piątek, 15 maja 2015

Rozdział:32 - Dla Ciebie rzucę wszystko.

Siedząc przy stole w towarzystwie Alex myślałam co będę dziś robić. Ciągle przed oczami mam wczorajszy wybyrk z Lukiem. Tak właściwie to ja zrobiłam. Ja zaczęłam.
- Będziemy tak długo jeszcze siedzieć w ciszy?
- Co,co?
- Pytałam się czy będziemy jeszcze tak długo milczeć. A tak w ogóle to.. Gdzie ty wczoraj byłaś? Przywiózł mnie tu Dave nic nie powiedział gdzie jesteś,nie zadzwoniłaś. To że jestem młodsza, to nie znaczy,że się nie martwię? W ogóle słyszałaś te strzały? Policja coś mówiła,że to jakieś wybryki młodzieży. Ale nie jestem co do tego pewna. 
Spojrzałam na nastolatkę nie wiedząc co mam jej tak właściwie powiedzieć. Chciałabym jej zacząć od początku, od tego najważniejszego w tym wszystkim faktu,że Harry jest złym człowiekiem. Luke też tak właściwie no i Dave również. Wszystko chciałabym jej powiedzieć,ale nie mogę. Zrozumiałaby,ale nie mogę.
- Ta słyszałam. Może policja ma racje? Pewnie jakieś dzieciaki zrobiły sobie mały dowcip. Jeśli chodzi gdzie byłam musiałam porozmawiać z Lukiem.
Dziewczyna spojrzała na mnie kątem oka i kiwnęła głową rozumiejąc moją wypowiedź. Nie chce nic jej mówić,najlepiej będzie jak nic nie będzie wiedzieć.
- A właśnie.. Był listonosz. - wstała podchodząc do blatu.- Tu masz list z sądu. 
Zabrałam , otwierając list.
Dokładnie przejrzałam każdą literkę myśląc nad sensem zdania. Kiedy ujrzałam podpis adwokata i wyznaczony termin ułożyłam sobie w głowie,że to jest termin rozprawy na temat praw nad Alex.
- I co?
- Kolejna rozprawa.- wstałam wyrzucając kawałek papieru do kosza.
- Kiedy?
- Za tydzień.
- Równo przed świętami. A jeśli.. Nie będziesz się mną opiekować? Ja nie chce do niej wracać. Rozumiesz? Nigdy jej tego nie wybaczę,jak nas potraktowała.
- Wiem Alex, ale.
- Co?- spojrzała przygnębiona, zła.
- Jeśli sąd podejmie taką decyzje nic nie zrobimy. 
- Chcesz się poddać?
- Nie skądże.
- Z twojej wypowiedzi wynika,że się chcesz tak po prostu poddać. - Wstała raptownie kierując się korytarzem.
- A ty gdzie?- dogoniłam ją,kiedy się ubierała.
- Do koleżanki. Będę wieczorem.
- Chwila.. Myślisz,że jak u mnie mieszkasz to będziesz sobie tak o wychodzić? Pokłóciłyśmy się i będziesz tak uciekać przed rozmową.
- Nie po prostu chce się z przyjaciółką spotkać. Co nie mogę? Zabraniasz mi?
- Idź.- otworzyłam drzwi nastolatce,która wyfrunęła z mieszkania jak przeciąg. Nie patrząc na nic i na nikogo.
Zamknęłam drzwi wracając do kuchni myślałam nad zachowaniem Alex. Trochę mnie zdenerwowała. Dobrze wie,że walczę o jej dobro,ale chyba nigdy tego nie zrozumie. Ja nie mogę zrobić tak jak chcę. Teraz wszystko zależy od sądu. Usiadłam na drewnianym krześle spojrzałam na kubek z zimną zieloną herbatą. 
- Nawet herbata mi wystygła... - zdenerwowałam się. 
Oparłam głowę o blat myśląc kiedy ten dzień się już skończy gdy nagle usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi. Podniosłam się słysząc jak ktoś się perfidnie dobija. Wstałam i znowu ruszyłam w kierunku,który przemierzałam chwilę temu. Spojrzałam przez wizjer i nikogo tam nie było. Przekręciłam zamek i zobaczyłam opartego o ścianę Hemmingsa.
- Hej.- wszedł do mieszkania.
-Cześć.
- A młodej co? Mijałem ją,trochę zła była. Pokłóciłyście się?
- Ta... Nie ma to jak poranne kłótnie.
- Poranne? Masz zegarek w domu? Jest prawie dwunasta w południe. 
- Oj tam. Przyszedł papier z sądu. Wyznaczyli kolejny termin rozprawy.
- I co?
- Jest za tydzień. Alex stwierdziła,że mi już nie zależy na niej.
- Nie przejmuj się Młodą. Zabieram cię na przejażdżkę.
- Gdzie?
- Na przejażdżkę.
- Ale zimno jest tam.
- Przesadzasz. Masz 15 minut czekam na dole.- posłał oczko i wyszedł z mieszkania. 
Ja natomiast obróciłam się na pięcie idąc do sypialni znaleźć coś odpowiedniego na tą jego "przejażdżkę".


Wsiadłam do samochodu ubrana biały długi,ciepły sweter i w bordowe wzroki leginsy oraz buty emu. Do tego ubrałam ciemno zieloną kurtkę (parkę) oraz białe rękawiczki i czapkę.
- To gdzie jedziemy? - spytałam przekręcając gulkę z ogrzewaniem na maxa. 
- Zobaczysz. Jak dam ci znak zamkniesz oczy.
- Po co?
- Niespodzianka?
- No okejj.- odpowiedziałam z mniejszym entuzjazmem. Nie lubie takich rzeczy.
Jechaliśmy za miasto. Dookoła wszystko przykrywał śnieg. Dzieciaki rzucały się śnieżkami,jeżdziły na sankach. Wyglądało to bardzo dziecinnie.
- Już.
- Co już?
- Zamykaj oczęta.
- Ahh.
Położyłam dłonie na twarz tak jak mi kazano. Nagle zatrzymał się i wyciągnął kluczyki z stacyjki.
- Już??
- Nie!
Odkrzyknął zamykając drzwi. Nagle moje się otworzyły i pomógł mi wyjść. W jednej chwili z zimna zrobiło się jeszcze bardziej zimniej. Słychać było jakieś ptaki i nic poza tym. Poczułam jak obejmuje moją dłoń i ruszyliśmy przodem. Dalej byłam w niepewności dopóki nie usłyszałam charakterystycznego szumu,który każdy potrafi rozpoznać. Był to szum fal morskich. Uśmiechnęłam się lekko. Już wiedziałam o co tu chodzi. Zrobiło się jasno i ujrzałam morze, fale i pojedyńcze ptaki oraz dwa duże kamienie.
- Kojarzysz?
- Dwa lata temu lato, twój koncert?
- Idealnie.
Wtuliłam się w ciepłą kurtkę,a On objął mnie. Było naprawdę cieplej. Nigdy prze nigdy nie przyjechałabym tu w czasie takiej okropnej porze roku. Ale dla wspomnień warto.
- Mam jeszcze jedną niespodziankę.
Podeszliśmy bliżej jednego z głazów,na którym kazał mi usiąść.
Podciągnęłam nogi bliżej klatki patrząc co będzie robić Blondyn. Stanął tyłem do mnie patrząc w dal głębi morskiej,która się nigdy nie kończyła.
- Co masz w planie zrobić.
- Megan.- odwrócił się.- Nie chcę po raz kolejny spierzyć tej sprawy. Wiem,że po wczorajszym dniu jeszcze pewnie jesteś w szoku,ale nie mogę.. 
Wyciągnął broń zza paska pokazując mi ją.
- Masz zamiar mnie tu zabić?
- Nigdy,przenigdy. Dla Ciebie rzucę wszystko. Nawet to największe gówno w moim życiu,w które wplątał mnie Harry. 
Podszedł bliżej wody robiąc zamach bronią. 
- Zrobię to dla Ciebie. Od dziś zacznę nowe życie. Zero ciemnej strony.
Ponownie się odwrócił tyłem i wyrzucił w morze pistolet. Nie ma go. Pewnie teraz spokojnie schodzi na dno. Było to dla niego wielkie przełamanie. Zależy mu na tym i chyba na mnie. Styles tak nie zrobił. I to właśnie jest powód dla którego mogę Lukowi zapomnieć o całym wczorajszym zajściu. 
- Cieszę się,że to zrobiłeś.- podeszłam do niego stając ramie w ramię.
- Ja sam czuję ulgę. Wieczorem podjadę do chłopaków powiedzieć im,że odchodzę. Najwyższa pora. A teraz czas na koleją niespodziankę.
- Jaką tym razem? Przecież to była druga?
- Teraz jedziemy zrobić sobie tatuaż.
- Oszalałeś chyba. Ja nie chcę mieć żadnego...Nie!
- Nie masz nic do gadania.- przerzucił mnie przez ramie i zaczął biec po plaży w kierunku parkingu,gdzie zostawiliśmy nasz pojazd.
- Głupi jesteś.
- Ty też.
- Obrażasz mnie.- położył mnie na ziemie opierając o drzwi samochodu.
- Ja? Chyba ty mnie? 
Przysunął czoło tykając się o moje patrząc prosto w moje oczy.
- Jedziemy bo zimno. - odepchnęłam go i wsiadłam do samochodu.
Z powrotem jedziemy do stolicy do studia tatuażu. Jestem zła trochę na niego,bo nigdy nie planowałam żadnego. Odwróciłam głowę wbijając wzrok za mijające nas budynki,ulice,ludzie. Nagle Hemmings odszedł w zapomnienie. Wrócił On. Pan Styles. Tak naprawdę to zachowuje się jak jakaś dziwka? Nie żebym źle siebie oceniała,ale.. Z dnia na dzień zmieniam chłopaków. Faktycznie z Harry'm rozstałam się ponad dwa tygodnie temu,ale dalej czuję ten ból po nim. I wiem dobrze,że tak szybko nie odejdzie.Szczerze? Nie żałuje,że go poznałam. Tylko.. Daliśmy sobie za mało czasu,aby rozwinąć związek. Wszystko działo się zbyt szybko i zbyt szybko mnie ranił. Zawsze go kochałam. Ale nie odkochałam się w Luke'u- spojrzałam na chłopaka,który z bardzo dużym skupieniem prowadził pojazd. Nawet nie zauważył,że wpajam w Niego wzrok. Zbyt późno sobie uświadamiam co straciłam. A mogłam może przyjąć te oświadczyny? A może jednak.. Sama już nie wiem. Wciąż wracam do przeszłości. Głupio to brzmi,że czas przeszły nazywam kilka tygodni w tył. Ale w tym jest też sens. Stało i nie odwróci się to co już się uczyniło. 
- Wysiadasz? 
Ujrzałam dłoń Luke. Podniosłam swoje ciało i ruszyłam za nim do budynku. Na drzwiach w kolorach neonu pisał napis"Studiu Tatuażu".Chłopak wpuścił mnie pierwszą i zobaczyłam dookoła same obrazki różnych tatuaży.
- Luke poczekaj.- zobaczyłam wysokiego umięśnionego i zarazem łysego kolesia,który miał centralnie wszędzie dziary. 
- Jasne.- usiedliśmy na czerwonej sofie. 
- Co tak zamulasz? 
- Wydaje ci się.- próbowałam odesłać myśli na inną okazję.
- Znam cie zbyt długo.Więc..?
- Boje się tego..
- Hah.Będę cię za rękę trzymać jeśli chcesz.- zaczął się ze mnie perfidnie nabijać.
- Nie śmiej się ze mnie.
- Cześć Eddy!- zobaczyłam niskiego faceta,który wychodzi. Odwróciłam wzrok w inną stronę widząc jak na drugim końcu koleś trzyma pistolet,którym tworzy tatuaże.
- No zapraszam.- wbił wzrok na mnie. 
Przełknęłam ślinę wstając.
- To jej pierwszy raz Edd.
- Spokojnie nic groźnego ci nie zrobię. Siadaj.
Zajęłam miejsce na profesjonalnym fotelu oglądając się po pomieszczeniu. Niczym się nie różnił od tamtego. Wyglądał wręcz identycznie.
- Jestem Edd. Znajomy Luke.
- Megan miło mi.- uśmiechnęłam się.
- Więc Megan.. Wybrałaś jakiś? 
- Tak naprawdę to nie.
- A  myślałaś gdzie go byś chciała? 
- No też nie. Bo zmusił mnie do tego Luke.
- Oj nie ładnie Hemmings. Jak mogłeś ją namówić do takiego czegoś!? - zaczął się śmiać.
- Chciałem ją odznaczyć.- odkrzyknął.
- I co? Gdzie robimy dziarę?
- Hmm. Zawsze podobały mi się pod piersią. 
- No OK, pod którą?
- Lewą.
- A napis? Czy jakiś obrazek, literka?
- Napis. Niech będzie :Co mnie nie zabije to mnie wzmocni. 
- No to robimy.- podniósł mi koszulkę i zaczął jeździć po ciele. 
Minęło sporo czasu,gdy Edd powiedział,że skończył. Podeszłam do lustra patrząc na dziarę.
- Podoba się?
- Jest seksowna.- zobaczyłam w odbiciu,że obok chłopaka stał Luke.
- Też mi się podoba.- dodałam. 
- Dzięki Ed.- przybiłam mu piątkę.
- Do usług. Jak będziesz chciała kolejny to wiesz gdzie mnie szukać.
- Dzięki Stary.
Wyszliśmy z salonu z dobrym humorem. Cieszę się bardzo,że mam ten tatuaż. Bardzo mi się podoba.
- I po bólu!
- Wcale nie bolało.- przyznałam się zajmując obok Blondyna miejsce w aucie.
- Gdzie teraz?
- Do mnie? 
- No wypadałoby. Musiałby tą dziarę obejrzeć.- posłał mi uśmiech.
- Myślałam o kolacji Idioto.- klepnęłam go w kolano i ruszyliśmy pod moją kamienicę.

Dzień bez Ciebie jest Dniem udanym.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej :)
Podoba się? Sorry za opóźnienie,ale nie miałam czasu zbytnio ostatnio. :x
Teraz nadrabiamy straty do next weeku!!! :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz