środa, 17 czerwca 2015

Rozdział:36 - Święta tuż,tuż..

Harry

Siedziałem przy biurku przeglądając rozpiskę ostatnich wywozów towaru na Wschód. Sprawdzałem każdą kwotę i odbiorcę czy wszystko się zgadza. Mamy 19 Grudnia za parę dni jest Wigilia. Od paru dni niczym innym się nie przejmuje tylko kasą. Robota i hajs. Nic innego. Nie dzwoniłem do Mamy ani do Siostry od dobrych trzech tygodni. Pamiętam jeszcze,że wspominałem o wspólnym przyjeździe do nich z Megan. A tu chuj.. Nie wiem gdzie jest. No dobra u dziadków. A dziadkowie jej mogą mieszkać  w Hiszpanii, w Szkocji, w Chinach czy w Stanach albo w Anglii. Nie wiem. Nie pytam. Po co? Nie chce mnie znać. Nie mogę teraz tracić głowę dla niej. Nie mogę myśleć o niej. Megan odeszła zostawiając czyste konto w Londynie jednocześnie mnie nienawidząc. Trudno. Luke ma to samo. Wiem dobrze,że od samego początku ją dalej kochał. I kocha tak samo jak Ja. Między nami rywalizacja ucichła z powodu,że Meg nie ma. Pragnąłbym spotkać się z nią. Powiedzieć:Wesołych Świąt czy dać drobny upominek. Chcę,ale nie mogę. Bo nie wiem gdzie jest. Z resztą? Nic to już nie da. Nie kocha mnie. Zobaczyła mnie od tej innej , złej,mrocznej strony.
- Cześć.- usłyszałem dźwięk zamykania drzwi i damski głos.
Podniosłem głowę zza papierów widząc brunetkę,która wygodnie usiadła na skórzanym fotelu.
- Cześć Emma.- posłałem jej delikatny uśmiech,aby spierdalała z stąd. Nie mam czasu na pierdolenie głupot,jak to zwykle robiliśmy.
- Możemy pogadać?
- Jeśli chcesz rozmawiać,że nie masz co ubrać na Wigilię to nie dzięki.- odpowiedziałem wpatrując się w dokumenty.
- Chodzi o Megan.- spojrzałem na dziewczynę i położyłem stertę kartek na biurko.
- Więc?
- Wiedziałam.
- Do rzeczy Emm.! Zaraz jest kolejny transport.
- Pamiętasz co mi obiecałeś?
- Chyba tak.
- To tak czy nie?
- Możesz przypomnieć?- próbowałem udawać,że nie pamiętam.
- Ehh.- westchnęła.- Wtedy kiedy "uciekłam" ze szpitala.- zaakcentowała.- Spytałam się Ciebie czy zaopiekujesz się Alex i Megan. Nie chciałam angażować Luke,bo by się skapnęła o co biega, a Ciebie nie znała.I wtedy powiedziałam,abyś je pilnował,opiekował i chronił. Obiecałeś,że tak zrobisz.
- No i tak się stało? W czym problem? Emma nie mam zamiaru wracać do twojej jebniętej przeszłości. Wyjdź.
- Poczekaj.. Nie do końca zrobiłeś tak jak obiecywałeś.
- Co?- zdziwiłem się patrząc na koleżankę. Chwila? Jeździłem co dziennie pod kamienice patrząc co robi jakaś Laska. Fakt była ładna. No i jest.
- Zakochałeś się w niej,a tego nie było w umowie.
- A co zabraniasz?
- Skrzywdziłeś ją.
- Wiem.
- Wiesz? Hallo Styles!? Wiesz? Super zero satysfakcji. Człowieku powinieneś za nią pobiec.
- Oświadczyłem się jej.
- I później zdradziłeś z Kate. Hmm. Inteligentny Harry Styles.
- Wyjdź.
- Nie rozumiesz?! Myślisz,że mało przeszła? Nie mogę teraz jej pomóc przez ciebie Idioto. Ty mnie w to wjebałeś.
- Ja? Hahhah. Śmieszna jesteś.Potrzebowałaś pieniędzy to jak miałem ci pomóc. Tylko w taki sposób. W ogóle pytałem się ciebie dwa razy czy w to wchodzisz i dwa razy odpowiedziałaś Tak. Więc w czym problem?
- Ale przez ciebie ćpałam. Sam mnie do tego zmusiłeś. Człowiek handlu musi sprawdzać to co handluje. Nie pamiętasz?
- Boże, sam byłem zjarany trzeba było mi przyjebać i powiedzieć,że nie i koniec. Osądzasz mnie o coś co było ponad rok temu. Śmieszna jesteś.
- Teraz bym była z Alex i Megan. A dzięki tobie to się zjebało.
- Słuchaj Mała..- podszedłem do dziewczyny.- Zrozum zakochałem się jak idiota. Dalej ją kocham. Gdyby nie ty nie poznałbym jej. Dziękuje za to. Ale zrozum To co mówisz to nie mój problem a Twój. Nie jestem twoim przyjacielem tylko Szefem. I teraz wypierdalaj do roboty albo idź do domu do Alex i weź urlop ,bo nie mogę ciebie już dziś słuchać.
Spojrzała na mnie przestraszonym wzrokiem. Byłem mega wkurzony. Osądza mnie o coś co tak naprawdę, no może i miało miejsce,ale niech mnie nie osądza. Zrobiłem wszystko co w mojej mocy. A to,że zjebałem swój związek to mój problem a nie Jej. Emma podniosła się z fotela i ruszyła do drzwi,które po chwili zamknęła z hukiem.
Odwróciłem się przejeżdżając ręką po włosach w stronę okna,które rozciągało się przez całą ścianę. Padał śnieg, wiał wiatr, pięćset metrów dalej widać zielony las. Próbowałem się uspokoić,ale nie umiałem..Wziąłem papiery,które zamachem ręki zrzuciłem na podłogę.
- Kurwa!-krzyknąłem na całe pomieszczenie.
Zapadła martwa cisza. Dalej stojąc przodem do biurka i okna słyszę ponowne otwieranie drzwi.
- Harry? Przyjechali.
Odwróciłem głowę widząc Dave.
- Już idę.- Zabieram czerwoną teczkę i wychodzę z biura.
Jestem zdenerwowany. To minus dla nas. Mogę się nie dogadać z kierowcą.
- Co ci Emma zrobiła?- dopytał,kiedy wychodziliśmy na dwór.
- Powiedziała,że wszystko co w jej życiu złe się stało to moja wina.
Spojrzał na mnie kręcąc przecząco głową.


Megan

Siedziałam na łóżku pakując dla Babci prezent. Złoty wisiorek włożyłam w czarne pudełko owijając czerwonym papierem. Do tego na małej karteczce orginalnie piszę "Babcia",gdy nagle widzę wspinającego się Dziadka po schodach. Momentalnie wrzucam prezent pod kołdrę kiedy mężczyzna się zbliża.
- Kochanie ktoś do Ciebie.
Zerwałam się z łóżka widząc małą czarną walizkę,która stoi w holu. Będąc na ostatnich stopniach widzę mężczyznę,który jest moim Ojcem.
-Tata!- krzyczę jak pięciolatka,która widziała ostatnio swojego Ojca dwa miesiące temu.
- Cześć.- całuje moje czoło jednocześnie obejmując mnie w pasie.
- Słyszałem,że przegrałaś.- spojrzałam na niego.- Babcia mi powiedziała.
- Babciu..- spojrzałam na kobietę,która źle się poczuła,z wiadomością,że się wydało.
- Przepraszam..samo wyszło.
- Wybaczam.
- Masz coś jeszcze w samochodzie?- spytał Dziadek.
- Prezenty,ale to za kilka dni się je wyciągnie.Mamo zrób ciepłą herbatę,a ja pójdę pogadać z córką.-Kobieta kiwnęła głową a my udaliśmy się do salonu.
Pokój był w ciemnych kolorach takich jakie babcia lubiła. Czekolada. Tak! Ściany były biało-czekoladowe. Na lewo były wielkie szklane drzwi z wyjściem na taras,które tymczasowo zagradzała choinka. Zaraz obok nich był kącik roślin Babci. Jeszcze duża biała sofa, dwa fotele w tym samym kolorze. Po drugiej stornie wielki stół gościny, w drugim kącie pianino i cała ściana w ramkach ze zdjęciami.Usiedliśmy na sofie. Tata wziął pilota,aby ściszyć wiadomości,które przekazywał telewizor wiszący przed nami na ścianie.
- Jak się czujesz?
- Udaje,że jest dobrze.
- Męczy cię ta sprawa?
- Nie.. Tak naprawdę czuję się jakby jej wcale nie było.- pokiwał głową.
- Więc co?
- Życie mnie męczy.
- Głębiej?
- Druga połówka...
- Aaa. Problemy sercowe. Wiesz,że jestem kiepski w tym.- spojrzał z uśmiechem z nie udanym żartem.
- Wiem. Niestety.
- A co się stało?
- Zacznę od Harry'ego. Oświadczył mi się.
- Naprawdę? I co wyjdziesz za niego w tak młodym wieku? Megan,...
- Daj mi skończyć.- uspokoiłam Ojca.- Nie przyjęłam ich. Kiedy po paru godzinach zrozumiałam,że może jednak chcę.. To pojechałam do niego a on już zabawiał się z inną. Później po krótkim czasie zaprzyjaźniłam się z Lukiem.
- Hemmings'em? Twoim ex?
- Ta.. Kumpluje się z Harry'm i niestety często go widywałam. I kiedy zepsuło się z Harry'm narodziła się stara miłość z Hemmings'em. Ale nie trwała zbyt długo. Ponieważ mnie oszukał.
- Jak oszukał..??- spojrzał Tata za mnie.
Odwróciłam głowę widząc Babcie,która szła z tacą, gdzie miała herbaty i pierniki i Dziadka,który stał oparty o futrynę wszystko pewnie słuchając.
- Okazało się,że Emma wcale nie opuściła Londyn. Zamieszkała u kolegi. Obserwowała nas każdego dnia. Nie rozumiem jej. Nie mogła przyjść? Po co się bawiła w kotka i myszkę? Przecież wiedziała,że cały Londyn szukał Alex. Mogła mnie pocieszysz. Potrzebowałam jej. A wczoraj rozmawiałam z nią po całej sprawie.
- Kiedy?
- Była u mnie po ubrania Siostry. Niestety zamieniłyśmy parę zdań. Chciała,abym jej wybaczyła. Nie umiem tak po prostu. Może kiedyś.. Ale nie jestem co do niej przekonana.
- A co z Alex?
- Nie wiem.. Nie była zachwycona. Była tak naprawdę zła na mnie,że musi mieszkać z Emmą.
-Rozumiem.Słuchaj..- położył dłoń na moim prawym ramieniu.
- Nie znałem Harry'ego. Nie wiem czy na Ciebie zasłużył. Gdyby była Mama pewnie coś ci mądrego doradziła. Ja mogę ci powiedzieć tyle. Zostań tu na jakiś czas. Tu znajdziesz jakieś miejsce,gdzie wszystko ze spokojem sobie przemyślisz. Zrozumiesz sens życia.- Wstał podchodząc do stołu po gorące herbaty.
- Tato? A miałeś kiedyś takie sytuacje w życiu,aby się zastanowić nad sensem życia?
- Oczywiście..
- Na przykład?- podał mi czerwony kubek.
- Na przykład myślałem o wyjeździe z stąd. Tu mieszkałem ponad dwadzieścia pięć lat. Kiedy urodziłaś się myśleliśmy nad wyjazdem. Zacząłem chodzić na jeziorko tam na wzgórze. Przesiadywałem tam kilka godzin dziennie myśląc czy warto się wyprowadzić.
- I się wyprowadziłeś.
- Zrozumiałem parę rzeczy,dla których warto żyć.
- To znaczy?
- Głównym powodem byłaś Ty. Twoja edukacja,lepsze życie, lepsze warunki.
- Czyli gdyby nie ja? To byś tu dalej mieszkał z Mamą?
- Pewnie tak.- szepnął kiedy obydwoje usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
Zerwałam się podając kubek Tacie. Szybkim krokiem wyszłam z pokoju idąc korytarzem a nastepnie otworzyłam drzwi.
- Cześć.- zobaczyłam Patricka z Gemmą.
- Hej.- zdziwiłam się.
- Niech zgadnę zapomniałaś?- dodała niebieskowłosa.
- Zapomniałam.-przyznałam jej rację.- Tata przyjechał, zagadałam się z nim. Nawet nie wiedziałam,że jest już dziewiętnasta. Przepraszam was. Ale chyba nie dziś.
- Nie no spoko.- odpowiedzieli.
- Kochanie kto przyszedł?- chwycił mężczyzna klamkę stając obok mnie.
- Dobry wieczór.- odpowiedzieli razem.
- Planujesz gdzieś wyjść?
- Chciałam,ale przyjechałeś więc zmieniły się plany.
- Chwila? Chyba żartujesz? Miałem być tu dopiero za trzy dni. Więc mnie tu nie ma. Nie widzisz mnie..- zażartował wycofując się.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Kocham za to Ojca. Zawsze wie jak i kiedy się zachować. Zawsze mu to wychodzi.
- To dacie mi dziesięć minut? Wchodźcie. Nie będziecie stać na dworze.- zaprosiłam dwojga do środka.
Babcia wyjrzała i od razu przywitała się z nimi.
- Skąd ich znasz?- zdziwiłam się.
- Patrick to sąsiad a Gemmy babcia chodziła ze mną do Liceum.
Pokiwałam głową myśląc jaki świat jest mały.. Albo jakie małe jest to miasteczko. Weszliśmy po schodach do góry.
- To twój pokój?
- Tak.- powiedziałam odpowiadając Gemmie.- Zrobili mi go dziadkowie jak miałam dziesięć lat.
- Dalej malujesz?- spytał chłopak kiedy szukałam bluzki.
- Ta... nawet studiowałam malowanie artystycznio-techniczne.
- Studiowałaś? To już nie studiujesz?
- Przerwałam..- rzekłam z myślą,że nie będzie dopytywał. I tak było. Dzięki bogu.
- Jejku ale ślicznie..- odwróciłam głowę widząc ich dwojga oglądając każdy obrazek.
- Niektóre są bardzo stare.- uśmiechnęłam się.
- Masz świetny talent.
Nie chciało mi się dłużej szukać i po prostu wyciągnęłam granatową koszulę w czerwoną kratkę. Zostawiłam do tego ciemne dżinsy(*Ubranie*).
 Przejechałam dwa razy szczotką po włosach a resztę ułożę rękami. Usta przejechałam beżową pomadką i zabrałam na dół czarne liny. Schodząc ze schodów zaczęłam śmiać się z Gemmy,która chce abym ją namalowała nago.
- Oszalałaś?
- Czemu nie?- dodał chłopak.- Chętnie pomogę..
- O której będziesz?-spytał Tata kiedy ubieraliśmy się.
Spojrzałam na niego z miną"wtf" Mam dwadzieścia lat.
- Żartowałem. Jutro widzimy się przy śniadaniu. Miłej zabawy dzieciaczki!!- odprowadził nas zamykając drzwi.
Zapięłam kurtkę czując niską temperaturę. Obstawiam,że jest minus dziesięć.Na całe szczęście nie sypie śnieg i nie jest,aż tak ślisko.
- To co do Kevina?
- Tak do Kevina.- odpowiedziałam,chociaż nie wiedziałam jak ten koleś wygląda.
- Przecież go Kochanie nie znasz?- uśmiechnęła się dziewczyna.
- Ale chce do niego iść.- zaczęłyśmy się śmiać idąc w kierunku miasta.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Z powodu,że w weekend mnie nie ma. Rozdział jest już dziś:)
Miłęgo czytania gołąbeczki :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz