czwartek, 21 maja 2015

Rozdział 33 : Wszystko przez Emme.

- Jedziemy do mnie.- stwierdził chłopak w trakcie drogi.
- Nie Luke.. Alex jest sama w domu.- próbowałam się wykręcić,ale dalej stawiał na swoje.
- Ile ona ma lat? Pięć? Ma skończone czternaście lat. Zadzwoń do niej,że ma nikomu nie otwierać drzwi i jutro rano będziesz na śniadaniu i tyle. Megan nie baw się w dobrą mamuśkę.
Spojrzałam na niego i wyciągnęłam telefon z kieszeni płaszcza.
Weszłam w spis połączeń i wybrałam dziewczynę naciskając zieloną słuchawkę. Jedno połączenie,drugie i usłyszałam jej głos.
- Hej.. Umm Meg miałam właśnie dzwonić.
- Coś się stało?
- Nie,nie.. Chodzi o to czy mogę spać u Rose?
Wzięłam głęboki wdech i pomyślałam o tym co mi powiedział przed chwilą Luke "nie baw się w dobrą mamuśkę"
- Okej..- wypuściłam powietrze po chwili namysłu.
- A czemu dzwonisz? Coś nie tak?
- Nie, tak dzwonie.
- To pa?
- Cześć.
Rozłączyłam się i zobaczyłam,że Luke wysiada. Wrzuciłam z powrotem do kieszeni otwierając drzwi. Zawiał wiatr, na ulicach było już ciemno. Lampy dawały światło na całej długości ulicy co jakiś metr. Dom przy domku. A jednak dalej tu mieszka.
- Myślałam,że tu już nie mieszkasz?
- Jestem przywiązany do tego miejsca.- zobaczyłam jak blondyn przekręca zamek przy jednym z bliźniaczych domów.
Otworzył drzwi i gestem ręki zaprosił mnie do środka. Pewnie weszłam i zapaliłam światło.
- Wiesz gdzie światło? Hmm. - uśmiechnął się pomagając ściągać ze mnie płaszcz.
- Było się tu parę razy.
Odpowiedziałam idąc za chłopakiem.
Wszystko obserwowałam. Nic się nie zmieniło. Ani kolor ściany ani mebel. Nic kompletnie. Dalej jest wszystko urządzone w Jego stylu- nowocześnie.
- To co robimy kolacje?- spytał otwierając lodówkę.
- Najpierw powiedz co mamy, a później co się nada na tą kolacje.
- Mamy sałatę, jakieś sosy,pomidor, dżem.
- Interesująco.
- Jednak coś zamówimy. - dodał wyciągając iPhone.
- Sushi czy pizza?
- Pizza.
- Wiedziałem.- pocałował moje czoło i wszedł w korytarz zamawiając kolacje.
Ja w tym czasie postanowiłam pozwiedzać mieszkanie. Kuchnia była połączona z salonem i były jeszcze drzwi przesuwne. Duże czarne jak połysk drzwi. Podeszłam zastanawiając się i przypominając czy one tu w ogóle były.
- Za 15 minut będą.
- Co tam jest?- pokazałam palcem na drzwi a Luke spojrzał na mnie.
- Sypialnia była kiedyś do góry. Pamiętasz?
- Ta..
- Stwierdziłem,że nie chce mieć jednej sypiali i z gigantycznego salonu zrobiłem jeden pokój jakim jest aktualna sypialnia.
- Chcesz zobaczyć?
- Jasne?- spojrzałam do niego,jakbym tego bardzo pragnęła.
Stanęłam prosto z twarzą do drzwi i zobaczyłam między moim dłońmi ręce Luke,które przesuwają drzwi. Wrota rozsunęły się na boki a moim oczom ujrzał się duży ciemny pokój z białym wielkim białym łożem oraz kolejnym drzwiami,które robiły za wejście do garderoby.
- Wow.
- Też mi się podoba.
Spojrzał w moje oczy a ja w jego. Uśmiechnął się lekko. Ja również. Była między nami jakaś dziwna magia pociągania. Nie czułam tego przy Harrym.
- Kocham cię.-podszedł bliżej i pocałował kładąc dłonie na moje policzka. Nie przestawaliśmy. Dalej się całowaliśmy robiąc krok w tył aż upadliśmy na  łóżko. Uśmiechałam się w środku za każdym pocałunkiem. Odwróciłam się i tym razem to ja górowałam. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Cholera kolacja.
- Pieprzyć kolacje. Już nie jestem głodna.- dodałam i ściągnęłam z siebie sweter zostając w samym staniku.
- Kocham cię wariatko.- ponownie zaczęliśmy się całować. Wszystko działo się bardzo szybko. Nawet sama nie wiem kiedy i jak do tego doszło. Nie wiem co w mnie i niego wstąpiło. Było bardzo miło,gorąco i z pewnością namiętnie. Luke pozbył się również odzieży przykrywając nas kołdrą. Nic innego poza nami nie widziałam. Wszystko kręciło się między nami. Ja i Luke. Chwilę później upadał głową na poduszkę obok biorąc głęboki wdech powietrza.
Poczułam ciepły podbródek chłopaka i dłonie,które przyciągają do rozpalonej klatki piersiowej blondyna. Czuję jego palce jeżdżące po moim tatuażu.
- To co mnie nie zabije to mnie wzmocni?
- Tak.- spojrzałam patrząc przez siebie i pocałunek chłopaka na policzku.



Luke

Zasnęliśmy. Dalej bym z pewnością spał,gdyby nie ten cholerny telefon,który dzwoni po raz trzeci. Wstałem z łóżka. Spojrzałem na zmęczoną i śpiącą Megan. Przykryłem jej drobne ciało wychodząc z sypialni. Zobaczyłem iPhone na wysepce. Szybko podbiegłem odbierając.
- Co?
- No nareszcie Hemmings. Jesteś w domu?
- Ta a co?
- Otwórz łaskawie drzwi,bo czekam na ciebie dobre 30 minut.
Rzuciłem telefon zmierzając do frontowych drzwi. Naciskam klamkę i otwieram drzwi Styles'owi.
- Cześć.-rzucił chłodno wchodząc do salonu.
- Cześć. Coś pilnego,że przyjechałeś?
- A czemu przeszkadzam?
- Z drugiej strony dobrze,że jesteś.
Usiadłem na fotelu podając whisky naprzeciw Niego.
- A ty co tak w zimę balansujesz bez koszulki.
"Bo spałem z twoją ex i nie doszłą narzeczoną a co?"- pomyślałem.
- Przeszkadza ci to?
- Dobra do rzeczy. Co chciałeś mi powiedzieć?
- Spotkałem się z Megan.
Podniosłem wzrok widząc tą złość,która jego rozpętała. Szklanka,którą trzymał rozbiła się na kawałki a alkohol rozlał się po stole.
- I co?
- Obiecałem jej,że rzucę to.
- Co rzucisz?-spytał jeszcze bardziej wkurzony.
- To całego gówno,w które mnie wmieszałeś.
-Ty chyba jesteś głupi?
- Wyrzuciłem broń do morza.
Nagle w mgnieniu oka Harry stanął przed mną łapiąc za gardło.
- Idiota. Jak mogłeś? Kazała ci?!
- Nie.- przełknąłem z trudem ślinę.
- To co!? Nie rozumiesz?! Ja dramaty przeżywam bo kobieta mojego życia mnie rzuciła a Ty tak po prostu z nią chodzisz!?
- Daliśmy sobie drugą szanse.- puścił mnie.
- Nie wierzę. A wspominałeś jej chociaż o Emmie?
- Nawet się nie waż. - podszedłem stając przy nim.
- Powiedz jej. Co mamy wspólnego z Emmą? Powiedz jej,że zabija ludzi i ćpa?! No powiedz jej to!- nagle Harry zaczął krzyczeć.
Obydwoje odwróciliśmy głowy,gdy przesuwne drzwi się otworzyły i z sypialni prawie naga w samym swetrze wyszła Megan.
- Czy ja dobrze słyszałam?
- Megan..- odsunął się ode mnie Harry patrząc na dziewczynę.

Megan

Stałam wryta słysząc słowa Stylesa.
- Powiedzcie mi co tu się dzieje?!
- Albo ty powiedz co tu robisz?- dodał Harry.
- Przecież jestem wolna.Mogę robić co chcę.- podeszłam do niego na tyle blisko,że mogłam się na niego rzucić a on mnie pocałować.
- Wyjaśnij mi to.
- A kochaś? Chwila nie tylko ja jestem tu winny!? To on ją do mnie sprowadził!?
Spojrzałam na Hemmings'a,który ze spuszczoną głową siedział na fotelu pijąc alkohol.
- To prawda?
- Tak. - podniósł głowę wbijając we mnie wzrok.
- To wy sobie pogadajcie. Ja się zmywam.- zabrał kurtkę i szedł już korytarzem.
- Harry!
Odwrócił się.
- Wytłumacz mi to.
- Ale co?! Chcesz więcej bólu?! Już mało cię boli,że jestem potworem!? Jestem maszyną do zabijania jak to ty uznałaś!? Że mi zależy?! A tobie nie?! Że z dnia na dzień z nim jesteś!?
- Powiedz mi co z tym wszystkim ma związane Emma?
Próbowałam być spokojna,ale nie szło.
- Siadaj Styles i po ludzku to jej wytłumaczymy.
- No dobra..- rzucił kurtkę i usiadł.
- Kiedyś tam Luke przyszedł z dziewczyną,którą okazała się być Emma. Byli jednymi z pierwszych w ekipie. Razem stworzyliśmy zgarną ekipę. Robiliśmy mnóstwo zamachów.
- Czyli moja własna przyjaciółka mnie oszukiwała?
- Pewnie wżynała ci kit,że jedzie do cioci do Barcelony?
- No tak?
Teraz sobie przypominam:

Rok temu :

- Emm? Gdzieś jedziesz?-spojrzałam na walizki wchodząc do kuchni.
- No tak nie wspominałam ci o cioci z Barcelony?
- Jakiej cioci?- spytałam siadając przy stole obok Alex.
- Przysłała ostatnio kartkę z Hiszpanii. 
- To podobno druga siostra taty. - dodała Alex.
- Ta? Która w wieku 19 lat wyjechała z Londynu?
- Tak właśnie.
- Zaopiekujesz się Alex na parę dni? Chciała się ze mną spotkać.- spytała podając na talerzu kanapki.
- Jasne.-posłałam dziewczynie uśmiech.- Od czego ma się przyjaciół.

- To tak mnie ta nędza wrabiała. Przez dwa lata. A Ja jej głupia wierzyłam.- poczułam jak łza leci mi po policzku.
- No właśnie..No i tak jakoś wyszło,że zaczęła ćpać. Każdy z nas okazacyjnie to robił,ale ona po prostu stała się ćpunką.
- I co dalej?! A ten list ze szpitala?!
- Wtedy co przyszłaś? Dostałaś list? To ja jej pomogłem. Zpakowałem ją, szpital był wymówką. Tak naprawdę to mieszkała u Dave. Cały czas była i jest w Londynie. Chciała wrócić do normalnego życia. Dużo mi o tobie mówiła, obserwowałem cię,abyś ty i Alex byłyście bezpieczne.
- Po co?
- Kazała mi. Kazała mi was pilnować kiedy ona ćpała albo towar odbierała. Różnie to bywało. Wtedy kiedy wtrafiła do szpitala. Chciała się zabić. Stwierdziła,że jest beznadziejną siostrą i chciała ze sobą skończyć. Dave ją znalazł całą posiniaczoną, zaćpaną, z bliznami.
- Czyli od początku mnie oszukiwała?!
- Nie od początku.
- Odkąd potrzebowała kasy.
- Czyli jaśniej!?- spojrzałam na Harry'ego.
- Jak zaczęłaś chodzić z Lukiem.
- Od samego początku studiów.- dodał Luke.
- Jaka suka!?- wstałam zdenerwowana.
- To wszystko?
- Tak to wszystko.- wypił do końca ciecz w szklance Styles.
- Świetnie. Wiecie co!? Nie chce was oby dwóch znać- pokazałam na nich palcami- Nienawidzę was!
Wbiegłam do sypialni zakładając na siebie spodnie. Następnie wyminęłam ich zakładając płaszcz i buty.
- Gdzie idziesz?
- Do domu Luke. Jak mogłeś mnie oszukiwać.
- Widzisz nie ma księcia z bajki.- prychnął Harry stając obok blondyna.
- A ty dupku? Goń się.- wyszłam trzaskając drzwiami.

----------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej :)
Do next week :)

piątek, 15 maja 2015

Rozdział:32 - Dla Ciebie rzucę wszystko.

Siedząc przy stole w towarzystwie Alex myślałam co będę dziś robić. Ciągle przed oczami mam wczorajszy wybyrk z Lukiem. Tak właściwie to ja zrobiłam. Ja zaczęłam.
- Będziemy tak długo jeszcze siedzieć w ciszy?
- Co,co?
- Pytałam się czy będziemy jeszcze tak długo milczeć. A tak w ogóle to.. Gdzie ty wczoraj byłaś? Przywiózł mnie tu Dave nic nie powiedział gdzie jesteś,nie zadzwoniłaś. To że jestem młodsza, to nie znaczy,że się nie martwię? W ogóle słyszałaś te strzały? Policja coś mówiła,że to jakieś wybryki młodzieży. Ale nie jestem co do tego pewna. 
Spojrzałam na nastolatkę nie wiedząc co mam jej tak właściwie powiedzieć. Chciałabym jej zacząć od początku, od tego najważniejszego w tym wszystkim faktu,że Harry jest złym człowiekiem. Luke też tak właściwie no i Dave również. Wszystko chciałabym jej powiedzieć,ale nie mogę. Zrozumiałaby,ale nie mogę.
- Ta słyszałam. Może policja ma racje? Pewnie jakieś dzieciaki zrobiły sobie mały dowcip. Jeśli chodzi gdzie byłam musiałam porozmawiać z Lukiem.
Dziewczyna spojrzała na mnie kątem oka i kiwnęła głową rozumiejąc moją wypowiedź. Nie chce nic jej mówić,najlepiej będzie jak nic nie będzie wiedzieć.
- A właśnie.. Był listonosz. - wstała podchodząc do blatu.- Tu masz list z sądu. 
Zabrałam , otwierając list.
Dokładnie przejrzałam każdą literkę myśląc nad sensem zdania. Kiedy ujrzałam podpis adwokata i wyznaczony termin ułożyłam sobie w głowie,że to jest termin rozprawy na temat praw nad Alex.
- I co?
- Kolejna rozprawa.- wstałam wyrzucając kawałek papieru do kosza.
- Kiedy?
- Za tydzień.
- Równo przed świętami. A jeśli.. Nie będziesz się mną opiekować? Ja nie chce do niej wracać. Rozumiesz? Nigdy jej tego nie wybaczę,jak nas potraktowała.
- Wiem Alex, ale.
- Co?- spojrzała przygnębiona, zła.
- Jeśli sąd podejmie taką decyzje nic nie zrobimy. 
- Chcesz się poddać?
- Nie skądże.
- Z twojej wypowiedzi wynika,że się chcesz tak po prostu poddać. - Wstała raptownie kierując się korytarzem.
- A ty gdzie?- dogoniłam ją,kiedy się ubierała.
- Do koleżanki. Będę wieczorem.
- Chwila.. Myślisz,że jak u mnie mieszkasz to będziesz sobie tak o wychodzić? Pokłóciłyśmy się i będziesz tak uciekać przed rozmową.
- Nie po prostu chce się z przyjaciółką spotkać. Co nie mogę? Zabraniasz mi?
- Idź.- otworzyłam drzwi nastolatce,która wyfrunęła z mieszkania jak przeciąg. Nie patrząc na nic i na nikogo.
Zamknęłam drzwi wracając do kuchni myślałam nad zachowaniem Alex. Trochę mnie zdenerwowała. Dobrze wie,że walczę o jej dobro,ale chyba nigdy tego nie zrozumie. Ja nie mogę zrobić tak jak chcę. Teraz wszystko zależy od sądu. Usiadłam na drewnianym krześle spojrzałam na kubek z zimną zieloną herbatą. 
- Nawet herbata mi wystygła... - zdenerwowałam się. 
Oparłam głowę o blat myśląc kiedy ten dzień się już skończy gdy nagle usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi. Podniosłam się słysząc jak ktoś się perfidnie dobija. Wstałam i znowu ruszyłam w kierunku,który przemierzałam chwilę temu. Spojrzałam przez wizjer i nikogo tam nie było. Przekręciłam zamek i zobaczyłam opartego o ścianę Hemmingsa.
- Hej.- wszedł do mieszkania.
-Cześć.
- A młodej co? Mijałem ją,trochę zła była. Pokłóciłyście się?
- Ta... Nie ma to jak poranne kłótnie.
- Poranne? Masz zegarek w domu? Jest prawie dwunasta w południe. 
- Oj tam. Przyszedł papier z sądu. Wyznaczyli kolejny termin rozprawy.
- I co?
- Jest za tydzień. Alex stwierdziła,że mi już nie zależy na niej.
- Nie przejmuj się Młodą. Zabieram cię na przejażdżkę.
- Gdzie?
- Na przejażdżkę.
- Ale zimno jest tam.
- Przesadzasz. Masz 15 minut czekam na dole.- posłał oczko i wyszedł z mieszkania. 
Ja natomiast obróciłam się na pięcie idąc do sypialni znaleźć coś odpowiedniego na tą jego "przejażdżkę".


Wsiadłam do samochodu ubrana biały długi,ciepły sweter i w bordowe wzroki leginsy oraz buty emu. Do tego ubrałam ciemno zieloną kurtkę (parkę) oraz białe rękawiczki i czapkę.
- To gdzie jedziemy? - spytałam przekręcając gulkę z ogrzewaniem na maxa. 
- Zobaczysz. Jak dam ci znak zamkniesz oczy.
- Po co?
- Niespodzianka?
- No okejj.- odpowiedziałam z mniejszym entuzjazmem. Nie lubie takich rzeczy.
Jechaliśmy za miasto. Dookoła wszystko przykrywał śnieg. Dzieciaki rzucały się śnieżkami,jeżdziły na sankach. Wyglądało to bardzo dziecinnie.
- Już.
- Co już?
- Zamykaj oczęta.
- Ahh.
Położyłam dłonie na twarz tak jak mi kazano. Nagle zatrzymał się i wyciągnął kluczyki z stacyjki.
- Już??
- Nie!
Odkrzyknął zamykając drzwi. Nagle moje się otworzyły i pomógł mi wyjść. W jednej chwili z zimna zrobiło się jeszcze bardziej zimniej. Słychać było jakieś ptaki i nic poza tym. Poczułam jak obejmuje moją dłoń i ruszyliśmy przodem. Dalej byłam w niepewności dopóki nie usłyszałam charakterystycznego szumu,który każdy potrafi rozpoznać. Był to szum fal morskich. Uśmiechnęłam się lekko. Już wiedziałam o co tu chodzi. Zrobiło się jasno i ujrzałam morze, fale i pojedyńcze ptaki oraz dwa duże kamienie.
- Kojarzysz?
- Dwa lata temu lato, twój koncert?
- Idealnie.
Wtuliłam się w ciepłą kurtkę,a On objął mnie. Było naprawdę cieplej. Nigdy prze nigdy nie przyjechałabym tu w czasie takiej okropnej porze roku. Ale dla wspomnień warto.
- Mam jeszcze jedną niespodziankę.
Podeszliśmy bliżej jednego z głazów,na którym kazał mi usiąść.
Podciągnęłam nogi bliżej klatki patrząc co będzie robić Blondyn. Stanął tyłem do mnie patrząc w dal głębi morskiej,która się nigdy nie kończyła.
- Co masz w planie zrobić.
- Megan.- odwrócił się.- Nie chcę po raz kolejny spierzyć tej sprawy. Wiem,że po wczorajszym dniu jeszcze pewnie jesteś w szoku,ale nie mogę.. 
Wyciągnął broń zza paska pokazując mi ją.
- Masz zamiar mnie tu zabić?
- Nigdy,przenigdy. Dla Ciebie rzucę wszystko. Nawet to największe gówno w moim życiu,w które wplątał mnie Harry. 
Podszedł bliżej wody robiąc zamach bronią. 
- Zrobię to dla Ciebie. Od dziś zacznę nowe życie. Zero ciemnej strony.
Ponownie się odwrócił tyłem i wyrzucił w morze pistolet. Nie ma go. Pewnie teraz spokojnie schodzi na dno. Było to dla niego wielkie przełamanie. Zależy mu na tym i chyba na mnie. Styles tak nie zrobił. I to właśnie jest powód dla którego mogę Lukowi zapomnieć o całym wczorajszym zajściu. 
- Cieszę się,że to zrobiłeś.- podeszłam do niego stając ramie w ramię.
- Ja sam czuję ulgę. Wieczorem podjadę do chłopaków powiedzieć im,że odchodzę. Najwyższa pora. A teraz czas na koleją niespodziankę.
- Jaką tym razem? Przecież to była druga?
- Teraz jedziemy zrobić sobie tatuaż.
- Oszalałeś chyba. Ja nie chcę mieć żadnego...Nie!
- Nie masz nic do gadania.- przerzucił mnie przez ramie i zaczął biec po plaży w kierunku parkingu,gdzie zostawiliśmy nasz pojazd.
- Głupi jesteś.
- Ty też.
- Obrażasz mnie.- położył mnie na ziemie opierając o drzwi samochodu.
- Ja? Chyba ty mnie? 
Przysunął czoło tykając się o moje patrząc prosto w moje oczy.
- Jedziemy bo zimno. - odepchnęłam go i wsiadłam do samochodu.
Z powrotem jedziemy do stolicy do studia tatuażu. Jestem zła trochę na niego,bo nigdy nie planowałam żadnego. Odwróciłam głowę wbijając wzrok za mijające nas budynki,ulice,ludzie. Nagle Hemmings odszedł w zapomnienie. Wrócił On. Pan Styles. Tak naprawdę to zachowuje się jak jakaś dziwka? Nie żebym źle siebie oceniała,ale.. Z dnia na dzień zmieniam chłopaków. Faktycznie z Harry'm rozstałam się ponad dwa tygodnie temu,ale dalej czuję ten ból po nim. I wiem dobrze,że tak szybko nie odejdzie.Szczerze? Nie żałuje,że go poznałam. Tylko.. Daliśmy sobie za mało czasu,aby rozwinąć związek. Wszystko działo się zbyt szybko i zbyt szybko mnie ranił. Zawsze go kochałam. Ale nie odkochałam się w Luke'u- spojrzałam na chłopaka,który z bardzo dużym skupieniem prowadził pojazd. Nawet nie zauważył,że wpajam w Niego wzrok. Zbyt późno sobie uświadamiam co straciłam. A mogłam może przyjąć te oświadczyny? A może jednak.. Sama już nie wiem. Wciąż wracam do przeszłości. Głupio to brzmi,że czas przeszły nazywam kilka tygodni w tył. Ale w tym jest też sens. Stało i nie odwróci się to co już się uczyniło. 
- Wysiadasz? 
Ujrzałam dłoń Luke. Podniosłam swoje ciało i ruszyłam za nim do budynku. Na drzwiach w kolorach neonu pisał napis"Studiu Tatuażu".Chłopak wpuścił mnie pierwszą i zobaczyłam dookoła same obrazki różnych tatuaży.
- Luke poczekaj.- zobaczyłam wysokiego umięśnionego i zarazem łysego kolesia,który miał centralnie wszędzie dziary. 
- Jasne.- usiedliśmy na czerwonej sofie. 
- Co tak zamulasz? 
- Wydaje ci się.- próbowałam odesłać myśli na inną okazję.
- Znam cie zbyt długo.Więc..?
- Boje się tego..
- Hah.Będę cię za rękę trzymać jeśli chcesz.- zaczął się ze mnie perfidnie nabijać.
- Nie śmiej się ze mnie.
- Cześć Eddy!- zobaczyłam niskiego faceta,który wychodzi. Odwróciłam wzrok w inną stronę widząc jak na drugim końcu koleś trzyma pistolet,którym tworzy tatuaże.
- No zapraszam.- wbił wzrok na mnie. 
Przełknęłam ślinę wstając.
- To jej pierwszy raz Edd.
- Spokojnie nic groźnego ci nie zrobię. Siadaj.
Zajęłam miejsce na profesjonalnym fotelu oglądając się po pomieszczeniu. Niczym się nie różnił od tamtego. Wyglądał wręcz identycznie.
- Jestem Edd. Znajomy Luke.
- Megan miło mi.- uśmiechnęłam się.
- Więc Megan.. Wybrałaś jakiś? 
- Tak naprawdę to nie.
- A  myślałaś gdzie go byś chciała? 
- No też nie. Bo zmusił mnie do tego Luke.
- Oj nie ładnie Hemmings. Jak mogłeś ją namówić do takiego czegoś!? - zaczął się śmiać.
- Chciałem ją odznaczyć.- odkrzyknął.
- I co? Gdzie robimy dziarę?
- Hmm. Zawsze podobały mi się pod piersią. 
- No OK, pod którą?
- Lewą.
- A napis? Czy jakiś obrazek, literka?
- Napis. Niech będzie :Co mnie nie zabije to mnie wzmocni. 
- No to robimy.- podniósł mi koszulkę i zaczął jeździć po ciele. 
Minęło sporo czasu,gdy Edd powiedział,że skończył. Podeszłam do lustra patrząc na dziarę.
- Podoba się?
- Jest seksowna.- zobaczyłam w odbiciu,że obok chłopaka stał Luke.
- Też mi się podoba.- dodałam. 
- Dzięki Ed.- przybiłam mu piątkę.
- Do usług. Jak będziesz chciała kolejny to wiesz gdzie mnie szukać.
- Dzięki Stary.
Wyszliśmy z salonu z dobrym humorem. Cieszę się bardzo,że mam ten tatuaż. Bardzo mi się podoba.
- I po bólu!
- Wcale nie bolało.- przyznałam się zajmując obok Blondyna miejsce w aucie.
- Gdzie teraz?
- Do mnie? 
- No wypadałoby. Musiałby tą dziarę obejrzeć.- posłał mi uśmiech.
- Myślałam o kolacji Idioto.- klepnęłam go w kolano i ruszyliśmy pod moją kamienicę.

Dzień bez Ciebie jest Dniem udanym.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej :)
Podoba się? Sorry za opóźnienie,ale nie miałam czasu zbytnio ostatnio. :x
Teraz nadrabiamy straty do next weeku!!! :D