czwartek, 30 kwietnia 2015

Rozdział: 31 - Zaufaj mi.

- Kim jestem?
-Hmm. - dodał.- Jestem? Szefem szefów. Dilerem dilerów. Jestem drugim bogiem na ziemi. Jestem królem mrocznego świata Londynu.
Z każdym słowem robiły mi się ciarki na ciele,a gula podchodziła pod gardło. Nigdy nie pomyślałam,że On jest..? Aż do tego dnia.Chwila a Hemmings?
- Co będziesz siedzieć cicho? Tak kurwa jestem dilerem jak reszta ekipy z dołu. Od pięciu lat jestem w to gówno wplątany. Ale naprawdę Meg.- stanął przed mną.- Zależy mi na tobie.- odsunęłam fotel.
- Teraz? W takim momencie mi to mówisz? Może pobierzmy się, załóżmy rodzinę i jeszcze Ty mnie w to wplącz?
- Oszalałaś.- pokiwał przecząco głową.
- To czego ode mnie oczekujesz? Że rzucę się na ciebie pocałuje i zacznę błagać abyś wrócił? Może miałam dziś już taką przelotną myśl,ale jak widzisz.. Wyszło jak wyszło.- Wstałam patrząc się w jego oczy.
- Zależy mi.- poczułam od jego strony ten brak sił, jakby już nic nie umiał więcej zrobić.
Wszystko mi jedno.
- A co rodzina na to?
- Mama nie wie, siostra również. Tata mnie w to wrobił za czasów nastolatka.
- Interesujące. A Luke?-spytałam siadając na drewnianym biurku.
- Luke,Luke,Luke.Mam go zabić,abyś przestała o Nim myśleć.- oparł czoło swoje o moje wbijając wzrok w moje oczy.
- Zostaw mnie.- odepchnęłam go.- Czy ty sobie chociaż uświadamiasz kim jesteś?
- Uświadamiam. A ty? Powiedź jakbyś Ty mnie nazwała?
- Jednoznacznie..- przełknęłam ślinę patrząc prosto w jego zielone oczy.- Maszyna do zabijania. - zabrałam płaszczyk,który leżał obok.
- I co zamierzasz?
Zatrzymałam się przy drzwiach odwracając się w kierunku Harry'ego,który stał oparty o blat a ręce miał skrzyżowane.
- Odejść?
To chyba nie było pytanie.
- Chcesz tak zniknąć?
- Tak. Pasuje?
- Teraz możesz być wolny jak ptak. - ukłoniłam się pokazując środkowy palec i następnie wyszłam z pomieszczenia kierując się na dół metalowymi schodami.
- Przeżyłaś?
Zdziwił się Zac podchodząc do mnie.
- Żegnajcie skurwysyny. - wybiegłam z budynku na dwór.
Szłam,ale tak naprawdę sama nie wiem gdzie? Tak w ogóle to nawet nie zwracałam uwagi na pogodę. To co,że ubyło ponad 20cm śniegu. Mróz było czuć. Moje palce już wcale nie było czuć, zęby latały a ja dalej żwawo zmierzałam kolejny kilometr. Straszne jest to,że Harry mnie przez taki długi okres oszukiwał. A Luke? Wcale nie jest lepszy. Też pracuje dla niego. Jest sam jebanym dilerem. Bardzo przeżyłam to. Nigdy nie czułam się,aż tak oszukana. I to przez chyba dwie osoby ważne w moim życiu. Tak naprawdę myślałam o dalekiej przyszłości i to z każdym. I to z każdym nie wypaliło. Zatrzymałam się przy jakimś przystanku między lasem. Może jakiś autobus pojedzie?
Wychyliłam głowę w prawo,lewo. Nic. Ciemno. Nawet auta tu nie jeżdżą? Kolejne wyjście zadzwonić do Ann. Wyciągnęłam iPhone,kiedy chciałam coś z nim zrobić okazało się,że jest rozładowany. No to jestem w piekle. Owinęłam się bardziej szalem i podążałam dalej.

Około Dwie godziny marszu w całkiem nieznaną stronę daje popalić tym bardziej,że jest zima. Szłam  dalej nawet nie zwracam na to,że bardziej się boje. Idąc widzę parę metrów z zakrętu dwa małe światełka. Jednocześnie się powiększają i przybliżają. Zatrzymałam się na środku drogi widząc auto Hemmings'a,które się zatrzymuje.
Przerażona robię kilka kroków w tył słysząc otwieranie się drzwi.
- Megan..- podniosłam wzrok na wyższego blondyna,który miał podbite oko i sine gardło oraz parę innych zarys.
- Luke jak mogłeś.. - rozpłakałam się.
Pewnie tego bym nie zrobiła,ale czuję coś w środku jakby mówiło mi"zależy ci"
- Jak mogłem ci powiedzieć. Słuchaj bo jestem dilerem? Jak to sobie wyobrażałaś?
- Ale dlaczego.. Kurwa ufałam ci idioto.- rzuciłam się na niego z pięściami kiedy mnie przytulał.
- Wybacz..
- Ufałam ci..- pociągnęłam nosem.- Luke.- podniosłam wzrok i widziałam to co chciałam widzieć.
- Wsiadaj zimno jest.
Puścił mnie z uścisku dając wolność,kiedy ja z wykończenia zajmuję ostatecznie miejsce pasażera. Czemu właściwie to robię? Minutę temu mówiłam mu jak go bardzo nienawidzę teraz siedzę w jednym samochodzie? Heloł?
- Dlaczego mnie szukałeś?- spojrzałam na zmasakrowaną twarz,na której pojawił się uśmiech.
- Myślałaś pewnie,że to zrobi Styles?
- Nie do końca,ale przypuszczałam.
- Przyjechałem do firmy zaraz jak wyszłaś. Harry wszystko mi powiedział. Siedział z wódką rozwalając scyzorykiem blat biurka. Wkurzyłem się i zacząłem cię szukać.
- Miło z twojej strony. - pocierałam zmarznięte nogi,w dżinsach.
Zima- największe cholerstwo.
Zobaczyłam,że Luke podkręca korbkę z ogrzewaniem na fulla i podgłaśnia radio. Powoli uspokajam swoje emocje widząc część Londynu.Nagle Luke zjeżdża na pobocze i wyłącza pojazd. Aha?
Odwraca głowę w moim kierunku. Wyciąga dłonie podnosząc moje ciało i usadzając mnie na swoich kolanach jednocześnie stykając plecami kierownicę. Twarz dzieli kilka centymetrów a ja zdziwiona wbijam wzrok na Luke.
- Muszę z Tobą poważnie pogadać.
- Robisz to właśnie.- uśmiechnęłam się.
- Skoro..- przejechał po włosach.
- Skoro?
- Skoro z nim już nie jesteś. Może warto dać nam szansę?
I właśnie w tej chwili zapala mi się zielone światło. : Droga wolna?
Kładę dłonie na jego policzki dalej patrząc w jego oczy.Na razie w głowie mam jedną myśl.
Gdyby Harry'emu zależało siedziałby tu teraz ze mną. Gdyby mu na mnie zależało nasz związek potoczyłby się inaczej. W końcu decyduje się na ruch. Przybliżam głowę składając delikatny pocałunek a On to odwzajemnia. Nagle chce więcej, więcej i więcej. Pogłębiamy ten pocałunek dodając języki. Nasze ciała współpracują ze sobą a serca przyśpieszyły tempo. Znowu czuję się jak za dawnych lat. Coś pięknego....


Do widzenia Styles.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej :)
Jak się widzi? Myślę,że good ;) Do next week :**

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz