piątek, 25 września 2015

Rozdział 47 : Niby zwykły dzień.

Dzień mijał za dniem, tydzień jeszcze szybciej. Z srogiej zimy powoli się ocieplało mimo,że do wiosny brakowało kilkanaście dni. Jest początek marca a moje życie znowu zapulsowało. Od początku stycznia wróciłam na uczelnie razem z Emmą stwierdzając,że to najlepsze wyjście. Jeśli chodzi o związek mój z Lukiem również jest na bardzo dobrej drodze małżeństwa. Tylko jest dalej ten mały problem. Problem,który nazywa się Harry Styles. Człowiek,który lubi wtryniać się w nie swoje sprawy. Miłość jaką miałam do niego powoli z dnia na dzień przechodzi. Każdego dnia jestem w Kasynie po Luke,albo on wysyła Dave aby nas odebrał i tak czy tak tam jedziemy. Bezsens..
Siedząc na łóżku obserwuję jak Luke wpakowuje swoje ubrania. Dziś  wyjeżdża do Barcelony w trasę koncertową. Około miesiąc temu dostał telefon z propozycją pracy w jakiejś branży,dzięki której mogą się wybić jeżdżąc po Europie. Przez całe dwa tygodnie będę sama. Samiuteńka...
- Wszystko masz? - zobaczyłam jak odkłada walizkę.
- Raczej tak. Została godzina.. - spojrzał na telefon kładąc się obok mnie.
- Całe dwa tygodnie.. Eh..- spojrzałam na chłopaka.
- Masz być grzeczna, mało imprezować,chodzić na uczelnie i oczywiście rzadko spotykać się z Styles'em. - Słowo harcerza.- zaczęłam się śmiać.
- Dobra Mała to trzymaj się..- pocałował mnie i wstał z łóżka. - To do.. za dwa tygodnie. - dodał i wyszedł z pokoju.
- Kocham cię!- krzyczę słysząc zamykanie się drzwi.
8.23
Za parę minut mam zajęcia. Ruszam się z sypialni kierując się do kuchni. Wypadałoby zrobić jakieś śniadanie. Wyciągam z lodówki pomidory,sałatkę i ogórek. Mmm kanapeczki. Wszystkie składniki kroję a następnie wrzucam między dwoma kawałkami chleba. Dokładnie owijam pożywienie w folię,która wpada na dno torby. Umieszczam na ramieniu futerał z rysunkami oraz torbę. Następnie podchodzę do wieszaka biorąc cienką kurtkę i wychodzę z domu zamykając drzwi na klucz.


- Megan teraz ty pokaż szkic.- zobaczyłam jak profesor wskazuje na mnie palcem. Powoli wstaję z krzesła wyciągając rysunek z tuby. Rozwijam go a następnie wkładam w oszkloną ramkę i ustawiam na drewnianą sztalugę.
- No Megan opowiedz nam co naszkicowałaś? Hmm? - odwracam głowę widząc trzydzieści innych głów plus profesora to razem trzydzieści jeden. Jednak w tym wszystkim widzę tylko uśmiech Emmy,która dodaje mi otuchy. Bardzo zależy mi na zdaniu rysunku tak cholernie.. A do tego stres, opinia wykładowcy.... Ugh...
- Więc.? Powiedź skąd ten pomysł?
- Emm. Zawsze kiedy przyjeżdżam do mojego jedynego miejsca gdzie się wychowałam udaję się w jedno miejsce,które jest cenione przez mnie. Wysoka górka,na której dziadek zrobił ławkę,którą tu widać. A widok na jezioro. Latem jeszcze jak słońce się oprze wieczorem jest bajecznie. Dookoła las, cisza, natura, śpiew ptaków. I właśnie to chciałam przestawić. "To jest moje miejsce na ziemi". Wydaje mi się,że praca jest na temat. Dziękuje.- spojrzałam na Emmę,która kiwa głową wpatrując się w moją postać.
- Świetnie Megan! Brawo! Piątka, siadaj. - odchodzę z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Megan?
Spoglądam na mężczyznę.
- A gdzie jest to miejsce?
- W Holmes Chapel. Polecam świetne miasteczko.
- Chyba się wybiorę.-posłał uśmiech mówiąc,że to na dziś koniec.
Pakuję swoje rzeczy a następnie opuszczam salę wykładową w towarzystwie Przyjaciółki.Wchodzę w główny korytarz,na którym co chwilę przemieszcza się tysiące studentów z całego świata.
- No i koniec. A Luke już pojechał?- dopytuje Emm.
- Yy.. Tak,tak.
- Coś planujesz na dziś?
- Nie wiem Emm. Musiałabym popracować nad tym krajobrazem.
- Matko to jest na poniedziałek.
- Ale mi się nie chce siedzieć przez cały weekend tak jak Ty to robisz.- uśmiechnęłam się popychając frontowe drzwi.
Od razu dostaję mocny power reflektorów od słońca,które obijało się o  mur. Schodzę z schodów a następnie mijam bramę.
- Dave na mnie czeka. Pa Kochanie jakby co jestem pod telefonem.
- Jasne.- całuje ją w policzek widząc kątem oka mężczyznę wysiadającego z czerwonego ferrari.
- Co on tu robi?- pytam Brunetkę.
- Harry? Pamiętaj masz narzeczonego.-poklepała mnie po ramieniu i odeszła.
Stoję wpatrując się w wysokiego chłopaka,który był ubrany w czarne rurki i błękitny T-shirt i czarną kurtkę.
- Meg. - podnoszę wzrok podchodząc bliżej Niego.
- Harry co tu do cholery robisz?
- Przyjechałem cię odebrać.
- Że co..?
- Ale ja nigdzie z Tobą nie pojadę obiecałam Luke'owi..
- Słuchaj skarbie. Luke jest  już dawno w Barcelonie. Kazał kątem oka na ciebie co jakiś czas spojrzeć,więc sprawdzam czy na przykład żyjesz. A teraz zapraszam do samochodu.
Omijam go otwierając drzwi pasażera w pakując się do środka.
- A jakieś przywitanie czy coś?
- Co jeszcze.. Striptiz?
- Możesz. - posłał uśmiech i odjechaliśmy spod Uniwerka.
- Przy okazji.. Zabieram cię na imprezę.
- Ja nigdzie nie idę.
- Ups.. Zapomniałem wspomnieć,że już na nią jedziemy. Jeśli chcesz się przebrać to możemy zrobić mały przystanek koło twojej kamienicy.
- Harry ty oszalałeś tak? Zrozum nie jadę.
- Kazano mi cię przywieźć. Więc jak wolisz. Szybsza śmierć z rąk Szefa Gangu?
- Zatrzymaj się pod kamienicą..- westchnęłam widząc,że to już tu.
Chłopak nacisnął hamulec a moje ciało lekko poleciało w przód.
- Masz 5 minut.
- Jasne. Już się wyrobie.
- 10 minut..
- Oj nie.. Pięć i koniec.- otwieram drzwi koło których chwilę później się znajduje dalej stawiając na swoją wersję.
- Dziesięć Harry!
- Dobra niech ci będzie,ale nie seksownie bo masz prawie męża...
- Oczywiście. - popycham drzwi kierując się ku kamienicy.



Znajdowaliśmy się za Londynem. Wielki, Luksusowy dom,który za pewne nie należy do Styles'a. Dookoła mnóstwo nowoczesnych samochodów i dudniąca muzyka.
- Gdzie my jesteśmy?
- U Niall'a.
- Przecież wy się nie kumplujecie.
- Zostałem zaproszony i ty też.
- Ale jako jedno zaproszenie?
- Nie oddzielne.. Masz.- podał mi je.- Będziesz sprawdzana przez ochroniarzy.
Otworzyłam drzwi oglądając się po okolicy,która wyglądała na nawet spokojną. Co ten Niall się tak mnie uczepił.. Gdzie są normalni chłopacy.. A nie sama Mafioza.
- Mówiłem ci,żebyś się seksownie nie ubierała.
- A co źle?
Spoglądam na swoją obcisłą czerwoną sukienkę i na wysokie czarne szpilki.
- Zbyt seksownie. - podchodzi do mnie i następnie idziemy w kierunku domu.
Co jakąś chwilę widzę płeć przeciwną w skórzanych kurtkach z trzema czerwonymi " xxx"
- To ich znak.- szepcze Harry. - Aaaa. - odpowiadam widząc Niall'a idącego w naszą stronę.
- Harry! Megan! Witajcie.
Coś czuję,że ta impreza to był tylko pretekst. Przytula mnie całując w policzek a to wszystko ocenia Styles z miną grozy.
- Zapraszam. - otworzył przed mną drzwi wchodząc do wielkiego salonu,gdzie było "nasrane" ludem. Wszyscy pijani,naćpani i bóg wie co jeszcze. Muzyka jest tak głośna,że własnych myśli nie słyszę. Czuję jak Blondyn ciągnie mnie za rękę,a w tym tłumie znika Harry. Dopiero teraz dochodzą do mnie jego słowa " Uważaj na Niego". Powoli się spinam czując,że on coś może mi zrobić,albo powiedzieć. Kombinuje coś. Na bank! Zatrzymujemy się przy wielkich drzwiach,które otwiera chłopak a następnie tam wchodzimy. Ciemnozielony pokój a na środku ława okrągła i skórzana sofa.
- Siadaj kochanie.
- Co planujesz ze mną zrobić?
- A czemu tak sądzisz? Chyba Styles naopowiadał ci jakiś głupot a i tak wiem,że masz narzeczonego. Spokojnie nie musisz się mnie bać. A tak w ogóle wiesz kim jestem?
- Harry wspominał mi.
- Napijesz się?-spytał nalewając do szklanki whisky.
- Nie dzięki. - odwrócił się i usiadł obok mnie.
- To co ci powiedział o mnie Styles? Pewnie powiedział,że się nie lubimy i gramy na tych samych falach?
- Bingo..- posłałam mu uśmiech.
- No widzisz i dlatego ja cię potrzebuje.
- Co?
- Wystarczy,że się zgodzisz.. Z resztą.. Musisz się zgodzić.- spojrzał teraz bez żartów w moje oczy.
- A w czym jestem ci potrzebna.
- Muszę coś zrobić.
- Co niby?
- Zgadzasz się czy nie.
- Ale nie dokończyłeś.
- Najpierw chce usłyszeć z twoich ust słowo "tak".
- Tak.
- Cudownie. Więc jest taka maluteńka sprawa.
- Jaka?
- Będziesz dla mnie pracować.
- Oj nie nie... Nie wmieszasz mnie w to.
- Czekaj!- wstałam idąc w stronę drzwi.- Wyjdź a cię zabiję.- usłyszałam jak zaciąga spust,a mi się robi już gorąco.
- Więc?- pyta.
- Co miałabym robić?
Odwracam się widząc jak ma wycelowaną we mnie broń. Powoli podchodzi do mnie i nagle wyrzuca ją.Następnie obejmuje moją dłoń i przykładając usta do mojego prawego ucha.
- Będziesz musiała zabić jednego szkodnika. -szepcze.
- Kogo.- spoglądam na Niego.
- Styles'a.- podnosi wzrok.- Nie ma takiej opcji. - uwalniam się z jego uścisku odchodząc od chłopaka.
- Słuchaj. Teraz się już zgodziłaś. U mnie nie ma tak dobrze jak u Niego. Jak Ja każe to masz to zrobić. Albo Jego życie albo Twoje. Więc? Chcesz mieć dzieci, męża i umrzeć w spokoju ze starości czy umrzeć w wieku dwudziestu jeden lat? W ogóle Harry tyle złego ci zrobił. I ty jeszcze na Niego umiesz patrzeć? Pff. Zdradził cię. Mało ci? - zaczął robić kroki w moją stronę.
- Skąd to wiesz!?
- Ohh nie znasz mnie jeszcze dobrze. Jutro jestem u ciebie wieczorem wszystko ci powiem a teraz? Miłej zabawy.- podszedł do drzwi otwierając jej na oścież. Przekroczyłam próg robiąc hałas obcasem od szpilki. Zatrzymuję się spoglądając na Niall'a.
- Witaj w Gangu Megan.-puszcza oczko i odchodzę w kierunku salonu.
Kiedy kończy się korytarz próbuje wypatrzeć Harry'ego. Wszędzie jest ludzi. Na kanapie, przy fortepianie, na parkiecie. WSZĘDZIE...
- Pamiętaj. Powiedz mu coś.. A już was nie ma.- szepnął stając za mną. - Jest w kuchni..- pokazał palcem i odeszłam nie zwracając na Niego żadnej uwagi. Zajęło mi dużo czasu przeciskając się przez tłum. Weszłam do kuchni widząc Zac'a rozmawiającego z Harry'm.
- On ją gdzieś zabrał.. Meg.- spojrzał na mnie.- Blada jakaś jesteś..
- To chyba brak powietrza.. Cześć Zac.- posłałam mu uśmiech.- Hej.. Może wyjdź na dwór bo jeszcze zemdlejesz.
- Masz racje. Przewietrzymy się. - zabrał mnie na ręce wynosząc przez taras.- Teraz mów co ci powiedział.
- Nic wielkiego. Po prostu rozmawialiśmy.
- O czym.. Megan to jest psychopata. Kazał ci coś zrobić?
- Zabierz mnie stąd..- widzę jak Niall idzie znowu do nas.
- Co tam?
- Zbieramy się..Megan źle się czuje.- kiwam głową.
- No trudno.. To do zobaczenia!! - krzyknął a my udaliśmy się do miejsca gdzie stał pojazd Styles'a.
- Megan co się kurwa stało!?
- No nic. Spytał się mnie czy ty coś mi mówiłeś o Nim.
- I co powiedziałaś?
- Że wszystko wiem i tyle.
- Ufff.. Już zacząłem się martwić.- włączył silnik.
Spoglądam jeszcze na postać Bruneta z myślą,że mam go zabić. Przecież nie mogę do tego dopuścić. Ale też nie chce zginąć. Muszę coś wymyślić. Nie mogę pozwolić,aby któreś z nas straciło to co jest najważniejsze...


Dobre Aniołki są tylko w Niebie, Ja będę smażyć się w piekle...



------------------------------------------------

Hej :D

Jak się podoba?

Komentować, czytać :D

WIDZIMY SIĘ ---------> 2-3 PAŹDZIERNIKA :))

Buźka xx









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz