wtorek, 29 grudnia 2015

Czytelnicy!

To nie jest rozdział, to nie jest zakończenie. To jest ta trzecia opcja,czyli coś nowego --->




Pamiętacie ten mój nowy blog?
Dziś się pojawił tam 1 rozdział! Naprawdę świetna fabuła, zwiastun już się kręci :)

No to co? Bierzemy "klik" w obroty i czytamy!
Tutaj się natomiast widzimy 1-3 stycznia, a tam z 2 rozdziałem połowa stycznia ;)

Bay!
xx


Które połączenie wolicie? :D
Koment! :)



Megan & Harry





VS?



Megan & Luke




PS Szczęśliwego roku 2016 !!

niedziela, 27 grudnia 2015

Rozdział: 60 - Impreza u Emmy.

- Jestem głodny. - uśmiechnęłam się słysząc marudzący głos Luke.- Chodźmy do tego cholernego domu.- odwróciłam głowę.
- Niech ci będzie.- westchnęłam wstając z polany.- Zawsze wszystko w pośpiechu.- dodałam obejmując jego dłoń wracając do ulicy,gdzie było Kasyno oraz nasze mieszkanie.
- Jak sukienka? Wybrana już? -zadał pytanie.
- Yhmm. A ty? Co z garniturem?
- Wybrałem czerwony.
- Chyba oszalałeś!?- spojrzałam na Blondyna,który wybuchnął śmiechem.
- Wiedziałem,że tak zareagujesz! Żartowałem. Oczywiście,że czarny!
Pokręciłam głową słuchając Jego głupoty. Bardzo śmieszne..
Idąc cały czas prosto, mijając różne ulice,ludzi zauważam w tłumie Harry'ego i Gemmę. Uśmiechnięci idą wprost na nas. Jego lokowate włosy latają na wszystkie strony z każdym ruchem jaki wykonuje. Obydwoje w ciemnych okularach przeciwsłonecznych. Kiedy jesteśmy bardzo blisko zauważa mnie. Jego uśmiech zmienia minę na poważną i nagle czuję jak Luke ciągnie moją rękę.
- Chodź! - odwracam się za nim a On dalej wbija wzrok w moją stronę. Czuję się jak jakieś dziecko,które nie może dostać tego co chce a Matka mnie ciągnie za rękę. Spoglądam na Narzeczonego,który prowadzi mnie przez pasy na drugą stronę. Stając przy naszym budynku.
- Halo Meg?- z zamyśleń spoglądam ponownie na chłopaka i dodaje lekki uśmiech.- Wszystko okej?
- No jasne! Zamyślałam się.- odpowiedziałam,kiedy przepuszczał mnie w wejściu.
- Cześć Emma!- odwróciłam głowę widząc jak rozmawia przez telefon. Między czasie wcisnęłam guzik,aby winda zjechała na parter.
- Dziś? No okej. To kiedy? Aa zaraz? No dobra,będziemy za niedługo.. No do zobaczenia.- wchodzę do windy spoglądając na Luke z nadzieją,że mi wszystko powie co chce Emm.
- Emma dzwoniła?
- Yhmm. Skarżyła się,że nie odbierasz telefonu. Mamy przyjechać do Niej na grilla. Ma jakieś wieści dla nas.
- Serio?- zdziwiłam się kiedy winda ponownie otworzyła swoje drzwi,a my przekroczyliśmy próg wchodząc na trzecie piętro. - To czemu od razu nie jedziemy?
- Muszę się przebrać, odświeżyć.- dodał otwierając drzwi do mieszkania.
- Gdzie masz swoje rzeczy?
- W samochodzie.
- W samochodzie?
- Nie wspominałam ci,że dziadek dał mi swój samochód?
- Nie?- zdziwił się rozbierając koszulkę ukazując gołą klatkę piersiową.
- Przypakowałeś trochę.- puściłam mu oczko.
- Chce dobrze wyglądać do ślubu.- podszedł obejmując moje ciało w pasie jednocześnie składając namiętny pocałunek na ustach.
- Idź już pod ten prysznic. - uśmiechnęłam się widząc jak odchodzi do łazienki a Ja udałam się do sypialni . Stanęłam przed dużą szafą,która była cała wypełniona naszymi ubraniami. Wyciągnęłam z niej czarne rurki z "dziurami" na udach oraz beżową bluzę,która sięgała do pępka. Od razu rozebrałam się do bielizny zakładając na siebie wybrane ciuchy. Następnie podeszłam do komody,gdzie zwykle trzymałam swoje kosmetyki. Mam cichą nadzieje,że coś jest oprócz tego co mam w samochodzie. Znalazłam malinową pomadkę oraz fluid i kredkę do oczu. Wszystko nałożyłam na twarz widząc w lustrze odbicie Luke w ręczniku.
- Grecki Bóg.- uśmiechnęłam się poprawiając włosy.
- A Bogini przed mną.- poczułam ciepłe usta na szyi.
- Ubieraj się. Tracimy czas.
- Przesadzasz..- chwycił skrawek mojej lewej dłoni rzucając się na łóżko a Ja poleciałam razem z nim.
- Luke błagam!- zaczęłam krzyczeć wiedząc co chce w tej chwili robić.
- Nie możesz czekać do wieczora?
- Nie?- odparł kiedy zaczął wkładać ręce pod bluzę.
Spojrzałam na niego z wkurzoną miną..
- No dobra.. poczekam.- przyciągnął mnie do siebie składając pocałunek.





Zatrzymaliśmy się pod domem Emmy. Jak zwykle ostatni, spóźnieni. Wysiadłam z swojego samochodu czekając,aż Luke się wygramoli z auta.
- Zawsze byłaś kiepskim kierowcą.
- Co?
- Żart.- uśmiechnął się idąc w stronę wejścia na ogród.
- Jak zwykle spóźnieni!- krzyknął Luke w kierunku znajomych.
Wszyscy siedzieli z tyłu na tarasie : Louis,Zac,Liam, Gemma,Emma oraz Dave,który stał przy grillu.
- No ile można na was czekać.
- Jeszcze tylko Harry i Kate.- spojrzałam na Dave. Serio? On i Ona? No super..
- Meg? Pomożesz mi?
- Jasne. - wbiegłam przez drzwi tarasowe za Emmą idąc do kuchni.
- Weźmiesz te piwa? Mówiłam Dave'owi,ale wiesz.. Faceci.
- Czemu ją zaprosiłaś?- sięgnęłam po dodatkowe dwa piwa,które jedno z nich porwała mi Emm.
- Kate przecież nie pije.
- Czemu niby?
- Bo jestem w ciąży?! - odwróciłam głowę widząc niską brunetkę z wielkim brzuchem.
- Co?
- Nie pamiętasz?- omijam mojego głównego wroga z wypchanym brzuchem.
- Kate!
- Zapomniałam..
- Ej chwila! To ty nie wiesz kto jest Ojcem?
- Kate zamknij się!- słyszę Emmę z tyłu kiedy szłam na taras z alkoholem.
- Z Harrym!- krzyknęła,a Ja tylko zamknęłam oczy czując twardy tors,w który wpadam.
- Hej wszystko okej?- czuję ciepłą rękę,która unosi mój podbródek. Nigdy przenigdy go bym nie poznała,gdyby nie ta jego fryzura i ciemno zielone oczy,które błyszczały jak szmaragdy.
- Ta jasne. Możesz to zabrać..- podałam mu piwa mijając go.
Kątem oka widzę Luke z Lou rozmawiających przy grillu z Davem. Od razu zmierzam do nich czując złość,pot i żal.
- Dlaczego nikt mnie nie uświadomił,że Ona jest w ciąży! I to jeszcze z Harrym! No kurwa! Chłopaki! - zaczęłam krzyczeć czując,że wszyscy za mną na tarasie obserwują całą sytuację. Zapewne jest tam Harry jak i Kate.
- Spokojnie..-podszedł Luke łapiąc mnie za dłoń.- Myślałem,że sobie to przypomniałaś.
- Nie..- westchnęłam. - Muszę się napić. - biorę piwo od Louisa,które piję do dna.
- Wy jesteście od tych brudnych spraw nie możecie go załatwić?
- Ej Kochana spokojnie..- zabiera mi pustą butelkę Tomo.
- Niestety szefa nie można.- spojrzałam na Dave,który nakładał na talerz stek,kiełbasy i inne mięsne smakołyki.
- Chodźmy.- dodał prowadząc na taras.
- Dzwoniłam do was mówiąc,że chce coś wam powiedzieć. Otóż.. - podszedł do niej dumny Dave obejmując ją w pasie.
- Będziemy mieć dziecko.- moja oczy wyskoczyły,szczęka opadła widząc radość całej ekipy. Od razu ucałowałam przyjaciółkę i przytuliłam przyjaciela.
Odwracając się ujrzałam wpatrującego się we mnie Styles'a z piwem w ręku. Zdenerwował mnie.. Nie mam zamiaru z nim gadać. Nagle poczułam,że jest mi ciężko oddychać, świat wirował i zaczęło mi się robić nie dobrze. W mgle widzę jak Brunet odkłada piwo i krzyczy moje imię..


[Nie musicie tego czytać, to jest wzięte z poprzednich rozdziałów.]

Ooo Harry! Nie wiedziałam,że tak szybko do mnie przyjdziesz.
- Kate pierdoli,że jest z Tobą w ciąży?!- prychnął Louis.
- Co kurwa?! Jaka ciąża? - spojrzał na brunetkę i jej ah jakże piękny uśmiech.
- Kochanie ale to prawda.- pokiwała głową kładąc prawą dłoń na jego ramię.
- Ale jak to możliwe?!
- No normalnie?! Nie wiesz jak się dzieci robią?


 Szampana?- odwracam się widząc wysokiego blondyna z postawioną grzywką trzymając w dłoniach dwa kieliszki wypełnione alkoholem.
- Poproszę. - biorę kieliszek posyłając lekki uśmiech.
- Niall. - podał dłoń. - Megan. - odpowiadam.

- Co tak piękna młoda kobieta robi sama na tak hucznym sylwestrze?
- Przyszłam z narzeczonym,ale niestety gospodarz go porwał.
- Czyżby Styles każe swoim ludziom pracować?

  

- Siadaj kochanie.
- Co planujesz ze mną zrobić?
- A czemu tak sądzisz? Chyba Styles naopowiadał ci jakiś głupot a i tak wiem,że masz narzeczonego. Spokojnie nie musisz się mnie bać. A tak w ogóle wiesz kim jestem?
- Harry wspominał mi.
- Napijesz się?-spytał nalewając do szklanki whisky.
- Nie dzięki. - odwrócił się i usiadł obok mnie.
- To co ci powiedział o mnie Styles? Pewnie powiedział,że się nie lubimy i gramy na tych samych falach?
- Bingo..- posłałam mu uśmiech.
- No widzisz i dlatego ja cię potrzebuje.
- Co?
- Wystarczy,że się zgodzisz.. Z resztą.. Musisz się zgodzić.- spojrzał teraz bez żartów w moje oczy.
- A w czym jestem ci potrzebna.
- Muszę coś zrobić.

- Co niby?
- Zgadzasz się czy nie.
- Ale nie dokończyłeś.

- Najpierw chce usłyszeć z twoich ust słowo "tak".
- Tak.
- Cudownie. Więc jest taka maluteńka sprawa.
- Jaka?
- Będziesz dla mnie pracować.
- Oj nie nie... Nie wmieszasz mnie w to.
- Czekaj!- wstałam idąc w stronę drzwi.- Wyjdź a cię zabiję.- usłyszałam jak zaciąga spust,a mi się robi już gorąco.
- Więc?- pyta.
- Co miałabym robić?
Odwracam się widząc jak ma wycelowaną we mnie broń. Powoli podchodzi do mnie i nagle wyrzuca ją.Następnie obejmuje moją dłoń i przykładając usta do mojego prawego ucha.
- Będziesz musiała zabić jednego szkodnika. -szepcze.
- Kogo.- spoglądam na Niego.
- Styles'a.- podnosi wzrok.- Nie ma takiej opcji. - uwalniam się z jego uścisku odchodząc od chłopaka.
- Słuchaj. Teraz się już zgodziłaś. U mnie nie ma tak dobrze jak u Niego. Jak Ja każe to masz to zrobić


 -Jak tu wszedłeś? - Normalnie wiesz moi ludzie zdążyli przeszukać samochód Styles'a zabierając ci klucze i jeszcze zdążyli dorobić jeden. - pokazał mi kluczyk.- Możesz już wyjść?- Oj kotek no.. Przyszedłem na śniadanie..- Ups. nie wydajemy.- Skończmy pieprzyć o głupotach przyniosłem parę prezentów i informacji.. A i jeszcze jedno. Ja mówię a Ty słuchasz. Zrozumiano?Usiadłam kiwając głową naprzeciw Niego widząc wielką torbę,która leżała na sofie.- Chyba pośpieszymy się co do naszej sprawy. Nie chce mi się czekać a Tobie będzie łatwiej. Przy okazji przyjedzie po Ciebie jutro ktoś z moich ludzi i zabiorą cię na mały pokaz.- Na co?- Mówiłem kurwa,że Ja mówię!? Jak się już pytasz no to pokażą ci jak się zabija,strzela i takie tam.Przywiozłem ci małe prezenciki.Wstał podchodząc do skórzanej kanapy biorąc dużą czerwoną torbę. Rzucił ją na stół i wyciągnął z niej skórzaną kurtkę w małym rozmiarze. Na plecach miała trzy czerwone "XXX" a z przodu pisało Megan - Cukiereczek.- Słuchaj jutro o dwudziestej czwartej masz tu zwabić Styles'a. Na środku będzie stało krzesło. Tam ma usiąść. Dokoła będą ukryci moi ludzie na wszelki wypadek. Jeśli czegoś się dowie zginiecie oboje zrozumiano.- kiwnęłam głową i się odsunął.- A teraz cię odwiozę. - złączył moją dłoń prowadząc do jego białego Range Rover'a. Usiadłam na miejscu pasażera obok Niall'a. Boję się. Jego, jutra, Harry'ego. Muszę coś zrobić. Powiedzieć, wymyślić. Nie mogę po prostu tu go przywieźć bez powodu i nagle wyciągnąć broń i go zabić. Wpatrzona w drogę między lasami myślałam,że to koniec.



 Weszłam do środka wyciągając broń. Była dosyć ciężka, miała pełny magazynek, czyli była do mojej dyspozycji. Nie chcę popełnić samobójstwa,ale chyba to będzie najłatwiejszy Plan jaki mogę wymyślić. Podniosłam ją do głowy z prawej strony. Szlochając słyszałam tylko ciszę i tykanie zegarka. Przepraszam cię Mamo, pewnie patrzysz z góry. Wybacz Tato,że od roku wprowadzam cię w kłamstwo. Wybacz Luke i Harry,że mnie pokochaliście. - mówiłam sobie w myślach kiedy nagle widzę jak do mieszkania wleciał Harry z Dave'm.
- Megan rzuć to.
- Skąd wiesz,że chce się zabić. W ogóle co tu robicie?
- Zamontowałem podsłuch w twoim mieszkaniu, martwiłem się o Ciebie.- wolnym tempem podchodził do mnie.
- Harry Ja nie chcę tego.

- Spokojnie nikogo nie zabijesz. Jeśli chcesz. Zasłużyłem. Ale nie siebie. Mamy plan słyszysz?
- Ale to jest bez sensu. - zaczęłam się od niego odsuwać coraz więcej wylewając łzy.- On mnie zabije jeśli tego nie zrobię.
- Megan mamy plan nic się nikomu nie stanie oprócz Horan'a. A teraz oddaj mi broń.- spojrzałam na Dave,który próbował do mnie podejść. - Zaufaj mi. - wyciągnął dłoń.- Oddaj. Zobaczyłam obok niego Styles'a,który był przestraszony jeszcze bardziej niż Ja. Widząc to wszystko upadłam na kolana wyrzucając broń,gdzieś w stronę salonu.Momentalnie poczułam jak Harry mnie podnosi i mocno obejmuje.
- Aniele jak mogłaś..- szepnął mocno ściskając moje ciało dodając pocałunek w włosy.

 
- Nic się nikomu nie stanie. Obiecuję. A teraz zajmijmy się sobą.- lekko musnął moje usta łapiąc dolną wargę. Na początku całowaliśmy się delikatnie. Jego ręce znalazły się na mojej tali i przyciągnął mnie do siebie. Moje ręce owinęły mu się na karku, a palce wplotły się w jego włosy. Z czasem nasze wargi zaczęły ze sobą w spół pracować, całowaliśmy się coraz namiętniej. A ja chciałam żeby ten pocałunek trwał wiecznie. 
Delikatnie przejechałam językiem po jego wargach. Odpłacił mi tym samym po czym wsunął język w moje rozchylone wargi. I nagle oderwaliśmy się od siebie. Oboje ciężko oddychaliśmy. On jednak podniósł mnie rzucając na łóżko. Przytuliłam się do Niego chowając głowę tuż obok szyi. Powoli oddawał pocałunki na ustach czy na dekolcie.Po każdych "dzikich" ruchach każdy z nas tracił ubranie. Coś czuje,że ta noc będzie długa...




 - Uciekaj Megan!- zmieszana sytuacją odwracam się i biegnę przed siebie. Słyszę tylko krzyki,hałasy, strzały. Moje myśli są wszędzie. Nie wiem gdzie biegnę. Dookoła jest ciemno, tylko czuję chłód od ścian i co jakiś czas mijam drzwi. Nagle widzę podobne drzwi jak na wejściu  do hali. Popycham je widząc kolejne drzwi na długim końcu. Cholera. Cichym krokiem zmierzam odległość. Boję się,że ktoś jest za mną,że ktoś mnie śledzi,albo zaraz zabije. Nagle czuję mocne światło. Ktoś zapalił lampy,a cała cześć hali zrobiła się jasna. Przymróżam z parę razy oczy widząc przy tamtych drzwiach dwóch mężczyzn w podobnej kurtce jaką ja dostałam od Niall'a.




- Cześć Cukiereczku.!- dostrzegam,że obydwoje mają bronie. - Nic ci nie zrobimy!-krzyczy drugi.
Momentalnie się odwracam i nagle widzę jeszcze trzeciego napastnika,który czymś metalowym uderza mnie w głowę. Od razu czuję ból głowy i ciemności przed oczami.Upadam, Krzyczę, wrzeszczę. Nagle słyszę strzał, mężczyzna,który mnie zaatakował leży a obok niego krew. Zaraz po nim słyszę serię kolejnych strzałów. Zabili ich. Ktoś z ludzi Harry'ego. Chwytam głowę i nagle spoglądam na rękę,która jest cała we krwi. Słabo mi, kręci mi się w głowie,która coraz bardziej zaczyna boleć.

- Megan!- słyszę znajomy krzyk. Próbuje się podnieść,gdy nagle czuję na biodrze rękę. Spoglądam na osobę, prawie jej nie dostrzegam, robi mi się coraz ciemniej. - Megan... Słyszysz mnie? Kochanie?- po głosie rozpoznaję,że jest to Hemmings. Próbuje coś powiedzieć,ale mam z tym problem. Wszystkie mięśnie naciągnęły się, ból głowy od środka mnie zabija. Nie umiem się ruszyć. Nie wiem co bardziej już boli. - Luke jak krwawię. - szepnęłam tyle co mogłam i nagle czuję jak mnie podnoszą. Jeszcze przez chwilę kontaktuję, widok przez oczami co chwilę się zmienia. Podnoszę wzrok na twarz Narzeczonego,który coś do mnie mów. Nie potrafię go zrozumieć. Nic do mnie nie dociera. Podnoszę jedną rękę dotykając ponownie głowy. Skrzywiam się z bólu. Widzę jeszcze jedną postać,którą jest Styles, cały we krwi, posiniaczony. Mówią coś do mnie. Ja tylko zamykam oczy,z powodu ciężkości ,które już nie umiałam z powrotem otworzyć. Zabrały mnie w daleką przepaść. Dobijam się od środka. Próbuje walczyć,lecz to na nic. Zapadam w  dziwny stan,który nie wiem gdzie prowadzi....



 

Harry




Stałem oparty o szafę w salonie. Kątem oka widziałem jak siedzi cały czas przy Niej Luke. Dam sobie głowę odciąć,że przypomina się jej wszystko.
- Powinniśmy jechać z nią do szpitala. Straciła przytomność. - odwrócił się do mnie.
- Masz rację.- podszedłem do Niej bacznie się przyglądając dziewczynie.- Albo i nie.- zobaczyłem jak jej oczy się otwierają.
- Co z nią?- wszedł Dave z Lou.
- Odzyskała nieprzytomność.
- Niall! - odwróciłem się z przerażeniem kiedy krzyknęła Horana imię.
- Gdzie ja jestem? Krew, Harry miałam cię zabić. To ta akcja... Zgodziłam się na to,aby z nim pracować. - zaczęła krzyczeć i płakać.
- Uspokój się.. Już jest po wszystkim. Niall nie żyje,Harry żyje jak widzisz. A ty odzyskałaś całą pamięć.
- Luke zostaw mnie.
- Megan jesteś w szoku..
- Chcę być sama. - spojrzała się na naszą czwórkę.
Ma rację. Jak chce być to niech jest. Sam bym nie dał rady przechodzić przez to wszystko jeszcze raz. Odwróciłem się na pięcie idąc do wyjścia. Zaraz za mną Luke,który był  w wielkim szoku zamknął drzwi do salonu.
- Gdzie Meg?- odwróciłem się widząc zdenerwowaną Emmę.
- Przypomniała sobie wszystko, teraz przeżywa. - rzekłem ze spuszczoną głową.
- Chodźcie do stołu wszystko zaraz wystygnie.- wbijając wzrok w buty usłyszałem kroki,które zaczęły się oddalać. Muszę do Niej wejść. Może trzeba jej pomóc, chce pogadać. Wyżalić. Ale zapewne to ja nie będę tą osobą,z którą będzie chciała podzielić zdanie.



Megan



Siedziałam wbijając wzrok w koc. I nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi,w który stanął Harry. Spoglądając na jego ruchy przez zapłakane oczy widzę jak zamyka drzwi.
- Wiem,że nie chcesz gadać. Ale musiałem sprawdzić czy nic sobie nie zrobiłaś.
- Znowu.- spojrzałam na Niego przypominając sobie moment kiedy chciałam popełnić samobójstwo a On wleciał do domu z Davem.
- Harry przepraszam cię.
- Co?- prychnął siadając na drugim końcu sofy.
- Przepraszam cię,że chciałam cię zabić.
- Weś przestań. To Ja powinienem cię przeprosić. Wiesz o Kate, ciąży i pewnie nie moim dziecku, do czego nie chce się przyznać. Wiesz o moim durnym życiu. Tyle przez mnie przeszłaś i naprawdę nie masz za co przebaczać. Pewnie należało mi się. - lekko się uśmiechnął.
- Ta szalona noc.- dodałam uśmiech.
- Cii.. Bo się Luke dowie.- uśmiechnął się.
- Dlaczego przestałeś mnie kochać?
- Megan przestań. Wiesz,że to jest nie prawda.
- To jak to jest?
- Stwierdziłem,że masz prawie męża i nie powinienem się wpierdzielać w wasze życie.
- Harry nie przekonałeś mnie.
- Megan musisz zrozumieć, Ja już zrozumiałem,że nie będziemy razem,ale to nie zmienia faktu,że cię nie kocham.
- To co teraz zrobię będzie nie wybaczalne.- spojrzałam na drzwi,które dalej były zamknięte.
Wstałam podchodząc do Harry'ego. Momentalnie rzuciłam się na Niego siadając na kolanach a rękami potrzymałam policzki składając namiętny pocałunek. To będzie największy grzech przed weselem.
                                         
                                           





Witam z zewnątrz
Przynajmniej mogę stwierdzić, że próbowałam powiedzieć:
"Przepraszam za złamanie Ci serca"
Ale to nie ma znaczenia

Najwyraźniej już więcej nie rwie Cię to na strzępy


-------------------------------------------------------------------------------------------

Hej ;) 

Jak po świętach? No były i poszły... Jak zawsze :D 

To teraz tylko Sylwester! 

Co sądzicie? Ciąża Emmy? Ostatnie Wspomnienia? Pocałunek Megan? Omg? Dużo tego nie? :) O to chodziło w tym rozdziale. Przepraszam,że dałam te wspomnienia. Ale stwierdziłam,że będą pasować :)
FAKT JEST ICH TROCHĘ ;D

No to małymi krokami zostały nam? chyba 5 rozdziałów!
Czyli na moje oko do KOŃCA STYCZNIA BLOG BĘDZIE SKOŃCZONY!!!!

CZYTAMY!

WIDZIMY SIĘ -----> 1-3 STYCZEŃ 2016 r. !!!!!!!!!


Szczęśliwego nowego roku :**

piątek, 18 grudnia 2015

Rozdział: 59 - Przygotowania.

Minęłam własnie znak Londyn widząc zbliżające się miasto.
- No nareszcie!- rozciągnęła się Gemma siedząc na miejscu pasażera.
- Dawno przyszłego męża nie widziałaś.- dodała.- Ile to czasu minęło?
- Dobre trzy tygodnie. - westchnęłam.- Źle mi z tym,że Harry mu nie pozwolił na przyjazd do mnie.
- Cały On.- westchnęła.- Zaproszenia masz?
- No tak. Leżą na tyłach w czerwonej teczce.
- Nie mogę w to uwierzyć,że za dwa tygodnie wychodzisz za mąż.
- Powiem ci,że ja też.- uśmiechnęłam się parkując samochód przy domu Emmy. Zabrałam jedno zaproszenie i w towarzystwie dziewczyny udałyśmy się do domu Przyjaciółki.
- Jest w ogóle w domu? 
- Miejmy nadzieje.-odpowiedziałam widząc otwierające się drzwi.
- Matko Megan!Gemma!- rzuciła się nam na szyję. - Nie spodziewałam się was! Wchodźcie.
- Słuchaj.. Nie możemy, muszę jechać do Kasyna.- podałam jej zaproszenie.
- Dziękuje za zaproszenie..Ale nawet na chwilę?
- Emma zostaję w Londynie na parę dni, na pewno przyjedziemy na kawę!- odwróciłam się schodząc ze schodków.
- Harry wyjechał.
- Wiem.- zatrzymałam się odwracając z kwaszoną miną.
- To twoja sprawa? Hmm?
- Trochę..- Spojrzałam na dziewczynę ubraną w cienkie ubrania stojąc przed wejściem i wsiadłam do pojazdu. 
- Właśnie Harry...- Zaprosiłaś go?
- Oczywiście Gemm!- odwróciłam się,jakby to było głupie pytanie i głupia odpowiedź.
- Okej,okej.- podniosła w górę dłonie. 
Nie wybaczyłabym sobie,gdybym go nie zaprosiła. Jest i będzie ważny w moim życiu. To proste. Zawsze zostanie pionkiem w mojej grze,która ma jeszcze kilka rund. Naszym kolejnym przystankiem było Najbogatsze Kasyno w Centrum. Zatrzymałyśmy się zaraz przy wejściu. Kolejna dawka zaproszeń chwyciłam w dłoń. Z głową wysoko podniesioną wchodzę do środka jak jakaś dama. Nie mogę się czuć,źle z tym,że go odrzuciłam. Muszę być kobietą,która za kilkanaście dni wyjdzie za mąż. Muszę pokazać klasę tak jak to na nas przypadło.Popchnęłam wielkie szklane drzwi widząc recepcję.
- Jest szef?
- Nie nie ma go od dawna. Coś przekazać?
- Nie dziękuje, sama załatwię. 
- A Luke albo Louis?
- Panowie są w sali głównej. A kim Panie są?
- Siostra Harry'ego Styles'a a Ja przyszła żona Luke Hemmings'a.- przedstawiłam nas młodej kobiecie,której zrobiło się głupio.
- Dziewczyny!- odwróciłam się widzą Luke,który od razu rzucił mi się na usta.- Tęskniłem.- szepnął.
- Co tu robicie? Elle kawa dla Pań.
- Oczywiście.- odwróciła się na pięcie znikając w jakimś pokoju.
- Chodźcie.- objął nas w pasie zaprowadzając do sali,gdzie przy jednym ze stolików siedziała reszta mężczyzn.Wchodząc wszystkie głowy odwróciły się w naszym kierunku,a większość wstała witając się.
- To dla was. - rozdałam każdemu. - Mam nadzieje,że będziecie.- uśmiechnęłam się.
- Z osobą towarzyszącą mówisz?- dodał Zac.- Tomo masz też?- spytał widząc jak kiwa głową.
- Cholera.. Odpadasz.- prychnął a my wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- A tak właściwie to o której On przyjedzie?- spojrzałam na Lou,który skierował pytanie do Hemmings'a,który trzymał mnie na swoich kolanach. 
- Powinien już być.
- O kim mowa?- wtargnęła Gemm.
- O twoim bracie.- westchnął Luke a my obydwie spojrzałyśmy się na siebie z wielkim zdziwieniem.
- O wilku mowa.- odwróciłam się widząc wysokiego chłopaka ubranego na czarno i w czarnych okularach przeciwsłonecznych.
- Witam wszystkich!- momentalnie opuściłam wzrok czując jak moje ciało się podnosi, a Luke podchodzi do Styles'a.
- Cześć Siostrzyczko!- ucałował jej policzek,a Na mnie spojrzał jak na zabójcę. Wcale się mu nie dziwię. Ma prawo być na mnie zły.
- Cześć.- szepnął nie zwracając na mnie zbyt dużej uwagi. - To co pijemy?- dodał po chwili.
- Jasne!!- ktoś tam w tłumie odkrzyknął,a reszta kiwnęła głową.
- Harry możemy pogadać?- podeszłam do niego,robiąc małe kroki.
- Rozmawiamy przecież?- odpowiedział nalewając sobie whisky.
- Harry.- szepnęłam.- Słuchajcie muszę pogadać z Megan..- spojrzał na mnie.- Na osobno.- rzekł surowo spoglądając na Luke. Długo nie musieliśmy czekać,a wszyscy zaczęli wychodzić. Każdy po kolei. Usiadłam trzymając w ręku zaproszenie. 
- Gdzie ty byłeś?
- Czy cię to zbytnio obchodzi.
- Ogarnij się.. Zachowujesz się jak piętnastolatek.
- A może jak zraniony facet? 
- Harry zrozum.
- Lepiej daj mi te zaproszenie.
- Skąd wiesz co chce ci dać?
- Louis już mi pierdzielił,że coś im rozdawałaś.
- Jeśli mnie nie zaprosiłaś?- spojrzał na mnie odstawiając pustą szklankę.
- Proszę.- wręczyłam kawałek udekorowanego papieru w kształcie prostokąta.Otworzył, przeczytał i wyciągnął zapalniczkę. Po chwili podpalił i zrzucił na podłogę.
- Co to wyrabiasz?
- Ell przynieś gaśnicę,bo spalę zaraz dywan perski!!-krzyknął na tyle ile umiał.
- W co ty grasz?
- W to co ty cały czas ze mną. 
- Zmieniłeś się.. I to bardzo.
- W końcu przestałaś mnie obchodzić.-wzruszył ramionami.- A z wesela zrobię ci rzeźnię. Pamiętaj.- chwycił mocno moje nadgarstki. 
- Zostaw ją. - odwróciłam się widząc Louisa.
- Co ty też teraz za nią?
- Puść ją do cholery!?- popchnął go Tomlinson.
- Po chuj tu przyjeżdżałem!?- zaczął się drzeć i wyszedł z sali. 
- Nie przejmuj się..- przytulił mnie.
- Elle szybciej! Bo zaraz będę musiał dzwonić po straż!- krzyknął chłopak i usłyszałam specyficzny zapach i dźwięk wydawany przez gaśnicę.
- Powiedział,że już mnie nie kocha.- wytarłam oczy z rozpuszczonego makijażu.
- Nie chcę,żebyś mnie źle zrozumiała,ale dobrze zrobił. Musi zrozumieć,że nigdy nie będziecie razem.
- Masz rację.- wstałam i chwilę później również opuszczam salę jak i budynek. Muszę się przewietrzyć. Szłam w stronę Centrum. Mijając wiele ludzi, każdy innej narodowości,koloru skóry i inaczej ubrany. Uśmiechałam się mimo inaczej czułam się od środka. Jak mógł tak szybko o mnie zapomnieć? Czy mnie tak naprawdę kochał? Może i ma rację Louis? Może powinnam dać sobie spokój jak zaraz będę mieć męża? Może bez potrzeby się przejmuję? Może tak powinno zostać? Skręciłam w prawo w stronę parku. Usiadłam na środku polany opierając się rękami a twarz skierowałam ku słońcu.Zamknęłam oczy i od razu przypomniałam sobie wszystkie wspomnienia związane z Harry'm. 

Każda randka.




Pocałunek.



Imprezy.




Radość.





Poczułam łzy,które leciały jak szalone po policzku. Nawet nie chciało mi się ich wycierać. W duchu się uśmiechałam,a tak naprawdę czuję cholerny ból. 
- Wiedziałem,że cię tu znajdę.- Automatycznie zerwałam się wycierając łzy a następnie odwróciłam głowę widząc jak siada obok mnie Luke.
- Skąd wiedziałeś?
- Wybiegłem za Tobą.-uśmiechnął się całując mnie w czoło.
- Zmienił się.
- Trochę..- spojrzałam w górę widząc jego wzrok daleko stąd.- Chodźmy do domu.
- A nie jest ci tu dobrze?- odwróciłam się siadając na jego kolanach.
- Jest wspaniale,ale w domu będzie jeszcze lepiej.- posłał łobuzerski uśmiech. 


Harry



Siedziałem na balkonie kończąc fajkę. Nie chciałem się tak zachować. Nie mogę na nią nawet patrzeć. Od razu wszystko mi się przypomina. Wszystko co do każdego małego szczegółu. Oczywiście,że ją kocham. Zawsze będę, obiecałem jej. A zrobiłem to dla Luke. Poprosił mnie,żebym dał w końcu im spokój mówiąc to Megan. Mogłem tego nie robić. Mogłem postawić na swoim,ale stwierdziłem.. Skoro teraz zjebałem, to naprawię to w dniu ich wesela. Nie dopuszczę do niego. Nie pozwolę nosić Jego nazwiska. Nigdy!
- Jak tam?-poczułem dłoń Siostry na lewym ramieniu. 
- Jak zwykle pokazałem klasę.
- Błagam cię, pojechałeś po bandzie. 
- Gemma sądzisz,że zrobiłem się teraz takim chujem?
- Oczywiście,że nie. Poznałam to po Tobie. Po co to zrobiłeś?
- Luke mi kazał.- wyrzuciłem resztki papierosa.- Chciał,żebym dał spokój.
- I ty się na to zgodziłeś? Nie wierzę..
- Oczywiście,że nie do końca.
- Co masz namyśli? 
- Zobaczysz niedługo.- uśmiechnąłem się,a dziewczyna pokiwała głową.




"Rozstanie boli tak bardzo,bo nasze dusze tworzą jedność" Nicholas Sparks


-------------------------------------------------------------------------------

Hej ;)

No i co ten Harry tak nabroił? :D
Do next! Po woli zbliża się koniec.. Nie wiem czy nawet dociągniemy do 65 rozdziału. Może się skończyć o 2-3 rozdziały szybciej.. Przykro mi.


WIDZIMY SIĘ ----> 25-27 GRUDNIA :)

HOŁ HOŁ ŚWIĘTA !!!



CZYTAMY :) 

xx

sobota, 12 grudnia 2015

Rozdział : 58 - Najgorsza decyzja życia..

- Oszalałeś?- odepchnęłam go widząc na Jego twarzy szczery uśmiech. - Lucky, idziemy!-krzyknęłam w stronę psa.
- Po co się oszukujesz?
- Co?-odwróciłam się.
- Mówisz mi,że mnie nie kochasz, a tak naprawdę jest inaczej?- podszedł do mnie.
- Słuchaj może dla Ciebie jest inaczej. Nie chcę z Tobą być. Zrujnowałeś mi życie. Najchętniej bym chciała,żebyś..- zatrzymałam się patrząc na przerażoną minę chłopaka. Wyczuwa to co chcę powiedzieć. Pokiwałam głową myśląc na tymi dwoma słowami,których nie wypowiedziałam. Nie mogę tego zrobić. Zranię go do końca.
- No powiedź! Chętnie usłyszę!- był wybuchowy, zdenerwowany.
- Chcę,żebyś zniknął z mojego życia. Chcę być szczęśliwa,chcę być z Lukiem.
- I po tym wszystkim poddajesz się? Nawet nie chcesz zawalczyć o Nas? Megan popatrz..- chwycił mnie za ręce cały czas wbijając wzrok w oczy.
- Harry nie tłumacz się. Nie chcę mieć nic z Tobą do czynienia.
- A chociaż odpowiesz mi na pytanie ?
- Kocham..- opuściłam wzrok na buty czując ulgę w dłoniach.
- Myślę,że chociaż mnie zaprosicie na wesele.- szepnął i odszedł.
Odwróciłam się w jego kierunku widząc jak odchodzi. Ta chwila przypomina mi jakiś moment z filmu romantycznego typu" dziewczyna zrobiła coś złego,a Jej ukochany odchodzi od Niej." Westchnęłam czując strumień łez lecących po policzkach.
- Naprawdę cię Kocham!- krzyknęłam kiedy otwierał drzwi od swojego proshe. Podniósł wzrok dodając: - Żegnaj Megan..- odpowiedział i chwilę później odjechał. Odszedł zostawiając mnie samą. Uśmiechnęłam się widząc psa,który siedział z wywalonym na wierzch językiem. Zmęczył się tym całym bieganiem. Czy to jest koniec? Czy to co było się tak naprawdę skończyło? Czy słynny Harry Styles odszedł? Da spokój?Czy to jest nowy początek? Czy od dzisiejszego dnia zacznę znowu nowe życie?
- Chodź Mały..- westchnęłam wracając z powrotem do domu.


Harry


Wjechałem na podwórek Mamy. Z mega popsutym humorem wysiadam z auta widząc w oknie Siostrę i Mamę. Lekceważę ich spojrzenia i wchodzę do wnętrza domu przez drzwi tarasowe. Mijając korytarz,salon i będąc na jednym z pierwszych stopni na schodach słyszę zmartwiony głos Gemmy.
- Coś się stało?
Westchnąłem obracając się.
- Kazała mi spierdalać z jej życia. Wystarczy?
Odwróciłem się z powrotem idąc na samą górę.
- Żartujesz?!- usłyszałem bieg dziewczyny tuż za mną.
- Muszę wyjechać. Dać jej spokój. Właśnie o to jej cały czas chodziło. Dzięki temu wypadkowi poznałem ukryte wnętrze Megan. Pokazała mi to czego się bała powiedzieć od momentu kiedy zdradzała Luke.
- Ale nic ci nie powiedziała poza tym?- zadawała kolejne pytania i kolejne kiedy zacząłem pakować podręczną torbę.
- Wiesz co.. W sumie.-spojrzałem na niebiesko-włosom.- Powiedziała,że mnie kocha.- zabrałem torbę omijając dziewczynę wychodząc na korytarz.
- No właśnie! Przecież o to ci chodziło!?
- No tak,ale powiedziała to zbyt późno. Usłyszałem to kiedy wsiadałem do auta. - odpowiedziałem schodząc na dół.
- Harry? Wybierasz się gdzieś?
- Wybacz Mamo, przyjadę pewnie za około dwa miesiące. Przecież się żenią...- westchnąłem.
- Harry..- złapała moją dłoń.- Rozumiem, jedź ostrożnie.- lekko się uśmiechnęła.
- Kocham was.- przytuliłem jednocześnie kobietę,która mnie urodziła oraz młodszą o rok Siostrę w stroju kelnerki. - Do zobaczenia!-krzyknąłem naciskając blokadę,aby otworzyć czterokołowca.
Usiadłem wygodnie przed kierownicą wybierając numer Louisa.
- Cześć Harry! Jak tam?- nacisnąłem głośnomówiący opuszczając posesję.
- Mam nadzieje,że się stęskniłeś?
- Powiedzmy. Czytam te daremne papierki za Ciebie.
- Chyba tak już zostanie.
- Co? Nie rób mi tego.
- Louis muszę wziąć urlop. Długi.
- Co jest?
- Megan chce,abym zniknął z jej życia.
- Brzmi nie ciekawie..-westchnął.- Słuchaj Stary. Megan nie jest jeszcze świadoma. Nie pamięta do końca co się tak naprawdę wydarzyło. Może zmieni zdanie.
- I co ja mam tak łaskawie czekać?
- Chwila? Do czego zmierzasz? Czy ty chcesz odpuścić?
- Na to wygląda.
- Ale to nie ten sam Harry! Do cholery co z Tobą? Jeszcze dwa lata temu wszystkie studentki za Tobą kwiczały a dziś?
- Louis daj spokój. Zobaczymy się niedługo.. A bym zapomniał. Ściągnij do pracy Luke. Gówno mnie obchodzi. Dalej jestem jego Szefem,Przyjacielem i Byłym Jego Narzeczonej.
- Jasne.- zaśmiał się i rozłączył.
Patrząc na drogę przed sobą myślałem o tym wszystkim. Wszystkim co nie ma tak naprawdę na tą chwilę sensu.


Megan


Siedząc na kanapie myślałam o Nim. Kątem oka zauważyłam gotowego do wyjazdu Luke.
- Na pewno nie chcesz jechać ze mną?
To oczywiste,że będę skazana patrzeć na Jego szefa.
- Nie Luke.
- Co się dzieje?- usiadł na rogu sofy kładąc swoje ciepłe ręce na moje udo.
- Nic. Smutno mi,że jedziesz. Harry zawsze potrafi zepsuć wyjazd.
- Wiesz u Niego nie ma czegoś takiego jak urlop. Po prostu zabrałem Ciebie i wyjechałem nic nikomu nie mówiąc.
- Luke,ale coś po tym wszystkim się ci należy. Skoro wiem już,że pracujesz jako Mafia.- szepnęłam patrząc mu prosto w oczy.
- Wiem,że to nie jest najlepsza praca.- odparł wstając.
- Odprowadzę cię.- ruszyłam za nim wciągając Vans'y wychodząc przed budynek. Opierając się z założonymi rękami o fragment Mustanga zastanawiam się dlaczego tak szybko został wezwany? Jeszcze do Niego zadzwonił Louis a nie Harry? Coś mi tu nie pasuje- pomyślałam spoglądając na chłopaka,który otworzył drzwi od strony kierowcy.
- No to na mnie już czas.- westchnął.- Przyjadę jak będę mógł. Albo Ty przyjedź. Przecież zanudzisz się tu.- rzekł całując mnie w czoło.
- Przestań.. Zacznę poszukiwania sukni ślubnej i pomyślę o całym dniu wesela.
- Dobry pomysł.- uśmiechnął się wsiadając do auta.
- Jedź powoli.- prychnęłam z myślą,że i tak będzie inaczej.
- Trzymaj się.-zamknął drzwi odpalając silnik.
Odsunęłam się do tyłu patrząc jak wyjeżdża. Z sztucznym uśmiechem macham mu a następnie wchodzę z powrotem do domu kiedy znika pojazd z punktu widzenia.
Przekręcam zamek i ruszam na górę. Znowu zostaję sama. Wyciągam telefon wybierając numer do Gemmy.
- Cześć Meg!
- Hej Gemm. Robisz coś ważnego,chciałabym się spotkać.
- Wiesz co jestem w pracy. Wpadaj.
- Nie będę ci przeszkadzać.
- Żartujesz chyba. Już ci robię kawę.
- Będę za chwilę.- uśmiechnęłam się wciskając czerwoną słuchawkę.
Podchodząc do szafy wyciągam koszulę w czerwono-czarną kratkę oraz skórzaną ramoneskę. Szybkim tempem zamieniam luźną bluzę na koszulę oraz kurtkę. Następnie zbiegam na sam dół podchodząc do lustra,gdzie maluję usta czerwoną szminką.
- Dziadku!
- Tak kochanie?
Widzę mężczyznę z gazetką w ręce.
- Pożyczyłbyś mi samochód?
- Który?
- A który mogę?
- Chodź wybierzesz sobie. - dodał biorąc pilota do garażu wychodząc na zewnątrz.
- A ile ty masz tych samochodów?
- Odpowiednio dużo jak przypadło na mechanika. - prychnął wciskając pilota,który otworzył bramę ukazując trzy samochody
- Mustang z 67's , Mercedes Benz Luxury no i Porsche Cayenne. Wybieraj.
- Dziadku skąd takie samochody?
- Dawno chyba u nas nie byłaś. Więc?
- A co mi tam. Zaszaleje chcę Porsche.- położyłam dłoń na maskę pojazdu.
- Proszę bardzo.- podał kluczyki. - Jest już twój.
- Nie nie... Tak się nie bawię.
- Megan przestań. To tylko samochód. I tak nim mało jeżdżę,a Tobie się z pewnością przyda. Jest duży w sam raz na wielodzietną rodzinę.
- Dziadku!!- krzyknęłam.
- To taki żart. Dalej wsiadaj. - Otworzył drzwi.- Będę ci musiał kupić jakiś ładny breloczek.
Wsiadłam wkładając kluczyki do stacyjki. Ten samochód jest mega. Gdybym Dziadka nie poprosiła to bym go nie miała? Jej! Ale okazja!
- Megan jest sprawa.- zobaczyłam jak zajmuje miejsce pasażera i zamyka drzwi.- Ja ci wręczyłem samochód teraz ty mnie podwieziesz do Eddy'ego na partyjkę kart.
- Nie ma sprawy.- uśmiechnęłam się i wyjechaliśmy z garażu.



Minęło dobre piętnaście minut zanim podjechałam pod kawiarnię,gdzie pracuje Koleżanka. Zaparkowałam naprzeciw tuż przy wejściu. Popchnęłam szklane drzwi widząc Gemmę rozmawiającą z klientką.
- Cześć.- usiadłam na krześle obrotowym przy ladzie,za którą obsługiwała Gemma.
- Kawa już wystygła.- postawiła filiżankę w towarzystwie czekoladowej muffinki.
- Joe! Ruszaj się!
- Co tam?- oparła się widząc moją niezbyt zadowoloną minę.- Niezła fura!- uśmiechnęła się kukając za szybą.- Ej co się dzieje?
- Przecież wiesz..
- Megan,ale czemu mu to powiedziałaś?- powiedziała ze spokojnym głosem,kiedy brałam łyka kawy. Faktycznie była prawie zimna.
- Gemma sama nie wiem tak naprawdę? Nie wiem co już wyrabiam.
- Zaraz po waszym spotkaniu spakował się i wyjechał.
- Źle się z tym czuję.- szepnęłam z brakiem nadziei obejmując filiżankę.
- Wy jesteście sobie warci. Fakt, cieszę się,że bierzesz ślub z Lukiem. Jest świetnym facetem. Ale jak patrzę na Ciebie to jest inaczej. Wyglądasz przy nim jakbyś była nieszczęśliwa. Megan jak masz się męczyć daj sobie z tym spokój. Rozejdź się z Hemmings'em póki jest na to czas. Jeśli lubisz uciekać spod ołtarza to poczekaj.- uśmiechnęła się.
Przyznam się,że ma rację. Jest jednak coś niezwykłego,że przy Harry'm czuję się znacznie lepiej niż przy Luke'u.
- Wszystko okej.. Ale nie mogę mu wybaczyć zdrady,kłótni i to,że mnie okłamywał?!
- Masz rację.. Takie rzeczy jest ciężko wybaczyć. A jak z przygotowaniami do ślubu?
- No właśnie! Potrzebuję Ciebie i Emmę,którą muszę tu ściągnąć. Musicie mi pomóc w znalezieniu przepięknej sukienki.
- Niedaleko stąd jest sklep,gdzie można kupić ubrania dla Młodej Pary. Możemy się tam wybrać w przyszłym tygodniu.
- Super! Tylko zostało nam ściągnąć tą moją wariatkę,albo jeszcze i Anne? Tak! Muszą tu obydwie przyjechać.
- Będziecie brać tu ślub?
- Raczej tak.
- Będzie to magiczny dzień.
- Mam taką nadzieje.- westchnęłam spoglądając na ulicę,gdzie chodziło mnóstwo ludzi. Trochę się boję,ale to jest jedyne rozwiązanie w którym nie będę już wolna. Będę Panią Hemmings.



I wake, at the first cringe of morning
And my heart's already sinned
How pure how sweet the love beneath it yeah

You would pray for him


-------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej ;)

Małymi,małymi kroczkami zbliżamy się do FINAŁU!
No krótko mówiąc Megan znowu popsuła, Harry na zawsze odszedł?? Zobaczymy co będzie się działo dalej!

CZYTAMY!!! :3


WIDZIMY SIĘ ----> 18-20 GRUDNIA 







piątek, 4 grudnia 2015

Rozdział 57 : Nie chcę na Ciebie patrzeć.

Czas biegł jak szalony do samego wieczora. Kiedy wtuleni w ciepły koc oglądając typowy serial usłyszałam dzwonek do drzwi. Pewnie to Gemma. Spojrzałam na Luke,który tylko szepnął: no idź to do Ciebie. Wygramoliłam się spod ciepła wychodząc z salonu idąc do drzwi. Kiedy stanęłam przed nimi dzwonek się powtórzył. Co za niecierpliwy typ człowieka?!-Pomyślałam. Nacisnęłam klamkę widząc wysokiego mężczyznę z wąsami. 
- Tato!-rzuciłam się mu w objęcia. 
- Moja córeczka.- poczułam jak składa pocałunek na czole.- Jak się czujesz?
- Dobrze. Pamięć wraca.To najważniejsze.
- Wchodź.- rzekłam widząc dziadków z Lukiem na korytarzu.
- James. Pewnie głodny jesteś. Chodź kawy ci zrobię. Jak podróż?
Jak zwykle Babcia zadała tysiąc pytań jednocześnie zabierając Ojca do kuchni. Ledwo minęłam próg salonu i ponownie usłyszałam dzwonek. Odwróciłam się na pięcie wiedząc,że to Gemma.
Babcia wychyliła głowę widząc moją postać,która zmierza ku drzwi.
- Kto tam?
- Pewnie Gemma.- odpowiedziałam jej otwierając drzwi.
- Cześć.- zobaczyłam zmartwioną minę dziewczyny.
- Hej.. Wchodź.
- Macie gości może nie powinnam. Przyjdę jutro.
- Co ty żartujesz!? To mój Tata przyjechał. A nie jacyś goście dalej wchodź!- stawiam na swoje i dopiero po chwili wchodzi niebiesko-włosa. 
- Jak w pracy?
- W porządku.- poczułam niezręczność. 
Czy coś jest nie tak? Poczułam ciepłe ręce na biodrach i proste ciche : Cześć,które powiedział Hemmings.
- Luke my pójdziemy na górę. Chcemy pogadać...Wiesz..- rzekłam mówiąc mu w łagodny sposób,że chcemy być po prostu same. 
- Jasne.. Ja wezmę psa na spacer. - chwycił czerwoną smycz wołając psa. 
- Chodź.- złapałam dłoń dziewczyny idąc na górę. 
Kiedy minęłyśmy schody i kiedy byłyśmy już na górze usiadłyśmy na sofie. 
Nie wiem od czego tak naprawdę zacząć. O co ją zapytać.. Przecież to jest siostra Harry'ego. Ona czuje się dziwnie a ja co mam powiedzieć?
- Gemm widzę,że coś jest nie tak.
- Masz rację.
Przestraszyłam się. Od samego początku jak tu weszła dziwnie się zachowuje. Czy coś ukrywa? 
- Megan nie powinnam tu przychodzić. 
- Ale czemu? Wytłumaczysz mi?
- Jestem siostrą Harry'ego ty jesteś z Lukiem. To jest niezręczne.
- Przestań.. Całe życie nasze będzie powiązane z nim. Już nic z tym nie zrobię.
- Co masz namyśli?
- Był moją miłością. Był wszystkim. A teraz jak wszystko wraca do normy znowu przechodzę przez to. To taki cholerny ból,ale jednak jak na niego patrzę...
- Kochasz go.
- Nie.. To nie to. 
- Meg widzę.- złapała pewnie moją dłoń.
- Wychodzę za mąż już niedługo.
- Żartujesz!
- 1 maja. - uśmiechnęłam się. - Już szykuj sukienkę.
- Ja? Z jakiej to okazji.
- Jak nie mogłaby przyjść kelnerka,która oblała mnie kawą!? No błagam co to by było!- wybuchłyśmy śmiechem. 
- Czuje się przy tobie jak z Emmą. Nie wierzę,że można w ciągu dwóch tygodni polubić tak drugą osobę.
- I to przez kawę!
- Ta.- kiwnęłam głową.
- Pamiętasz Sylwester, tą akcję?
- Właśnie nie.. Nie wiem tak naprawdę co tam się stało. Ani Harry ani Luke nie chcą mi powiedzieć.Chwila.. A ty coś wiesz na ten temat?
- Coś ty.. Harry mnie nie wtajemnicza w wasze sprawy. 



Luke


- Cześć.- odezwałem się do osoby po drugiej stronie połączenia.
- Wiem Luke,że jesteś zły.. Ale może byś wybrał się ze mną na piwo?
- Oszalałeś Harry? Przecież jestem dwieście mil od Londynu. 
- Odwróć się.- zatrzymałem się i zrobiłem to.
- Witaj przyjacielu!
- Bez słowa przyjacielu lepiej by to zabrzmiało.- poczułem jak napinają mi się wszystkie nerwy w ciele. Jak ja go nienawidzę i jednocześnie traktuje jak brata.
- Jakiego słodkiego psa masz.- uśmiechnął się.- Do twarzy ci z nim..
- Zamknij się już i chodź na te piwo.
Skręciłem w uliczkę siadając na dworze pod zadaszeniem przywiązując do metalowego płotu Lucky'ego.
- Co podać.- spojrzeliśmy na kelnerkę.
- Podają u was piwo?
- Oczywiście.
- Dwa razy.- dodałem i odeszła.
- Co ty tu do cholery robisz?
- Musiałem odwiedzić Mamę.
- Aha? Właśnie teraz jak my tu jesteśmy?
- Wiesz dobrze,że to jest pretekst? - prychnął.- Jak tam z Megan?
- Odzyskała pamieć.
- Co?
- Jest już świadoma do świąt. Ale dalej nic nie wie z akcją i Sylwestrem. 
- Mhm.Coś jeszcze przegapiłem?- wziął łyka piwa,które przyniosła kobieta.
- Bierzemy ślub pierwszego maja.
Podniósł wzrok na mnie. Odstawił szkło kuflowe bacznie mnie obserwując.
- Ty żartujesz teraz?
- Nie. Sama Megan tą datę wybrała.
- Ty sobie kurwa żartujesz!? 
- Uspokój się..- zacząłem się rozglądać po lokalu.
- Nie mam ochoty dłużej z Tobą gadać.Płacę.- wyciągnął kasę położył pod kuflem i po prostu odszedł. Wyszedł zostawiając mnie samego. Wypiłem swoje do końca zabierając psa zacząłem wracać do domu.



Megan



- Tu mam pięć lat. - siedzimy obsypane moimi zdjęciami z dzieciństwa.
- Ale słodka byłaś.- zaczęła się śmiać.- Poczekaj zaraz ci pokażę z jednej zimy na sankach..- zaczęłam szukać w kupce,gdy nagle kątem oka zauważam białą kartkę,którą sięga Gemma.
- O mam!- podnoszę się widząc jak dziewczyna dokładnie czyta tekst napisany na papierze.
- Co to? - zdziwiłam się.
- Harry to napisał..- oddaje mi a Ja momentalnie czytam tekst.
Megan.
Nie wiem jak ci to wszystko powiedzieć,ale musiałem to ci wszystko napisać.
Wiem,że coś do mnie czujesz. Nie oszukujmy się. Ja do Ciebie też. Mam nadzieje,że nie wyjdziesz za Niego. Przynajmniej nie dopuszczę do tego.
Jeśli to coś da.. To mogę się dla Ciebie zmienić.
Mogę wszystko rzucić. Ale zrozum,że gdyby było to tak łatwo dawno bym to zrobił.
Rzucił i był romantykiem tylko dla Ciebie.
Zrozum,że to nie jest tak od razu.
Nie wiem co ci dał ten cały Luke. Chyba wygrał w full pieniędzy,że to wszystko rzucił.
Dalej będę cię kochać pomimo jak będzie po tej rozmowie dzisiejszej. Nawet gdyby było bardzo źle dalej będę cię kochać Aniele.. Na zawsze zostaniesz w moim sercu....
 
Harry xx


- Wszystko okej..- poczułam ciepłą dłoń na lewym ramieniu kiedy wycierałam jedną łzę.
- Kocha mnie.. A ja biorę ślub z Lukiem.
- Megan to jest twoja decyzja. Wiesz dobrze. Zawsze możesz odmówić. Masz czas.
- Było to po świętach zabrał mnie do restauracji kupił wielki bukiet róż. Wtedy mu powiedziałam,że nie potrafię go kochać,bo zniszczył mi życie. I dlatego wybrałam Luke.
- Napisał ci,że się zmieni..
- Wiem..Ale to Harry? To on i nie wiem czy to coś da. - westchnęłam.
- Jest już późno.- spojrzała na zegarek.- Będę lecieć.- dodała widząc Luke wchodzącego po schodach.
- Wyprowadzę cię Gemm. - zatrzymał się.
- To do zobaczenia.- wtuliła się we mnie.- Trzymaj się.- szepnęłam z powrotem siadając na łóżku.
- Hej Lucky..- zaczęłam głaskać psa kiedy schodzili na dół.
- Gemma.. Słuchaj..- usłyszałam Luke i szybko podeszłam do barierki próbując coś usłyszeć.
- Widziałem się z Harry'm.
- Co? Co on tu..- szepnęła.
- Robi?
- Nie wiem.. Tłumaczy się,że przyjechał w odwiedziny do Mamy. Ale kiedy mu powiedziałem,że bierzemy ślub zdenerwował się i wyszedł.Jakby coś się działo dzwoń.
- Przestań.. Co on może zrobić.
- To jest Harry.
- Dobra, Pa Luke.- odpowiedział i usłyszałam trzask drzwi i zamek. Oparta o barierkę spojrzałam na chłopaka,który wspinał się po schodach.
-Czemu mi nic nie powiedziałeś!?
- Ale o czym mówisz?
- Że Harry'ego widziałeś?
- Podsłuchiwałaś?
- Może,ale to nie zmienia faktu.
- Kiedy miałem ci powiedzieć? Przyszedłem dopiero.
- Weś przestań z takimi wymówkami. To już dziesięciolatek ma lepsze.
- Megan uspokój się.
- A może wcale mi nie chciałeś mówić!?
- Megan!-krzyknął.
Normalnie zamknęłam się stojąc przed nim. Krzyknął na mnie. Podniósł głos.
- Jestem zmęczona. - szepnęłam.
Nie chcę z nim gadać. Przynajmniej teraz. Wie dobrze jak jest między mną a Stylesem. A on chciał to wszystko ukryć? Wrzuciłam wszystkie zdjęcia do pudełka razem z listem,którego Luke nie może zobaczyć. Następnie wyciągnęłam piżamkę w postaci luźnej bluzki i weszłam pod kołdrę a zaraz po mnie Luke. Nie mam ochoty na kłótnie,które nie mają sensu..
- Dobranoc.- poczułam pocałunek na ustach i zaraz po tym zasnęłam.





Obudziły mnie hałasy dobiegające z dołu. Ubrałam na siebie granatową bluzę na zamek oraz dżinsy. W towarzystwie czworonoga zeszliśmy na dół.
Wszędzie było pusto oprócz w kuchni,gdzie babcia obierała marchewkę.

- Cześć Babciu.
- No ile można spać! Czekali na ciebie,ale pojechali sami.
- Kto? Co?
- Tata,Dziadek i Luke.
- Gdzie są?
- Pojechali na zakupy i do dziadka warsztatu.
- Aha..- odpowiedziałam siadając przy stole.
- Wyspałaś się chociaż?
- Tutaj zawsze się wysypiam.- rzekłam z lekkim uśmiechem widząc SMS-a,który wyświetlił się na wyświetlaczu.
Przesunęłam palcem po ekranie. Ujrzałam sms-a od Niego, chce się spotkać.
- Idę na spacer z psem.- wstałam wkładając telefon do spodni. - Lucky!-krzyknęłam.
- Megan a śniadanie?
- Zjem jak przyjdę.- dodałam przypinając do obroży psa smycz.
- To pa!-krzyknęłam i wyszłam.


Minęło dobre dziesięć minut. Teraz to ja jestem spóźniona. Normalność. Puściłam psa widząc porshe. Już jest. Kątem oka widzę Lucky'ego,który podbiega do chłopaka. Stoi do mnie tyłem. Ubrany na czarno w skórzanej kurtce i rękami w spodniach obraca się widząc psa.
- Hej mordo!- kucną głaszcząc go i jednocześnie podnosząc wzrok.
- Po co tak właściwie chciałeś się spotkać!?
- Będziesz stać tak daleko? Co mamy do siebie krzyczeć?- uśmiechnęłam się z jego poczucia humoru robiąc kroki w jego stronę. Kiedy byłam na tyle blisko,że dokładnie widziałam jak dziś wygląda.
- Uuu bez makijażu.
- Przestań pewnie wyglądam strasznie.- zaczęłam się śmiać.
- Nie.. Właśnie na odwrót.
- Harry.- spojrzałam na niego.
- Wiem,wiem.. A możesz mi tak właściwie powiedzieć co ty odpierdalasz?
- Co?
- Dlaczego chcesz się z nim ożenić?
- A co mam dać szansę nam? Skoro nas nie ma?!- rozłożyłam ze złości ręce.
- Nie ma nas? Chociaż,że mnie całowałaś?
- Byłam zagubiona.
- A jak się przespaliśmy miesiąc temu to też byłaś zagubiona?
- Co?
- Poczekam do momentu,aż sobie to przypomnisz. Będzie ciekawie.- łobuzersko się uśmiechnął.
- Opisać ci to?- dodał.
- Nie dzięki.- posłałam mu uśmiech.
- Co zrobiłeś w kostki? Są całe sine i czerwone.- spojrzałam na jego ręce kiedy oparł je o drewnianą barierkę na pomoście.
- Nic szczególnego. Wyładowałem tylko złe emocje.
- Ahmm.
- Czy nie ma żadnej szansy,abyśmy byli razem?- przysunął się do mnie opierając moje ciało,które wbijało się w mokre drewno.
- Harry błagam cię..
- Ale całowaliśmy się i to nie raz.. Tak naprawdę to wciąż okłamywałaś i zdradzałaś Luke!
- Co? Czy ty teraz mnie obrażasz?
- Megan nie.. Źle mnie rozumiesz.
- No to mów po ludzku bo zaraz stąd pójdę!
- Skoro przespaliśmy się, całowaliśmy się wiele razy to nie znaczy to,że dalej chcesz ze mną być? Może warto? Może warto do siebie wrócić? - chwycił końcówkę moich włosów jeżdżąc ją po mojej bluzie.
- Daj spokój.- odsunęłam się od niego.
- Harry nie ma nas i nie będzie!- coś czuję,że zaraz wybuchnie druga wojna domowa.- Nie chcę się z tobą kłócić.- odeszłam w kierunku psa,który biegał po górce Bill'ego.
- To powiedz mi chociaż czy mnie kochasz?!- zatrzymałam się zamykając oczy. Wzięłam głęboki wdech i chwilę później wypuściłam powietrze. Ponownie otworzyłam oczy widząc usta Styles'a.
- Kochasz..- szepnął i złączył nasze usta.





I kiedy patrzysz, jak ona je, a sam nie możesz nic przełknąć,
I wtedy, kiedy nie zaśniesz, zanim nie dotkniesz jej brzucha,
Miłość jest wtedy, kiedy stoicie pod drzewem, a ty marzysz



-------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej ;)

Jak się podoba?

Wychodzi na to,że blog będzie istniał do 65 rozdziału... Mam nadzieje,że zdołam coś pisać jeszcze chociaż wolałabym już koniec bo będzie piękny ^^

CZYTAMY !!!


WIDZIMY SIĘ ----> 11-13 GRUDNIA