niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział 27: Jeszcze nie teraz.

Popchnęłam duże drzwi wchodząc do kawiarni. Byłam umówiona z Tatą. Oczywiście na ciepłą czekoladę a na co innego. Uśmiechnęłam się widząc Ojca na końcu restauracji. Zatrzymując się przy stoliku dla dwojga przewiesiłam granatowy płaszcz i ucałowałam policzek mężczyzny.
- Byliśmy umówieni na trzynastą.- rzekł spoglądając na zegarek.
- Tak,wiem przepraszam za spóźnienie. Byłam jeszcze z Harry'm na zakupach.
- Może przedstawiłabyś mi tego całego Harry'ego?Albo chociaż powiedz coś o nim?Czym się zajmuje? - dodał odbierając dwie filiżanki od kelnera.
- Harry ma firmę.
- Dużo starszy jest od ciebie? - wziął łyk ciepłej cieczy.
- Dwa lata.
- Nie najgorzej. Mama też była ode mnie dwa lata młodsza. To chyba jakieś przeznaczenie.A planujesz z nim jakąś konkretną przyszłość?
- Tato, czuję się jak na policji. Obiecuje ci,że na kolejnym spotkaniu porozmawiasz sobie z nim.
- Cieszę się,że poznam przyszłego zięcia.
- Tato.- napiłam się czekolady.- A jak u Dziadków?
- Wiesz, dzwoniłem wczoraj do nich. Są zdrowi, dobrze się czują i czekają aż znowu przyjedziemy.
- Najszybciej na Święta.
- To już prawie za pięć tygodni.
- Niedawno były wakacje, teraz już prawie zima. - spojrzałam za okno gdzie sypał śnieg. Za dziesięć dni skończy się listopad. Bardzo szybko w tym roku zaczęła się zima.
- A jak rozprawa? Wspominałaś,że z nią rozmawiałaś?
- No tak.. Chciała po prostu wrócić. Chciała żyć po staremu.
- Nie zgodziłaś się?- spojrzał na mnie.
- Oczywiście,że nie. Proszę cię. Jeśli po wynikach na używki nic jej nie wyjdzie to zabiorą mi Alex.
- Nie możesz mówić,że zabiorą bo dalej nie jesteś prawną opiekunką. Musisz walczyć.
- Wiem,ale z Emmą tak łatwo nie będzie. Dopiero kolejna rozprawa będzie za trzy tygodnie. Bez sensu.
- Damy radę.- położył swoją ciepłą dłoń na moją.
Spojrzałam na Ojca. Był bardzo pewny wygrany,aż za bardzo. Miejmy nadzieje,że wygram i raz na zawsze pozbędzie się byłej przyjaciółki.
- Muszę lecieć. Za pięć minut kończy mi się przerwa na lunch. Do zobaczenia Kochanie ucałuj ode mnie Alex. - wstał poprawiając marynarkę i przytulił mnie wychodząc z kawiarni z dużą skórzaną teczką.
Sama postanowiłam się zbierać. Ubrałam na siebie mój płaszczyk i również opuściłam kawiarenkę. Idąc ulicą czułam mroźne śnieżynki,które opadały na mnie. Mijając dwie uliczki przypomniałam sobie,że dziś o osiemnastej mam kolację z Harry'm. Pierwszą myślą jest co zaserwuję a drugą co ubiorę. Zaraz po przyjściu do domu muszę przeszukać szafę. Kilka minut później będąc na mojej dzielnicy odczułam,że ktoś mnie obserwuje. Sprawdzałam dwa razy odwracając się do tyłu,ale nikt nie szedł. Wcale się nie denerwując żwawo szłam dalej. Widząc kamienice,w której mieszkam przeszłam na drugą stronę. Cień dalej ze mnie nie schodził. Wciąż miałam odczucie,że ktoś mnie po prostu śledzi. Dziwnie się czułam. Metr przed furtką,która odgradzała wejście na posesję,gdzie stała kamienica zderzyłam się z wysoką postacią.
- Megan, gdzie się tak śpieszysz?
Podniosłam głowę i zobaczyłam wysokiego bruneta,który był ubrany w ciemną zimową kurtkę. Poznałam,że jest to kolega Styles'a,czyli Dave.
- Matko Dave. Śledzisz mnie?
- Co?- spojrzał na mnie z zdziwieniem.
- Nie nic,nic.
- Ej czekaj.- złapał mnie za rękę powstrzymując odejście.
- Szedłem chodnikiem,ponieważ dostałem nakaz,aby porozmawiać z jednym z mieszkańców na tej dzielnicy i po prostu cię zobaczyłem. Sądzisz,że jesteś obserwowana?
- Nie.. No może. Czuję,że ktoś mnie śledzi. Byłam na spotkaniu z Tatą i zaraz potem kiedy wyszłam miałam takie odczucie. Odwróciłam się kilka razy,ale znanej twarzy nie rozpoznałam.
- Może Emma cię obserwuje.
- Myślisz? Ale poznałabym,że to ona.
- Nie koniecznie. Mogła mieć założony kaptur, siedzieć w aucie. Różnie mogło być. Jeśli się to powtórzy lepiej sprawdzić to i dzwoń do mnie po prostu. A teraz zmywaj się do domu,bo jest zimno.
- Do zobaczenia. - wtuliłam się w chłopaka i podbiegłam pod frontowe drzwi wpisując kod a następnie udałam się na trzecie piętro wchodząc do mieszkania. Ściągając ciepłe ubrania udałam się do kuchni wstawiając wodę na herbatę a następnie poszłam do sypialni szukając odpowiedniej sukienki na dzisiejszy wieczór. Przesuwając kolejny wieszak nie miałam już siły. Tyle ich jest,że nie umiem się zdecydować. Ma być normalna i jednocześnie elegancka. Nagle usłyszałam trzask drzwi. Pewnie Alex wróciła do domu.
- Hej! Gdzie jesteś?
- Cześć, w sypialni.
Odwróciłam głowę widząc nastolatkę w pokoju.
- Czego szukasz?
- Sukienki na randkę,którą mam za sześć godzin.
- Uuu. Nieźle. No to czekaj.
Podeszła do szafy a ja ze zmęczenia poszłam do kuchni zaparzyć herbatę i wracając usłyszałam głos Alex,że znalazła odpowiednią.
- Może ta? (Sukienka,którą pokazała Alex )
- No powiem ci,że.. Masz gust.- kiwnęłam głową. A buty?
- Te.- wyciągnęła na obcasie półbuty.
- Dziękuje za pomoc.
- Nie ma sprawy. Ale słuchaj! Mam dla ciebie dwie wiadomości!- skakała pełna radości.
- Pierwsza?- wzięłam łyk ciepłej zielonej herbaty.
- Gram główną rolę w przestawieniu Romeo i Julia.
- Świetnie!- przybiłam piątkę dziewczynie.- A druga?
- Mój kolega, w którym się trochę podkochuje chce dziś tu przyjść pogadać.
- Uuu. Czyżby pierwsza miłość?
- Miejmy nadzieje! Boże,ale się cieszę!
- To co ubierasz?
- Nie wiem noo.. jakąś bluzę i dżinsy?
- Oszalałaś?!- wstałam kładąc kubek na szafkę. - Zaraz ci coś znajdziemy. - zaczęłam ponownie szukać w szafie.


17:35
Oglądając się w lustrze poprawiając rozpuszczone włosy. Nagle po całym mieszkaniu rozszedł się dźwięk dzwonka do drzwi. Stwierdziłam,że albo to Harry lub ten kolega Alex.
- Otworzę!- krzyknęła nastolatka.
Otworzyła drzwi.
- Luke?
Prawie się zabiłam stojąc w butach słysząc te imię. Znowu będzie awantura. Modlę się,aby Harry na to wszystko nie wszedł.
- Co tu robisz?- wyszłam z pokoju widząc wysokiego , umięśnionego blondyna ubranego zupełnie na czarno: ciemne przecierane spodnie i luźna bluza.
- Również miło cię widzieć.- odrzekł zmierzając mnie wzrokiem od głowy po szpilki.
- Randka?- dodał.- Hmm niech zgadnę z Styles'em?
- Alex idź do swojego pokoju.
Dziewczyna odwróciła się i po prostu nas opuściła. Oparłam się o ścianę obserwując Luke.
- Więc?
- Przyszedłem się upewnić czy będziecie w sobotę.
- Tak będziemy.- zrobił krok w moją stronę stojąc bardzo blisko.
- Wyglądasz bardzo..- nie dokończył ponieważ drzwi zostały otwarte a wysoki chłopak ubrany w czarny garnitur z białymi różami stanął w progu.
- To ja się zmywam.- próbował wyjść,ale przeszkodził mu Styles.
- Musimy chyba pogadać. Potrzymaj Meg.- przekazał mi kwiaty i wyszli z mieszkania.
- Ejjj? Gdzie wy idziecie?- wyszłam na korytarz opierając się o balustradę widząc jak schodzili po schodach.
-Wróć do mieszkania zaraz będę Kochanie.- spojrzał w górę Harry a Ja tylko pokiwałam głową.


Weszłam do mieszkania idąc prosto do okna,z którego widać ulicę. Ujrzałam ich. Harry był zdenerwowany widać było to po nim. Mam nadzieję,że do bójki nie dojdzie. Nagle Luke kładzie rękę na ramieniu Styles'a i po prostu odchodzi. Harry wpatruję się w oddalającego się blondyna. Ten natomiast wsiada do mustanga i spogląda jeszcze w moje okno gdzie stoję. Wbija wzrok we mnie (czuję to) i nagle opuszcza głowę odjeżdżając. Harry również spogląda na mnie i udaje się do kamienicy. 
Mam nadzieje,że Brunet powie mi co On tamtemu powiedział. 
Rozkładam sztuce przy stole słysząc jak wchodzi Harry. Odwracam głowę i widzę wkurzonego chłopaka. Siada przed mną i bez żadnej sprzeczności łapie mnie za biodra usadzając na swoich kolanach. Odkładam ścierkę na stół a Styles wpatruje się we mnie cały czas. Czuję się strasznie. Albo mnie zaraz spoliczkuje albo w jakiś inny sposób zabije.
- Harry ja..- spojrzałam mu w oczy a On był tylko myślami gdzieś indziej. Był po prostu nie obecny. 
- Kochasz go dalej. 
- Oszalałeś?
- To po co tu był!? Gdyby mu nie zależało olewałby ciebie! 
- Spytał się czy będziemy na tym koncercie.
- Ahh. czyli ciebie też zaprosił Sukinsyn. Nie wieżę, że przyszedł po to właśnie. Mógł to zrobić telefonicznie. 
- On tu tylko po to przyszedł. Słyszałam jak rozmawiali.- wtrąciła się Alex stojąc w progu.
Przejechał ręką po twarzy i spojrzał na jedzenie przygotowanie przez mnie.
Michel
- Wieże wam już. I jemu niestety też. To co jemy?
Wstałam z miejsca i usiadłam naprzeciw. 
- Alex z nami nie je?
- To tylko nasza kolacja. 
- Tak w ogóle to pięknie dziś wyglądasz. Pewnie też ci to powiedział.
Spojrzałam na makaron,który nabiłam widelcem. Wiedziałam,że chodziło mu w tym momencie o Hemmings'a. Spojrzałam na Niego. Jadł i wpatrywał się w talerz. Między nami trwała dosyć długa cisza dopóki nie usłyszałam kolejny raz dźwięk dzwonka. Ponownie Alex powiedziała ,że otworzy.Usłyszałam głos jakiegoś chłopaka. Nagle weszli do kuchni. Odwróciłam się widząc wyższego od Alex chłopaka. Był po twarzy miły. Czarne włosy,elegancko ubrany. Spoko dziecko.
- To Michel. - podniósł rękę witając się z nami. - A to Megan i jej chłopak Harry. 
- Miło cię poznać Michel. - dodałam i odeszli. Odwróciłam się do chłopaka.
- Chłopak?
- Jeszcze nie.- powiedziałam. 
- Możemy się przejść?
- Jasne. - wstałam i razem z Nim udałam się do końca korytarza zakładając na siebie ciepłe okrycia. 
- Za 15 minut jesteśmy. Proszę nie cudować.- dodałam wchodząc do tymczasowego pokoju Alex. Obydwoje kiwnęli głową a my wyszliśmy.


Pięć minut później spacerowaliśmy trzymając się za ręce po pobliskim parku. Było bardzo miło. Księżyc mocno świecił a na niebie było mnóstwo gwiazd. Przestało padać. Minęliśmy parę osób i usiedliśmy na ławce. Lampy świeciły bardzo jasnym światłem, wiatr wiał dosyć mocno,ale nie zwracaliśmy na to aż tak bardzo. 
- Megan?- odwróciłam głowę spotykając oczy Harry'ego.
- Ja cię bardzo przepraszam. Jestem po prostu zazdrosny. Ale gdyby mi na Tobie nie zależało to już dawno nie byliśmy razem. Jesteś za bardzo dla mnie ważna. Tak naprawdę nie zasługuję na Ciebie, ale pieprzyć to.
Wstał i uklęknął przed mną.
- Wiem,że za szybko ale jesteś tą kobietą, dla której zrobiłbym wszystko. Wyjdziesz za mnie?- spojrzałam na czerwone pudełko w kształcie serduszka,które po chwili otworzył, a Ja zamknęłam.
- Harry Jeszcze nie teraz. 
- Czemu?- wstał patrząc na mnie.
- Nie jestem gotowa. Nie planuje jeszcze ślubu,dzieci, rodziny.. Nie chcę.
Wstałam widząc trochę złego chłopaka. Wiem,że go zdenerwowałam. Nie potrafię. Nie chcę. 
- Przepraszam cię.- ucałowałam Jego policzek i tak po prostu odeszłam.
Idąc ścieżką odwróciłam się raz widząc jak Harry siedzi na ławce. Wcale się nie patrzył w moją stronę. 



Weszłam do domu całkiem mokra. Znowu się rozpadało. Sama w drodze się rozpłakałam. Bardzo mi go żal. Poświęcił się,a Ja go odtrąciłam. Mam tylko i wyłącznie wyrzuty sumienia do siebie. Do nikogo więcej. W całym mieszkaniu było cicho i ciemno. Weszłam do salonu,gdzie siedziała na parapecie Alex.
- Co się stało?- spytałam a dziewczyna spojrzała na mnie z łzami w oczach.
- Powiedziałam mu,że zakochałam się w nim,a On tak po prostu wyszedł. - wtuliłam się w nastolatkę głaszcząc po głowie.
- A ty? Gdzie Harry?
- Oświadczył mi się. 
Spojrzała na moją prawą dłoń i na mnie.
- Ale nie masz pierścionka??
- Bo powiedziałam mu,że nie chcę.
Wybuchłam płaczem widząc Harry'ego,który otwiera drzwi do Range Rover'a. Wsiada do auta i odjeżdża. 
Nie wybaczy mi tego.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jak sie podoba?
Liczę na komm :33
Do next week :))

1 komentarz: