poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział 37 - Muszę ją znaleźć.

Weszłyśmy do domu,w którym było chyba całe miasto. Z tego co kojarzę to jesteśmy u Kevina? Chyba tak. Gemma ciągnąc mnie za rękę zatrzymując się  przy dwóch chłopakach. Obydwoje mieli na sobie bejsbolówkę z imieniem drużyny i podpisem "Holmes Chapel" z dodatkiem wielkiego złocistego lwa z otwartą paszczą. Tyle zdołałam ujrzeć zanim odwrócili się w naszą stronę. Jeden z nich był brunetem bardzo wysoki i zbudowany a drugi czarnowłosy nieco niższy i również napakowany.
- Kevin ,Lucas to Megan. - poczułam ich wzrok na sobie i uśmiech,który widniał na ich twarzy.
- Miło poznać.- dodałam.-Nam również.- odpowiedział z tego co wiem Kevin.
- Jak się wam podoba moja impreza?- dopowiedział biorąc łyk jakiegoś alkoholu z kieliszka.
- Może być jak co miesiąc niczym się nie różni.- rzekła niebieskowłosa jakby ją to mało obchodziło i trochę ją już to nudziło.
- W kuchni macie alkohol poczęstujcie się dziewczyny.- pokazał palcem,gdzie mamy się udać.
- Dzięki za info Luca..- chwyciła moją dłoń i ruszyłyśmy do kuchni.,gdzie było mnóstwo ludzi. Siedzieli na stołach, na krzesłach. Pijani czy jeszcze trzeźwi. Młode laski z gołymi tyłkami kręciły się przy napaleńcach a im tylko jak zwykle zależało na jednym. Nie rozumiem dzisiejszej młodzieży. Sama chyba jeszcze się zaliczam do tej grupy,ale mam na tyle rozumu,żeby w wieku piętnastu lat nie stracić dziewictwa. Chore to wszystko.
Zatrzymałyśmy się przy wysepce,która do każdego kanta blatu była wypełniona napojami z procentami. Znalazłyśmy dwa plastikowe kubki w kolorze zielonym nalewając do pełna wódkę i do tego wcisnęłyśmy trochę limonki. Aleee będzie siekiera!
- Jak się bawić to na maxa!-krzyknęła Gemm przybijając sobie nawzajem w kubek.
To teraz się zacznie....



Harry

Było dosyć późny wieczór. Właśnie przed chwilą opuściłem firmę. Nie mam ochoty siedzieć przez najbliższe dni w biurze męcząc się papierami. Ciągle czuje,że kupka ważnych kartek się powiększa a powinno być na odwrót. To jakieś szaleństwo. Gdyby nie Ojciec i gdyby mnie w to nie wrobił miałbym inne życie. Bardziej normalne. Może powinienem to rzucić? Przecież Tata nie żyje zostawił mnie z tym sam. Wolał się zaćpać i niczym się nie przejmować. Cały On. Od trzech lat muszę sobie radzić jakoś. Sam jak palec. Inaczej by było jakbym miał inny charakter. Zawsze stawiam na swoje i nigdy nie pozwalam wpierdalać się innym w nie swoje sprawy i od innych nie potrzebuje żadnej pomocy. Zatrzymałem samochód pod domem Hemmings'a. Od paru dni nie pojawił się w firmie. Dobrze pamiętam,kiedy mówił,że z tym kończy. Super,fajnie. Ale tak naprawdę nie przyjechałem do niego po to,aby wrócił. Nie potrzebuje go. Przyjechałem po to co z nim dzielę. Megan. Wysiadłem z samochodu zapinając na zamek kurtkę. Jest strasznie zimno. Rok temu zima stanowczo była łagodniejsza. Wspiąłem się po schodkach i zadzwoniłem naciskając dwa razy na dzwonek. Odwróciłem się tyłem do drzwi patrząc jak wygląda wieczór na osiedlu. Wszystkie domy zapadły w spokój. Zero ludzi na ulicy a lamy,które są rozstawione co jakiś metr. Nagle słyszę dźwięk otwierania frontowych drzwi i jednocześnie odwracam się widząc Luke. Poprawia swoją grzywkę patrząc na mnie ze zdziwieniem. 
- Hoł Hoł.. wpuścisz mnie?
- Chyba pomyliłeś adresy..- przymknął drzwi.,jednak mu to nie umożliwiłem stawiając buta między futryną a ramą drzwi. 
- Sprawa jest.
- Jaka zaś? Wiesz,że nie wrócę do pracy jak na tą chwilę. Mam zaliczenia na studiach. 
- Jezu.. Nie chodzi o to. Nie tylko liczy się dla mnie praca. To wpuścisz mnie? 
- Niech zgadnę zaczyna się na M a kończy na AN? 
- Bingo.- odparłem,kiedy zapraszał mnie do środka. Położyłem kurtkę na komodzie i następnie wszedłem do salonu,gdzie stały dwa opakowania po pizzie i dobre cztery puste puszki po piwie.
- Nieźle się bawisz?
- Spierdalaj Styles.- wybuchnąłem śmiechem.- Do rzeczy. Co chcesz od Megan? - zabrał pudełka z stolika i puste puszki po alkoholu. 
- Hmm. Może planuje ją znaleźć a ty mi pomożesz?
- Hmmm. A może nie?
- Wiesz gdzie dziadki Megan mieszkają?
Spojrzał na mnie siadając naprzeciw na sofie. 
- Haha.. I co jeszcze może numer domu?
- Czyli wiesz?
- Może.
- No to wiesz. - odparłem. - I mi powiesz.
- Nie koniecznie.
- Hemmings nie wkurwiaj mnie co ci zależy? 
- Nie ma takiej opcji.
- Czemu?
- Co ty jeszcze od niej chcesz? Nienawidzi cię, co oczekujesz rozgrzeszenia? 
- Nie nic nie oczekuje. Chcę ją zobaczyć i powiedzieć,że ją kocham. 
- Ups. A co by się stało jakbym też tak zrobił?
- Nie wkurzaj mnie.. Podaj ten cholerny adres i nic od ciebie nie chcę.
- Nie podam ci. Przykro mi. Chyba czas odwiedzin dla ciebie się skończył. 
- Nie wyjdę dopóki mi nie powiesz.
- Nie ma takiej opcji..- wstałem wychodząc na korytarz.
- Wyobraź sobie,że ją też kocham. I to ja założę sobie z nią rodzinę,będziemy mieć dzieci żyjąc szczęśliwie bez Ciebie.
- Nie był bym do tego taki pewny. - z całej siły uderzyłem go w szczękę z pięści. - Masz zbyt szybkie plany na przyszłości. Trochę ci je pokomplikuje. - zacząłem schodzić ze schodów wcale się nie oglądając za nim.
- Aa. Zapomniałem.- odwróciłem się.- Nie masz szansy na powrót.Przykro mi.- posłałem mu lekki uśmiech widząc jak wstaje podpierając się o futrynę. 
- Pieprz się Styles!!- krzyknął kiedy wsiadałem do samochodu. 
Jak ja lubię to robić. I jeszcze mu. Uwielbiam mu uprzykrzać życie. Mojemu głównemu rywalowi,który nigdy nie odpuści. Włożyłem kluczki do stacyjki i po chwili ruszyłem kierując się do domu.Jednak zanim tam dojadę muszę wykonać telefon. Wyciągnąłem iPhone wybierając numer Siostry. Uśmiechnąłem się widząc nasze wspólne zdjęcie robione rok temu na Sylwestrze.


Megan


Siedziałyśmy na tarasie popijając dalej ten sam kubek bez żadnej popitki! Czuję już szum w uszach i głupawkę,która mi się włącza. Patrząc na koleżankę,wyglądamy podobnie. 
- Mam dosyć a ty?
- Też.- odpowiedziałam.- Dużo ci zostało?- dopytywałam się.
- Trochę.A tobie?
- Też.- uśmiechnęłam się.Zobaczyłam jak Gemma wyciąga telefon i z zdziwieniem patrzy na ekran.
- Co mama dzwoni? Odbierz bo może szlaban dostaniesz.- zaczęłam się śmiać. - Nie,nie.. Starszy Brat..
- Cześć..- rzekła do telefonu oddalając się trochę od mojej postaci. Zeszła z tarasu idąc w kierunku końca ogrodu. Cały czas obserwowałam postaci dziewczyny dopóki z powodu ciemności zniknęła.
- Megan prawda? - odwróciłam się widząc jednego z dwójki,z którą przywitała mnie Gemm.
- Tak. A ty Kevin?
- Gospodarz imprezy.- poklepał się po piersiach z dumą. 
Śmieszne.
- Bardzo ładnie wyglądasz. A tak w ogóle skąd jesteś? Nie kojarzę cię z stąd?
- Przyjechałam do dziadków.
- Aaa Palvin?
- Skąd znasz moje nazwisko?
-Wszyscy o Tobie mówią.
- Co?
- Wiesz to małe miasteczko każdy się zna..- opowiadał akcentując.
- Sorry,że wam przerywam,ale muszę porwać Megan.- zobaczyłam przed sobą dziewczynę o niebieskich włosach.
- Już idziecie? 
- Nie,nie tylko do toalety.-posłał nam uśmiech,kiedy zniknęłyśmy wchodząc do środka domu.
- Oczywiście,że idziemy. Tylko nam zostanie znaleźć Patricka.
- Hmm. Na pewno go znajdziemy w takiej małej grupce.-spojrzałam z sarkazmem na grupę liczącą chyba z tysiąc.
- Pewnie tak.- dodała.- Coś się stało?- zapytałam.
- Zdenerwował mnie brat. 
- Umm. Możesz się wyżalić jeśli zechcesz?. 
- Jasne,dzięki mogę wpaść jutro na plotki?- skierowała do mnie pytanie,kiedy przemieszczałyśmy się między ludźmi.
- Jeszcze się pytasz?- odpowiedziałam. Czuje z Gemmą dużą więź mimo,że znamy się nie całe trzy dni. Jest to bardzo miła dziewczyna i jeśli oczekuje pomocy czy się zwierzyć chętnie jej pomogę. Nagle ujrzałam chłopaka,którego szukaliśmy całującego się z jakąś blondynką.
- Patrcik idziemy.
- Nie!-odkrzyknął z powodu głośnej muzyki.- Muszę najpierw zaliczyć.
Spojrzałyśmy się na siebie. 
- Okej. Jutro widzimy się w pracy! -odkrzyknęła i wyszłyśmy z domu zamykając drzwi. 
Mroźne powietrze spowodowało gęsią skórę mimo,że miałam kurtkę. Znowu zaczął padać śnieg. Idąc ulicą ujrzałam wysokiego w czarnym płaszczu chłopaka z głową pełną loków. Znieruchomiałam. To On. Co on tu robi? Jak mnie znalazł. Zobaczyłam jego uśmiech. Stałam jak wryta a Gemma coś mówiła do mnie,abym się ruszyła. Nie umiałam. To przez niego. 
- Meg co jest?!! Chodź!
- Harry? - powiedziałam i spojrzałam na chłopaka,który nas minął i wcale go nie przypominał.
- Przepraszam..- szepnęłam. Pomyliłam się a go naprawdę widziałam to On. Harry Styles człowiek, który udawał prawdziwą miłość. Spojrzałam na Gemmę,która patrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Chyba za dużo wypiłaś.
- Chyba.- rzekłam.- To ja zadzwonię ci po taksówkę.- wyciągnęła telefon.


Kilkanaście minut później zajechałam pod dom. Kierowca taksówki wysadził mnie pod bramą. Podałam mu pieniądze i wysiadłam z pojazdu. Idąc do domu myślałam o tym co zrobiłam na środku ulicy z chłopakiem. Dlaczego to właśnie On. Nie kocham go już. Nie zasługuje na miłość nikogo. Żadna nie zasługuje na Niego. Jest człowiekiem z żelaznym sercem. Otworzyłam drzwi. Zostawili je otwarte. Hmm. pomyśleli. Wchodząc zamknęłam je na klucz i rozebrałam buty oraz kurtkę. Następnie wzięłam z kuchni szklankę oraz znalazłam w szafce w rogu jakieś whisky,które były już otwarte. Zabrałam butelkę pod pachę idąc na górę. Kiedy chwilę później znalazłam się na górze położyłam na biurko alkohol siadając na skórzanym fotelu. Zapaliłam małą lampkę przy biurku. Następnie otwierając szafkę ujrzałam czerwony karton,którzy przyjechał ze mną z Londynu. Przysunęłam go bliżej siebie i następnie otworzyłam. Na wierzchu było zdjęcie moje z Lukiem a zaraz pod nim rysunki Harry'ego. Momentalnie położyłam je na biurku i otworzyłam butelkę napełniając cieczą szklankę. Podniosłam kartkę papieru widząc rysunek chłopaka. Wzięłam łyk i odłożyłam szkic. Dlaczego tak właściwie uległam? Czemu zakochałam się w całkiem innej postaci? Przecież Styles ma dwa wcielenia? Gdyby nie parę jego niewłaściwych zachowań pewnie byliśmy dalej razem. Tak naprawdę to dziekuje,że poznałam go taki jaki jest. Co by było za parę lat? Kiedy byśmy się pobrali, mieli rodzinę i buntującego,złego Harry'ego? Cieszę się,że tak nie jest. Jestem wolna. Nic nie muszę,nic od nikogo nie oczekuje. Wszystko zależy ode mnie. Nie potrzebuję nikogo. Sama zaoferuje sobie szczęście. 

" Jeszcze będziesz mi dziękować Harry"


-------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Do 18 lipca rozdziały będą dodawane co tydzień co weekend. Jak to było do tej pory. Ale od 19lipca-08 sierpnia jestem na obozie i na wakacjach w tych dniach nie będą dodane rozdziały.. 
Pozdrawiam i już chyba dziś mogę życzyć miłych wakacji :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz