piątek, 18 grudnia 2015

Rozdział: 59 - Przygotowania.

Minęłam własnie znak Londyn widząc zbliżające się miasto.
- No nareszcie!- rozciągnęła się Gemma siedząc na miejscu pasażera.
- Dawno przyszłego męża nie widziałaś.- dodała.- Ile to czasu minęło?
- Dobre trzy tygodnie. - westchnęłam.- Źle mi z tym,że Harry mu nie pozwolił na przyjazd do mnie.
- Cały On.- westchnęła.- Zaproszenia masz?
- No tak. Leżą na tyłach w czerwonej teczce.
- Nie mogę w to uwierzyć,że za dwa tygodnie wychodzisz za mąż.
- Powiem ci,że ja też.- uśmiechnęłam się parkując samochód przy domu Emmy. Zabrałam jedno zaproszenie i w towarzystwie dziewczyny udałyśmy się do domu Przyjaciółki.
- Jest w ogóle w domu? 
- Miejmy nadzieje.-odpowiedziałam widząc otwierające się drzwi.
- Matko Megan!Gemma!- rzuciła się nam na szyję. - Nie spodziewałam się was! Wchodźcie.
- Słuchaj.. Nie możemy, muszę jechać do Kasyna.- podałam jej zaproszenie.
- Dziękuje za zaproszenie..Ale nawet na chwilę?
- Emma zostaję w Londynie na parę dni, na pewno przyjedziemy na kawę!- odwróciłam się schodząc ze schodków.
- Harry wyjechał.
- Wiem.- zatrzymałam się odwracając z kwaszoną miną.
- To twoja sprawa? Hmm?
- Trochę..- Spojrzałam na dziewczynę ubraną w cienkie ubrania stojąc przed wejściem i wsiadłam do pojazdu. 
- Właśnie Harry...- Zaprosiłaś go?
- Oczywiście Gemm!- odwróciłam się,jakby to było głupie pytanie i głupia odpowiedź.
- Okej,okej.- podniosła w górę dłonie. 
Nie wybaczyłabym sobie,gdybym go nie zaprosiła. Jest i będzie ważny w moim życiu. To proste. Zawsze zostanie pionkiem w mojej grze,która ma jeszcze kilka rund. Naszym kolejnym przystankiem było Najbogatsze Kasyno w Centrum. Zatrzymałyśmy się zaraz przy wejściu. Kolejna dawka zaproszeń chwyciłam w dłoń. Z głową wysoko podniesioną wchodzę do środka jak jakaś dama. Nie mogę się czuć,źle z tym,że go odrzuciłam. Muszę być kobietą,która za kilkanaście dni wyjdzie za mąż. Muszę pokazać klasę tak jak to na nas przypadło.Popchnęłam wielkie szklane drzwi widząc recepcję.
- Jest szef?
- Nie nie ma go od dawna. Coś przekazać?
- Nie dziękuje, sama załatwię. 
- A Luke albo Louis?
- Panowie są w sali głównej. A kim Panie są?
- Siostra Harry'ego Styles'a a Ja przyszła żona Luke Hemmings'a.- przedstawiłam nas młodej kobiecie,której zrobiło się głupio.
- Dziewczyny!- odwróciłam się widzą Luke,który od razu rzucił mi się na usta.- Tęskniłem.- szepnął.
- Co tu robicie? Elle kawa dla Pań.
- Oczywiście.- odwróciła się na pięcie znikając w jakimś pokoju.
- Chodźcie.- objął nas w pasie zaprowadzając do sali,gdzie przy jednym ze stolików siedziała reszta mężczyzn.Wchodząc wszystkie głowy odwróciły się w naszym kierunku,a większość wstała witając się.
- To dla was. - rozdałam każdemu. - Mam nadzieje,że będziecie.- uśmiechnęłam się.
- Z osobą towarzyszącą mówisz?- dodał Zac.- Tomo masz też?- spytał widząc jak kiwa głową.
- Cholera.. Odpadasz.- prychnął a my wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- A tak właściwie to o której On przyjedzie?- spojrzałam na Lou,który skierował pytanie do Hemmings'a,który trzymał mnie na swoich kolanach. 
- Powinien już być.
- O kim mowa?- wtargnęła Gemm.
- O twoim bracie.- westchnął Luke a my obydwie spojrzałyśmy się na siebie z wielkim zdziwieniem.
- O wilku mowa.- odwróciłam się widząc wysokiego chłopaka ubranego na czarno i w czarnych okularach przeciwsłonecznych.
- Witam wszystkich!- momentalnie opuściłam wzrok czując jak moje ciało się podnosi, a Luke podchodzi do Styles'a.
- Cześć Siostrzyczko!- ucałował jej policzek,a Na mnie spojrzał jak na zabójcę. Wcale się mu nie dziwię. Ma prawo być na mnie zły.
- Cześć.- szepnął nie zwracając na mnie zbyt dużej uwagi. - To co pijemy?- dodał po chwili.
- Jasne!!- ktoś tam w tłumie odkrzyknął,a reszta kiwnęła głową.
- Harry możemy pogadać?- podeszłam do niego,robiąc małe kroki.
- Rozmawiamy przecież?- odpowiedział nalewając sobie whisky.
- Harry.- szepnęłam.- Słuchajcie muszę pogadać z Megan..- spojrzał na mnie.- Na osobno.- rzekł surowo spoglądając na Luke. Długo nie musieliśmy czekać,a wszyscy zaczęli wychodzić. Każdy po kolei. Usiadłam trzymając w ręku zaproszenie. 
- Gdzie ty byłeś?
- Czy cię to zbytnio obchodzi.
- Ogarnij się.. Zachowujesz się jak piętnastolatek.
- A może jak zraniony facet? 
- Harry zrozum.
- Lepiej daj mi te zaproszenie.
- Skąd wiesz co chce ci dać?
- Louis już mi pierdzielił,że coś im rozdawałaś.
- Jeśli mnie nie zaprosiłaś?- spojrzał na mnie odstawiając pustą szklankę.
- Proszę.- wręczyłam kawałek udekorowanego papieru w kształcie prostokąta.Otworzył, przeczytał i wyciągnął zapalniczkę. Po chwili podpalił i zrzucił na podłogę.
- Co to wyrabiasz?
- Ell przynieś gaśnicę,bo spalę zaraz dywan perski!!-krzyknął na tyle ile umiał.
- W co ty grasz?
- W to co ty cały czas ze mną. 
- Zmieniłeś się.. I to bardzo.
- W końcu przestałaś mnie obchodzić.-wzruszył ramionami.- A z wesela zrobię ci rzeźnię. Pamiętaj.- chwycił mocno moje nadgarstki. 
- Zostaw ją. - odwróciłam się widząc Louisa.
- Co ty też teraz za nią?
- Puść ją do cholery!?- popchnął go Tomlinson.
- Po chuj tu przyjeżdżałem!?- zaczął się drzeć i wyszedł z sali. 
- Nie przejmuj się..- przytulił mnie.
- Elle szybciej! Bo zaraz będę musiał dzwonić po straż!- krzyknął chłopak i usłyszałam specyficzny zapach i dźwięk wydawany przez gaśnicę.
- Powiedział,że już mnie nie kocha.- wytarłam oczy z rozpuszczonego makijażu.
- Nie chcę,żebyś mnie źle zrozumiała,ale dobrze zrobił. Musi zrozumieć,że nigdy nie będziecie razem.
- Masz rację.- wstałam i chwilę później również opuszczam salę jak i budynek. Muszę się przewietrzyć. Szłam w stronę Centrum. Mijając wiele ludzi, każdy innej narodowości,koloru skóry i inaczej ubrany. Uśmiechałam się mimo inaczej czułam się od środka. Jak mógł tak szybko o mnie zapomnieć? Czy mnie tak naprawdę kochał? Może i ma rację Louis? Może powinnam dać sobie spokój jak zaraz będę mieć męża? Może bez potrzeby się przejmuję? Może tak powinno zostać? Skręciłam w prawo w stronę parku. Usiadłam na środku polany opierając się rękami a twarz skierowałam ku słońcu.Zamknęłam oczy i od razu przypomniałam sobie wszystkie wspomnienia związane z Harry'm. 

Każda randka.




Pocałunek.



Imprezy.




Radość.





Poczułam łzy,które leciały jak szalone po policzku. Nawet nie chciało mi się ich wycierać. W duchu się uśmiechałam,a tak naprawdę czuję cholerny ból. 
- Wiedziałem,że cię tu znajdę.- Automatycznie zerwałam się wycierając łzy a następnie odwróciłam głowę widząc jak siada obok mnie Luke.
- Skąd wiedziałeś?
- Wybiegłem za Tobą.-uśmiechnął się całując mnie w czoło.
- Zmienił się.
- Trochę..- spojrzałam w górę widząc jego wzrok daleko stąd.- Chodźmy do domu.
- A nie jest ci tu dobrze?- odwróciłam się siadając na jego kolanach.
- Jest wspaniale,ale w domu będzie jeszcze lepiej.- posłał łobuzerski uśmiech. 


Harry



Siedziałem na balkonie kończąc fajkę. Nie chciałem się tak zachować. Nie mogę na nią nawet patrzeć. Od razu wszystko mi się przypomina. Wszystko co do każdego małego szczegółu. Oczywiście,że ją kocham. Zawsze będę, obiecałem jej. A zrobiłem to dla Luke. Poprosił mnie,żebym dał w końcu im spokój mówiąc to Megan. Mogłem tego nie robić. Mogłem postawić na swoim,ale stwierdziłem.. Skoro teraz zjebałem, to naprawię to w dniu ich wesela. Nie dopuszczę do niego. Nie pozwolę nosić Jego nazwiska. Nigdy!
- Jak tam?-poczułem dłoń Siostry na lewym ramieniu. 
- Jak zwykle pokazałem klasę.
- Błagam cię, pojechałeś po bandzie. 
- Gemma sądzisz,że zrobiłem się teraz takim chujem?
- Oczywiście,że nie. Poznałam to po Tobie. Po co to zrobiłeś?
- Luke mi kazał.- wyrzuciłem resztki papierosa.- Chciał,żebym dał spokój.
- I ty się na to zgodziłeś? Nie wierzę..
- Oczywiście,że nie do końca.
- Co masz namyśli? 
- Zobaczysz niedługo.- uśmiechnąłem się,a dziewczyna pokiwała głową.




"Rozstanie boli tak bardzo,bo nasze dusze tworzą jedność" Nicholas Sparks


-------------------------------------------------------------------------------

Hej ;)

No i co ten Harry tak nabroił? :D
Do next! Po woli zbliża się koniec.. Nie wiem czy nawet dociągniemy do 65 rozdziału. Może się skończyć o 2-3 rozdziały szybciej.. Przykro mi.


WIDZIMY SIĘ ----> 25-27 GRUDNIA :)

HOŁ HOŁ ŚWIĘTA !!!



CZYTAMY :) 

xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz