piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział: 30 - Kim Ty do cholery jesteś?

Minęło parę dni albo i więcej odkąd widziałam po raz ostatni Harry'ego. Nawet sama już nie wiem co na ten temat myśleć? Czasem tęsknie za nim, czasem widząc podobne auto spoglądam na kierowce czy to nie On. Ale za to polepszyłam kontakt z Lukiem. I tu jest głównym problem. Posłuchałam Ann i to był błąd. Mogłam nie iść na ten koncert. Bo tak właściwie od tego się to zaczęło?
Usiadłam z gorącym kubkiem na parapecie obserwując pogodę na dworze. Padał śnieg. Dzisiaj wszyscy przekładając kartkę w kalendarzu,gdyż skończył się jeden miesiąc a zaczął się kolejny,czyli Grudzień. Na rynek mody weszły płaszcze i ciepłe kurtki. Temperatura się całkiem obniżyła i zaczął się robić mróz. A to wszystko wchodziło w całość dając nazwę - Zima. Wracając do Luke. Ciągnie mnie coś do niego,ale nie mogę tego nazwać miłością. Często jest moim pośrednikiem. Pytam się go o Styles'a ten pewnie o mnie też. Nagle usłyszałam trzask drzwi i krzyk Alex,że wróciła.
- Brr,ale zimno.- weszła do pokoju pocierając rękami ciepły fioletowy sweter.
- Siadaj ugrzej się.- podałam jej kubek herbaty i zajęła moje tymczasowe miejsce.
- Pamiętasz co jest dzisiaj?
- Dzisiaj?- próbowałam bić się z myślami co jest dziś i coś ważnego,bo mnie powiadamia Alex.
- Zapomniałaś! Dzisiaj za dwie godziny jest mój występ.
- Ahh! No właśnie! Tak,tak pamiętałam.- pokiwałam głową, Jak mogłam zapomnieć? To pierwsza ważna rola dla Alex.
- Z kim się wybierasz?
- A mam z kimś iść?
- No skoro rodziców nie mam, to chociaż zabierz jakiegoś chłopaka może.. Luke?
- Oszalałaś.
- Mówię serio.
- Oczywiście,że- zobaczyłam na uśmiech dziewczyny- ..,że Nie.- skończyłam zdanie i wyszłam z salonu udając się do sypialni.
A może? Może to jest dobry pomysł? Nie.. To zły pomysł. Najlepiej to zrobię tak. Wezmę Ann i będzie po sprawie. Podeszłam do przesuwnej szafy wyciągając czerwone pudełko z pamiątkami. Bałam się je po raz kolejny otworzyć,ale chciałam żyć znowu wspomnieniami chociaż to może mi radość zapewnić. Pierwsze co ujrzałam było to samo zdjęcie co widział Harry. Bardzo dobrze pamiętam ten dzień kiedy zrobił mi jazdę,że go kocham. Przejechałam palcem po rozwalonej szybce.
- Co robisz?
Odwróciłam głowę widząc Młodą w pokoju. Szybko wpakowałam rzecz i zamknęłam pudło wkładając do szafy na trzecią półkę.
- No zadzwoń do Luke.
- No nie.. Przecież my nie jesteśmy razem,tylko polepszamy relacje.
- Polepszacie? Siedział ostatnio cały dzień i chyba noc? Aha.
- Młoda..- pokiwałam jej palcem grożąc.
- No co?- zaczęła się śmiać.
- Lepiej się szykuj jest coraz mniej czasu.


Siedziałam na  łóżku wpatrując się w czerwoną starowieczną suknię.
- No dobrze wyglądasz.- spoglądałam na brunetkę licząc,że skończy marudzić i tak wyjdzie.
- Ale to bez sensu wygląda.
- A kto ci ten strój dał.
- No Pani.- dodała zdenerwowana.
- No to musisz tak iść. Chodź Luke czeka na dole.- rzekłam widząc ponownie uśmiech na jej twarzy.- I to mi się podoba.- wyszłyśmy z pokoju.
Założyłam czarny płaszczyk z złotymi guzikami a dziewczyna podobny tylko,że był beżowy. Ubrana w dżinsy i biały sweter oraz botki i płaszcz wychodzę z domu razem z Nastolatką. Przekluczam kluczami drzwi ,które później lądują w torebce schodząc na dół. Popychając główne wrota widzę czarnego mustanga oraz Luke,który siedzi robiąc za kierowcę.
- Cześć Luke!-przybiła mu piątkę.- Cześć Alex.. Hej.- dodał spoglądając na mnie na co mu to samo odpowiedziałam.
- To gdzie jedziemy?
- Do szkoły.- dodała i ruszyliśmy.
Kilka minut później podjeżdżamy pod budynek. Dookoła mnóstwo samochodów oraz ludzi z czego tworzy się tłum. Wysiadam z samochodu czując wiatr w włosach i widząc przy uliczkach wysokiego bruneta oraz chłopaka z buszem włosów na głowie. Kurwa nie.
- Harry?- podeszła do mnie Alex.
- Idź bo się spóźnisz. - kiwnęła głową i pobiegła w stronę wejścia.
- Cześć.- przywitał się ze mną Dave a Harry kątem oka spoglądał na mnie.
- Cześć Megan.- spojrzałam na jego mocną zieleń,którą ciężko nie było zauważyć. Był bardzo poważny i zarazem delikatny. Śnieg pruszył a my staliśmy przed budynkiem.
- Chodź.-podszedł do mnie Hemmings a Styles dotknął moją dłoń,która się tylko przesunęła po jego dłoni niczym liść z wiatrem. Spojrzałam trochę smutna widząc złego Harry'ego. Coś się szykuje.
Blondyn objął mnie w pasie przyciągając do siebie idąc ku wejściu. Wiedziałam,że słuchając innych źle poskutkuje. Wiedziałam! Przekraczając próg szkoły poczułam specyficzny zapach szkoły czując się tutaj jak dziesięć lat temu. Nic się nie zmieniło chyba poza nauczycielami. Dwóch młodych chłopaków wręczyło nam kartkę z opisem przedstawienia pt. "Romeo i Julia". Za pomocą strzałek,które robiły za oznakowanie. Idąc długim korytarzem zaszliśmy na sale gimnastyczną. Cała sala wypełniona była krzesłami a na drugim końcu stała scena z czerwoną kurtyną. Zajęliśmy miejsca na plastikowych krzesłach razem z innymi ludźmi. Spojrzałam w stronę sceny. Wyszła Pani dyrektor i zaczęła swoją przemowę.
- Witam serdecznie wszystkich zgromadzonych.Uczniowie szkoły chcieliby Państwu pokazać jak piękną sztukę Szekspira pt. "Romeo i Julia". Zapraszam do oglądania. Kurtyna w górę!-dodała i zeszła ze sceny robiąc hałas obcasami. W jednym momencie kurtyna uniosła się ku górze. W tle był jakiś las i zamek oraz Alex i ten cały jej kolega co był u nas w domu.
- Ładnie wygląda.- szepnął Luke- A jak narzekała,że się jej nie podoba.- uśmiechnęłam się.
- Muszę na chwilę wyjść.- pokazał na telefon i powoli wstał wychodząc.
Aha?

Godzinę później Alex umiera wraz z kolegą i wchodzi narrator kończąc występ. Bardzo mi się podobało. Wstaję wraz z innymi osobami zgromadzącymi w tym miejscu i zaczynam klaskać kiedy wszyscy kłaniają się. Dalej nie ma Luke. Zapalają się światła a kurtyna całkiem zeszła na dół. Super!
Zabieram płaszcz przewieszając go przez ręce i zmierzam ku wyjściu z sali. Postanowiłam,że pójdę do Alex jej głównie pogratulować. Idąc ponownie tym samym korytarzem usłyszałam strzał,który wybrnął z broni. Wszyscy ludzie nagle zaczęli panikować,uciekać. Ja sama również biegłam ku wyjściu. Między oknami ujrzałam dzieci przed szkołą. Mam nadzieje,że tam jest Alex. A gdzie jest Hemmings?
Zatrzymałam się na środku korytarza słysząc głosy kłótni,które dochodziły z jednej sali. Nacisnęłam klamkę do pomieszczenia numer 34. Otwarte. Zobaczyłam Harry'ego,który dusił przyciskając do ściany Luke a On go. Jedna broń leżała przy wyjściu a drugą w ręku trzymał Styles.
- Zostaw go!- z oczami pełnych łez stałam wryta na ich dwojga.
- Co wy odpierdalacie!- wbiegł Dave odpychając chłopaków.
- Uspokój się Megan.- zmierzał w moim kierunku Harry robiąc małe kroki trzymając w lewej dłoni czarny rewolwer.
- Odejdź... - robiłam kroki w tył.
- Pogadacie później. Psy już jadą. - rzekł Dave a Harry podszedł do mnie  biorąc na ręce i wyprowadzając z budynku.
- A co z Alex!? Puszczaj mnie!!- krzyczałam.
- Spokojnie Dave ją zabierze. My musimy pogadać.
Idąc ścieżką między ludźmi,którzy płakali,panikowali nawet się nie oglądałam. Widziałam tylko jak wtargnęła policja z bronią a my tak po prostu opuściliśmy teren szkoły a Styles wpakował mnie do samochodu.Widząc białe porshe. Czy zmienił samochód? Nacisnął jakiś przycisk i ruszyliśmy.
- Masz zamiar mnie zabić?
- Na twoją głupotę nie odpowiadam.- spojrzałam na jego uśmiech i skręcił w prawo.
W ciągu niecałych trzydziestu minut podjechaliśmy pod firmę Harry'ego. Wysiadłam pierwsza z auta idąc ku wejściu do budynku. Weszłam do środka i to co zobaczyłam całkiem mnie zaszokowało. Przy stole siedział Tom, Zac i Taylor,którzy segregowali torby małe, większe wypełnione marihuanną.
- No że to mnie nie zaszokowało.- stanęłam na środku pokoju spoglądając na miny zdziwienia chłopaków.
- Yy. Co tu robisz Meg?
- Ona już wie.- dodał wchodząc do środka zamykając drzwi.
- Co odjebaliście.
- Najpierw muszę z Megan porozmawiać. Chodź na górę.
- Ja nigdzie z Tobą nie idę. Mów tu!- pokazałam palcem na podłogę upierając się.
- Nie.- podniósł mnie przekładając na ramię i weszliśmy na górę. Wpuścił mnie do swojego biura. Usiadłam na skórzanym fotelu naprzeciw biurka.
- Kim Ty do cholery jesteś!?
- Kim jestem?.. Hmm.- usiadł naprzeciw mnie za kawałkiem drewna.- Może łatwiej będzie kim nie jestem.
Spojrzałam mu prosto w oczy a On znowu jak przed szkołą. Stał się całkiem poważny.
- Jestem...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Widzimy się 1 maja :D


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz