piątek, 17 kwietnia 2015

Rozdział: 29 - Czas na zmiany?

Drinki szły za drinkami a Ja powoli przemieszczałam się w inny świat. Mogłam go nazwać swoim światem. Dużo się śmiałam i chyba za dużo wypiłam. Usiadłam na czerwonej sofie przy jakimś stoliku gdzie siedziała Ann. Powoli było coraz mniej ludzi i było więcej swobody. Nagle ujrzałam,że barman,który był w chuj przystojny zabiera mi przyjaciółkę, z którą całkowicie opuszcza klub. Widzę tylko jak z stanem ciężkości wlecze się do jego samochodu. Dopiero,kiedy odeszła uświadomiłam sobie,że moja własna koleżanka opuściła to oto pomieszczenie z obcym facetem? No ale chwila? Jest dorosła. Później będziemy się przejmować. Oparłam głowę o prawą rękę widząc zmierzającego blondyna,który był ubrany na czarno i miał kolczyk w dolnej wardze.
- Chodź jedziemy. Odwiozę cię. - klęknął przed mną patrząc się prosto w moje oczy.
- Ale jeszcze.. impreza się nie skończyła?- odpowiedziałam patrząc na parkiet.
- Może dla innych nie,ale dla ciebie chyba tak.- momentalnie podniósł mnie i zabrał na ręce. Ja bez żadnych zaprzeczeń oparłam głowę na jego ramieniu wychodząc chwilę później z imprezy. Będąc na świeżym powietrzu poczułam silny wiatr oraz deszcz,który kapał bez przerwy na nas. Luke dalej mnie niosąc doszedł w końcu na parking i usadził mnie na miejscu pasażera w swoim Mustangu. Zajmując miejsce kierowcy przekręcił klucz w stacyjce i ruszyliśmy.
- Do domu?- spojrzał na mnie wyjeżdżając z ciemnego,dużego parkingu.
Pokręciłam przecząco i dalej zapytał:
- To gdzie?
- Jedźmy,gdzieś gdzie będziemy mogli porozmawiać.- odpowiedziałam i chłopak kiwnął głową dając znak,że zrozumiał i ruszyliśmy zostawiając Centrum Londynu.

Kilkanaście minut później znaleźliśmy się na parkingu przy jakieś stacji. Z tego co kojarzę to nic nie kojarzę. Nie znam wcale tej okolicy. Wydaje mi się,że jesteśmy całkiem za Stolicą.
- Jesteś pewna,że chcesz w takim stanie ze mną rozmawiać? I tak jutro nic nie będziesz pamiętać?
- Przecież nie jestem pijana? Wydaje ci się tylko.- oburzyłam się a Luke wybuchnął śmiechem.
- Faktycznie. Wydaje mi się. Może chcesz wody? Jest tu stacja.
- Nie dzięki.
- To mówi.- oparł się o drzwi kładąc lewą rękę na kierownicy i jednocześnie spoglądając na mnie.
- Dlaczego byłeś taki pewny,aby podejść do mnie i skąd wiedziałeś,że nie jestem z Harry'm?.
- Czyli jednak nie jesteście. Co się stało?
- Ja zadałam pierwsza pytanie,później dam ci szanse.
- Ehh. Obserwowałem cię widząc,że wcale się nie bawisz z Styles'em, widziałem,że spoglądał tylko na ciebie,ale nie podszedł. Więc coś jest na rzeczy. No i zaryzykowałem życiem,aby tylko bardziej wkurwić Harry'ego. Pięć minut później już go nie było. A jeśli chodzi skąd wiedziałem, to nie wiedziałem. Przecież sama mi się tłumaczyłaś,że jesteście tacy idealni i w ogóle. Co zrobił? Bo nie wierzę,że to twoja wina.
- No bo zaczęło się od tego,że mi się oświadczył. I ja mu powiedziałam.. nie. - spojrzałam na Luke,który ze zdziwieniem spojrzał na mnie.
- Czemu? Nie kochałaś go?
- Nie wtrącaj się jak ja ci tłumaczę. Oczywiście,że go kochałam,ale ty głupoty gadasz. No i zostawiłam go w tym parku,gdzie prosił mnie o rękę. Wróciłam do domu i Alex powiedziała mi,że warto jednak pojechać do Niego i porozmawiać z nim czemu tak mu powiedziałam a nie inaczej. I jak zajechałam to nie wiem teraz czy to był mój największy błąd.. Chyba? Drzwi otworzyła mi Kate w samej koszuli. Okazało się,że ją przeleciał i byli niby pijani. I właśnie tak się kończy piękna historia miłosna.
- Czyli przekreśliłaś go?
- A ty co biografie piszesz?
- Pytam się.
- Tak nie chcę wrócić do Niego.- przejechałam paznokciem po skórzanym fotelu nie zwracając co robi Luke.
- I co teraz planujesz?
- Co planuje?
- Hmm. Nic. Będę żyć normalnie. Tylko jeszcze ta rozprawa.
- Nie wiem mam ci współczuć?
- Jak chcesz.
- OK.- przysunął się w moim kierunku i przytulił moje ciało do swojego torsu. Zamknął nasze ciała bardzo mocno. Czułam jego mocne męskie perfumy,których nie zmienia od wielu lat. Zawsze jedne i te same. Dopiero teraz tak pomyślałam. Właśnie zwierzyłam się mu. Tak jakbym to zrobiła z Ann. Mój Ex, kolega Styles'a. Że co kurwa? Chyba po pijanemu umysł nie pracuje.
- Jest parę minut po trzeciej. Może odwiozę cię do domu.?- spojrzał na mnie a ja tylko dodałam "tak".

12:54

Obudził mnie dzwonek,który dobijał się od kilku minut. Czy to Alex? Ale nie dziś jest u koleżanki. Mijając zegar w kuchni cofnęłam się i spojrzałam na tarczę. Była prawie druga godzina. Matko boska już popołudnie a ja dopiero wstałam. Nawet nie pamiętam do końca jak wróciłam. Wiem tylko tyle,że Luke podwiózł mnie pod kamienice a dalej urwał mi się film. Idealnie. Miejmy nadzieje,że kontakt z Hemmings'em na tyle się skończył. Ubrana w luźną z krótkim rękawem pomarańczową koszule nocną przekluczyłam zamek w drzwiach i otworzyłam drzwi. Z podłogi podniosłam głowę wyżej widząc męskie buty,dżinsy oraz czarny płaszcz. Był to Harry we własnej osobie.
- Co ty tu robisz?
- Mogę wejść?
Chciał zrobić krok w stronę mieszkania,ale wpadł na moje ciało. Stykając się ubraniami podniosłam głowę wyżej patrząc prosto w jego oczy.
- Nie mamy o czym rozmawiać.
- Właśnie,że mamy.
Popchnął drzwi,które odbiły się o ścianę i podniósł mnie przestawiając parę kroków w części mieszkania i zamknął drzwi.
- Co już poleciałaś do Luke?
- Co proszę?
- Widziałem jak cię zabiera na scenę a później odwozi.
- I co w tym złego? Wybrał mnie i tyle. A w ogóle co cię to obchodzi. Co Kate nie dała dupy i główka boli?
- Chyba masz siebie na myśli.
- Co ci się stało?- spojrzałam na jego przeciętą i trochę spuchniętą wargę oraz parę innych kresek na buzi.
- Dave mi przyłożył i dobrze zrobił.
- Za co?
- Bo nie powiedziałem mu,że się rozstaliśmy i,że cię zdradziłem.
- Aha.. Rozumiem,że wszystko sobie wyjaśniliśmy i teraz możesz już dać mi spokój a Ja ze spokojem wrócę sobie do łóżka?
- Megan ile cię mogę przepraszać. Każdemu może się zdarzyć. Nie chce znowu tej samej wersji ci wklepywać. Co mam klęknąć na kolana? Już nie wiem jak cię przepraszać. - uklęknął przed mną a ja od razu kazałam mu wstać.
- Jejku Harry ty nie rozumiesz. Ja nie jestem każda. Może nie zasługuje na miłość od wielu ludzi,ale też mam serce i nie daje sobą pomiatać. Jakoś po oświadczynach nie poleciałam do Luke.
- Ale kurwa Ona sama przyjechała!
- To trzeba było jej do domu kurwa nie wpuszczać!- i właśnie w tym momencie poniosły nas emocje. - Masz rację.- dodał i przejechał ręką po lokach.
- Zaraz po rozprawie znikam z Londynu i obiecuje dam ci święty spokój. A teraz wyjdź,bo źle się czuje.
- Ale jak to?
- Wyprowadzam się.
- Czemu?
- Bo Londyn za dużo mi przypomina np. Ciebie czy Luke albo Emmę. Mam dosyć. Zabiorę się i zacznę nowe życie.
- A co z Alex?
- To dopiero się okaże po rozprawie. Może wróci na nakaz sądu do Emm. Nie wiem. Możesz już wyjść?- Odwrócił się na pięcie stając na progu.
- Jeśli to wszystko robisz przez mnie to cię przepraszam. Nigdy nie byłem Ciebie wart. Dopiero teraz to sobie uświadomiłem.
- Co on tu robi?- wychyliłam głowę widząc jak Anne wspina się na trzecie piętro z wielką torbą z zakupami wymachując rękami widząc Styles'a.
- Jesteś odważy,że tu przychodzisz.- stanęli naprzeciw siebie.
- My chyba się nie znamy?.
- Jestem Przyjaciółką Meg.- Ann miło mi.- podała rękę a on odpowiedział po prostu Harry.
- Jeszcze raz przepraszam.- spojrzał ze smutkiem na mnie i odszedł zostawiając po sobie hałas jaki robił schodząc po schodach. I to chyba ostatni dzień kiedy go widziałam. Wszystkie wspomnienia przeleciały jak na papierze. Została jedna kartka,która jest pusta a moje serce rysuje czarnym markerem czarne serce i nasze imiona a następnie przekreśla rysunek grubymi kreskami. To koniec. Kolejny rozdział za mną. Kolejna miłość.
- Chciałam ci opowiedzieć przy pysznym śniadanku o nocy z tym barmanem,który ma na imię Kevin,ale chyba to innym razem.- dodała idąc za mną do kuchni.
Usiadłam przyciągając do siebie gołe nogi. Myślami byłam wszędzie i każda pojedyncza myśl mówiła mi Harry. Chce,Pragnę,Kocham, Zabić. Wszystko się plątało jak kłębek nici. Żadna nie była pozytywna. Poczułam jak parę łez znajduje się na moim mokrym policzku. Nigdy nie lubiłam tego uczucia,jakim było rozstanie się z chłopakiem. Faktycznie było ich tyle,że powinnam iść do jakiegoś specjalisty. Poczułam chłodne dłonie na moim podbródku,który został podniesiony ku górze.
- Przestań się mazać,przez takiego idiotę. Nie zasłużył na ciebie. Szkoda,że nie poznaliśmy się,ale teraz to nie jest takie ważne. Trzeba żyć dalej a przeszłość zamknij w jednym małym pudle.
Jak zwykle filozofia Ann zawsze pomaga. Czemu ona nie jest jakimś lekarzem? Zawsze jej wspominałam,że wybrała zły kierunek bo jednak powinna się wybrać w całkiem inne studia.
- Kochałam go.
- Wiem Kochanie.. - przytuliła mnie a ja wzięłam głęboki oddech.
- Chyba czas na zmiany.
- Co masz na myśli?- spytała wyciągając warzywa i inne produkty,które są potrzebne do śniadania.
- Zaraz po rozprawie chce się wyprowadzić na jakiś czas.
- Do dziadków?
- Ta.. Chyba to jest jedyne miejsce,gdzie mogę na spokojnie pomyśleć. Wrócę a może nie. Na razie jedynym celem jest wygranie rozprawy i wyjazd do Holmes Chapel.

Wszystko było idealne
Kochałam Cię a Ty mnie
Teraz już mnie nie spotkasz.
Nawet nie pytasz o drugą szanse?
Może ci już wcale nie zależy?




"Jeśli to wszystko robisz przez mnie to cię przepraszam. Nigdy nie byłem Ciebie wart. Dopiero teraz to sobie uświadomiłem".


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej ;) I jak?
Do next tyg..
Od wt- czw. egzaminy przed mną życzcie mi szczęścia robaczki :)
Komentować! :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz