na drugą stronę. Cień dalej ze mnie nie schodził. Wciąż miałam odczucie,że ktoś mnie po prostu śledzi. Dziwnie się czułam. Metr przed furtką,która odgradzała wejście na posesję,gdzie stała kamienica zderzyłam się z wysoką postacią.
- Megan, gdzie się tak śpieszysz?
Podniosłam głowę i zobaczyłam wysokiego bruneta,który był ubrany w ciemną zimową kurtkę. Poznałam,że jest to kolega Styles'a,czyli Dave.
- Matko Dave. Śledzisz mnie?
- Co?- spojrzał na mnie z zdziwieniem.
- Nie nic,nic.
- Ej czekaj.- złapał mnie za rękę powstrzymując odejście.
- Szedłem chodnikiem,ponieważ dostałem nakaz,aby porozmawiać z jednym z mieszkańców na tej dzielnicy i po prostu cię zobaczyłem. Sądzisz,że jesteś obserwowana?
- Nie.. No może. Czuję,że ktoś mnie śledzi. Byłam na spotkaniu z Tatą i zaraz potem kiedy wyszłam miałam takie odczucie. Odwróciłam się kilka razy,ale znanej twarzy nie rozpoznałam.
- Może Emma cię obserwuje.
- Myślisz? Ale poznałabym,że to ona.
- Nie koniecznie. Mogła mieć założony kaptur, siedzieć w aucie. Różnie mogło być. Jeśli się to powtórzy lepiej sprawdzić to i dzwoń do mnie po prostu. A teraz zmywaj się do domu,bo jest zimno.
- Do zobaczenia. - wtuliłam się w chłopaka i podbiegłam pod frontowe drzwi wpisując kod a następnie udałam się na trzecie piętro wchodząc do mieszkania. Ściągając ciepłe ubrania udałam się do kuchni wstawiając wodę na herbatę a następnie poszłam do sypialni szukając odpowiedniej sukienki na dzisiejszy wieczór. Przesuwając kolejny wieszak nie miałam już siły. Tyle ich jest,że nie umiem się zdecydować. Ma być normalna i jednocześnie elegancka. Nagle usłyszałam trzask drzwi. Pewnie Alex wróciła do domu.
- Hej! Gdzie jesteś?
- Cześć, w sypialni.
Odwróciłam głowę widząc nastolatkę w pokoju.
- Czego szukasz?
- Sukienki na randkę,którą mam za sześć godzin.
- Uuu. Nieźle. No to czekaj.
Podeszła do szafy a ja ze zmęczenia poszłam do kuchni zaparzyć herbatę i wracając usłyszałam głos Alex,że znalazła odpowiednią.
- Może ta? (Sukienka,którą pokazała Alex )
- No powiem ci,że.. Masz gust.- kiwnęłam głową. A buty?
- Te.- wyciągnęła na obcasie półbuty.
- Dziękuje za pomoc.
- Nie ma sprawy. Ale słuchaj! Mam dla ciebie dwie wiadomości!- skakała pełna radości.
- Pierwsza?- wzięłam łyk ciepłej zielonej herbaty.
- Gram główną rolę w przestawieniu Romeo i Julia.
- Świetnie!- przybiłam piątkę dziewczynie.- A druga?
- Mój kolega, w którym się trochę podkochuje chce dziś tu przyjść pogadać.
- Uuu. Czyżby pierwsza miłość?
- Miejmy nadzieje! Boże,ale się cieszę!
- To co ubierasz?
- Nie wiem noo.. jakąś bluzę i dżinsy?
- Oszalałaś?!- wstałam kładąc kubek na szafkę. - Zaraz ci coś znajdziemy. - zaczęłam ponownie szukać w szafie.


17:35
Oglądając się w lustrze poprawiając rozpuszczone włosy. Nagle po całym mieszkaniu rozszedł się dźwięk dzwonka do drzwi. Stwierdziłam,że albo to Harry lub ten kolega Alex.
- Otworzę!- krzyknęła nastolatka.
Otworzyła drzwi.
- Luke?
Prawie się zabiłam stojąc w butach słysząc te imię. Znowu będzie awantura. Modlę się,aby Harry na to wszystko nie wszedł.
- Co tu robisz?- wyszłam z pokoju widząc wysokiego , umięśnionego blondyna ubranego zupełnie na czarno: ciemne przecierane spodnie i luźna bluza.
- Również miło cię widzieć.- odrzekł zmierzając mnie wzrokiem od głowy po szpilki.
- Randka?- dodał.- Hmm niech zgadnę z Styles'em?
- Alex idź do swojego pokoju.
Dziewczyna odwróciła się i po prostu nas opuściła. Oparłam się o ścianę obserwując Luke.
- Więc?
- Przyszedłem się upewnić czy będziecie w sobotę.
- Tak będziemy.- zrobił krok w moją stronę stojąc bardzo blisko.
- Wyglądasz bardzo..- nie dokończył ponieważ drzwi zostały otwarte a wysoki chłopak ubrany w czarny garnitur z białymi różami stanął w progu.
- To ja się zmywam.- próbował wyjść,ale przeszkodził mu Styles.
- Musimy chyba pogadać. Potrzymaj Meg.- przekazał mi kwiaty i wyszli z mieszkania.
- Ejjj? Gdzie wy idziecie?- wyszłam na korytarz opierając się o balustradę widząc jak schodzili po schodach.
-Wróć do mieszkania zaraz będę Kochanie.- spojrzał w górę Harry a Ja tylko pokiwałam głową.


Weszłam do mieszkania idąc prosto do okna,z którego widać ulicę. Ujrzałam ich. Harry był zdenerwowany widać było to po nim. Mam nadzieję,że do bójki nie dojdzie. Nagle Luke kładzie rękę na ramieniu Styles'a i po prostu odchodzi. Harry wpatruję się w oddalającego się blondyna. Ten natomiast wsiada do mustanga i spogląda jeszcze w moje okno gdzie stoję. Wbija wzrok we mnie (czuję to) i nagle opuszcza głowę odjeżdżając. Harry również spogląda na mnie i udaje się do kamienicy. 
Mam nadzieje,że Brunet powie mi co On tamtemu powiedział. 
Rozkładam sztuce przy stole słysząc jak wchodzi Harry. Odwracam głowę i widzę wkurzonego chłopaka. Siada przed mną i bez żadnej sprzeczności łapie mnie za biodra usadzając na swoich kolanach. Odkładam ścierkę na stół a Styles wpatruje się we mnie cały czas. Czuję się strasznie. Albo mnie zaraz spoliczkuje albo w jakiś inny sposób zabije.
- Harry ja..- spojrzałam mu w oczy a On był tylko myślami gdzieś indziej. Był po prostu nie obecny. 
- Kochasz go dalej. 
- Oszalałeś?
- To po co tu był!? Gdyby mu nie zależało olewałby ciebie! 
- Spytał się czy będziemy na tym koncercie.
- Ahh. czyli ciebie też zaprosił Sukinsyn. Nie wieżę, że przyszedł po to właśnie. Mógł to zrobić telefonicznie. 
- On tu tylko po to przyszedł. Słyszałam jak rozmawiali.- wtrąciła się Alex stojąc w progu.
Przejechał ręką po twarzy i spojrzał na jedzenie przygotowanie przez mnie.
Michel
- Wieże wam już. I jemu niestety też. To co jemy?
Wstałam z miejsca i usiadłam naprzeciw. 
- Alex z nami nie je?
- To tylko nasza kolacja. 
- Tak w ogóle to pięknie dziś wyglądasz. Pewnie też ci to powiedział.
Spojrzałam na makaron,który nabiłam widelcem. Wiedziałam,że chodziło mu w tym momencie o Hemmings'a. Spojrzałam na Niego. Jadł i wpatrywał się w talerz. Między nami trwała dosyć długa cisza dopóki nie usłyszałam kolejny raz dźwięk dzwonka. Ponownie Alex powiedziała ,że otworzy.Usłyszałam głos jakiegoś chłopaka. Nagle weszli do kuchni. Odwróciłam się widząc wyższego od Alex chłopaka. Był po twarzy miły. Czarne włosy,elegancko ubrany. Spoko dziecko.
- To Michel. - podniósł rękę witając się z nami. - A to Megan i jej chłopak Harry. 
- Miło cię poznać Michel. - dodałam i odeszli. Odwróciłam się do chłopaka.
- Chłopak?
- Jeszcze nie.- powiedziałam. 
- Możemy się przejść?
- Jasne. - wstałam i razem z Nim udałam się do końca korytarza zakładając na siebie ciepłe okrycia. 
- Za 15 minut jesteśmy. Proszę nie cudować.- dodałam wchodząc do tymczasowego pokoju Alex. Obydwoje kiwnęli głową a my wyszliśmy.


Pięć minut później spacerowaliśmy trzymając się za ręce po pobliskim parku. Było bardzo miło. Księżyc mocno świecił a na niebie było mnóstwo gwiazd. Przestało padać. Minęliśmy parę osób i usiedliśmy na ławce. Lampy świeciły bardzo jasnym światłem, wiatr wiał dosyć mocno,ale nie zwracaliśmy na to aż tak bardzo. 
- Megan?- odwróciłam głowę spotykając oczy Harry'ego.
- Ja cię bardzo przepraszam. Jestem po prostu zazdrosny. Ale gdyby mi na Tobie nie zależało to już dawno nie byliśmy razem. Jesteś za bardzo dla mnie ważna. Tak naprawdę nie zasługuję na Ciebie, ale pieprzyć to.
Wstał i uklęknął przed mną.
- Wiem,że za szybko ale jesteś tą kobietą, dla której zrobiłbym wszystko. Wyjdziesz za mnie?- spojrzałam na czerwone pudełko w kształcie serduszka,które po chwili otworzył, a Ja zamknęłam.
- Harry Jeszcze nie teraz. 
- Czemu?- wstał patrząc na mnie.
- Nie jestem gotowa. Nie planuje jeszcze ślubu,dzieci, rodziny.. Nie chcę.
Wstałam widząc trochę złego chłopaka. Wiem,że go zdenerwowałam. Nie potrafię. Nie chcę. 
- Przepraszam cię.- ucałowałam Jego policzek i tak po prostu odeszłam.
Idąc ścieżką odwróciłam się raz widząc jak Harry siedzi na ławce. Wcale się nie patrzył w moją stronę. 



Weszłam do domu całkiem mokra. Znowu się rozpadało. Sama w drodze się rozpłakałam. Bardzo mi go żal. Poświęcił się,a Ja go odtrąciłam. Mam tylko i wyłącznie wyrzuty sumienia do siebie. Do nikogo więcej. W całym mieszkaniu było cicho i ciemno. Weszłam do salonu,gdzie siedziała na parapecie Alex.
- Co się stało?- spytałam a dziewczyna spojrzała na mnie z łzami w oczach.
- Powiedziałam mu,że zakochałam się w nim,a On tak po prostu wyszedł. - wtuliłam się w nastolatkę głaszcząc po głowie.
- A ty? Gdzie Harry?
- Oświadczył mi się. 
Spojrzała na moją prawą dłoń i na mnie.
- Ale nie masz pierścionka??
- Bo powiedziałam mu,że nie chcę.
Wybuchłam płaczem widząc Harry'ego,który otwiera drzwi do Range Rover'a. Wsiada do auta i odjeżdża. 
Nie wybaczy mi tego.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jak sie podoba?
Liczę na komm :33
Do next week :))