piątek, 25 września 2015

Rozdział 47 : Niby zwykły dzień.

Dzień mijał za dniem, tydzień jeszcze szybciej. Z srogiej zimy powoli się ocieplało mimo,że do wiosny brakowało kilkanaście dni. Jest początek marca a moje życie znowu zapulsowało. Od początku stycznia wróciłam na uczelnie razem z Emmą stwierdzając,że to najlepsze wyjście. Jeśli chodzi o związek mój z Lukiem również jest na bardzo dobrej drodze małżeństwa. Tylko jest dalej ten mały problem. Problem,który nazywa się Harry Styles. Człowiek,który lubi wtryniać się w nie swoje sprawy. Miłość jaką miałam do niego powoli z dnia na dzień przechodzi. Każdego dnia jestem w Kasynie po Luke,albo on wysyła Dave aby nas odebrał i tak czy tak tam jedziemy. Bezsens..
Siedząc na łóżku obserwuję jak Luke wpakowuje swoje ubrania. Dziś  wyjeżdża do Barcelony w trasę koncertową. Około miesiąc temu dostał telefon z propozycją pracy w jakiejś branży,dzięki której mogą się wybić jeżdżąc po Europie. Przez całe dwa tygodnie będę sama. Samiuteńka...
- Wszystko masz? - zobaczyłam jak odkłada walizkę.
- Raczej tak. Została godzina.. - spojrzał na telefon kładąc się obok mnie.
- Całe dwa tygodnie.. Eh..- spojrzałam na chłopaka.
- Masz być grzeczna, mało imprezować,chodzić na uczelnie i oczywiście rzadko spotykać się z Styles'em. - Słowo harcerza.- zaczęłam się śmiać.
- Dobra Mała to trzymaj się..- pocałował mnie i wstał z łóżka. - To do.. za dwa tygodnie. - dodał i wyszedł z pokoju.
- Kocham cię!- krzyczę słysząc zamykanie się drzwi.
8.23
Za parę minut mam zajęcia. Ruszam się z sypialni kierując się do kuchni. Wypadałoby zrobić jakieś śniadanie. Wyciągam z lodówki pomidory,sałatkę i ogórek. Mmm kanapeczki. Wszystkie składniki kroję a następnie wrzucam między dwoma kawałkami chleba. Dokładnie owijam pożywienie w folię,która wpada na dno torby. Umieszczam na ramieniu futerał z rysunkami oraz torbę. Następnie podchodzę do wieszaka biorąc cienką kurtkę i wychodzę z domu zamykając drzwi na klucz.


- Megan teraz ty pokaż szkic.- zobaczyłam jak profesor wskazuje na mnie palcem. Powoli wstaję z krzesła wyciągając rysunek z tuby. Rozwijam go a następnie wkładam w oszkloną ramkę i ustawiam na drewnianą sztalugę.
- No Megan opowiedz nam co naszkicowałaś? Hmm? - odwracam głowę widząc trzydzieści innych głów plus profesora to razem trzydzieści jeden. Jednak w tym wszystkim widzę tylko uśmiech Emmy,która dodaje mi otuchy. Bardzo zależy mi na zdaniu rysunku tak cholernie.. A do tego stres, opinia wykładowcy.... Ugh...
- Więc.? Powiedź skąd ten pomysł?
- Emm. Zawsze kiedy przyjeżdżam do mojego jedynego miejsca gdzie się wychowałam udaję się w jedno miejsce,które jest cenione przez mnie. Wysoka górka,na której dziadek zrobił ławkę,którą tu widać. A widok na jezioro. Latem jeszcze jak słońce się oprze wieczorem jest bajecznie. Dookoła las, cisza, natura, śpiew ptaków. I właśnie to chciałam przestawić. "To jest moje miejsce na ziemi". Wydaje mi się,że praca jest na temat. Dziękuje.- spojrzałam na Emmę,która kiwa głową wpatrując się w moją postać.
- Świetnie Megan! Brawo! Piątka, siadaj. - odchodzę z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Megan?
Spoglądam na mężczyznę.
- A gdzie jest to miejsce?
- W Holmes Chapel. Polecam świetne miasteczko.
- Chyba się wybiorę.-posłał uśmiech mówiąc,że to na dziś koniec.
Pakuję swoje rzeczy a następnie opuszczam salę wykładową w towarzystwie Przyjaciółki.Wchodzę w główny korytarz,na którym co chwilę przemieszcza się tysiące studentów z całego świata.
- No i koniec. A Luke już pojechał?- dopytuje Emm.
- Yy.. Tak,tak.
- Coś planujesz na dziś?
- Nie wiem Emm. Musiałabym popracować nad tym krajobrazem.
- Matko to jest na poniedziałek.
- Ale mi się nie chce siedzieć przez cały weekend tak jak Ty to robisz.- uśmiechnęłam się popychając frontowe drzwi.
Od razu dostaję mocny power reflektorów od słońca,które obijało się o  mur. Schodzę z schodów a następnie mijam bramę.
- Dave na mnie czeka. Pa Kochanie jakby co jestem pod telefonem.
- Jasne.- całuje ją w policzek widząc kątem oka mężczyznę wysiadającego z czerwonego ferrari.
- Co on tu robi?- pytam Brunetkę.
- Harry? Pamiętaj masz narzeczonego.-poklepała mnie po ramieniu i odeszła.
Stoję wpatrując się w wysokiego chłopaka,który był ubrany w czarne rurki i błękitny T-shirt i czarną kurtkę.
- Meg. - podnoszę wzrok podchodząc bliżej Niego.
- Harry co tu do cholery robisz?
- Przyjechałem cię odebrać.
- Że co..?
- Ale ja nigdzie z Tobą nie pojadę obiecałam Luke'owi..
- Słuchaj skarbie. Luke jest  już dawno w Barcelonie. Kazał kątem oka na ciebie co jakiś czas spojrzeć,więc sprawdzam czy na przykład żyjesz. A teraz zapraszam do samochodu.
Omijam go otwierając drzwi pasażera w pakując się do środka.
- A jakieś przywitanie czy coś?
- Co jeszcze.. Striptiz?
- Możesz. - posłał uśmiech i odjechaliśmy spod Uniwerka.
- Przy okazji.. Zabieram cię na imprezę.
- Ja nigdzie nie idę.
- Ups.. Zapomniałem wspomnieć,że już na nią jedziemy. Jeśli chcesz się przebrać to możemy zrobić mały przystanek koło twojej kamienicy.
- Harry ty oszalałeś tak? Zrozum nie jadę.
- Kazano mi cię przywieźć. Więc jak wolisz. Szybsza śmierć z rąk Szefa Gangu?
- Zatrzymaj się pod kamienicą..- westchnęłam widząc,że to już tu.
Chłopak nacisnął hamulec a moje ciało lekko poleciało w przód.
- Masz 5 minut.
- Jasne. Już się wyrobie.
- 10 minut..
- Oj nie.. Pięć i koniec.- otwieram drzwi koło których chwilę później się znajduje dalej stawiając na swoją wersję.
- Dziesięć Harry!
- Dobra niech ci będzie,ale nie seksownie bo masz prawie męża...
- Oczywiście. - popycham drzwi kierując się ku kamienicy.



Znajdowaliśmy się za Londynem. Wielki, Luksusowy dom,który za pewne nie należy do Styles'a. Dookoła mnóstwo nowoczesnych samochodów i dudniąca muzyka.
- Gdzie my jesteśmy?
- U Niall'a.
- Przecież wy się nie kumplujecie.
- Zostałem zaproszony i ty też.
- Ale jako jedno zaproszenie?
- Nie oddzielne.. Masz.- podał mi je.- Będziesz sprawdzana przez ochroniarzy.
Otworzyłam drzwi oglądając się po okolicy,która wyglądała na nawet spokojną. Co ten Niall się tak mnie uczepił.. Gdzie są normalni chłopacy.. A nie sama Mafioza.
- Mówiłem ci,żebyś się seksownie nie ubierała.
- A co źle?
Spoglądam na swoją obcisłą czerwoną sukienkę i na wysokie czarne szpilki.
- Zbyt seksownie. - podchodzi do mnie i następnie idziemy w kierunku domu.
Co jakąś chwilę widzę płeć przeciwną w skórzanych kurtkach z trzema czerwonymi " xxx"
- To ich znak.- szepcze Harry. - Aaaa. - odpowiadam widząc Niall'a idącego w naszą stronę.
- Harry! Megan! Witajcie.
Coś czuję,że ta impreza to był tylko pretekst. Przytula mnie całując w policzek a to wszystko ocenia Styles z miną grozy.
- Zapraszam. - otworzył przed mną drzwi wchodząc do wielkiego salonu,gdzie było "nasrane" ludem. Wszyscy pijani,naćpani i bóg wie co jeszcze. Muzyka jest tak głośna,że własnych myśli nie słyszę. Czuję jak Blondyn ciągnie mnie za rękę,a w tym tłumie znika Harry. Dopiero teraz dochodzą do mnie jego słowa " Uważaj na Niego". Powoli się spinam czując,że on coś może mi zrobić,albo powiedzieć. Kombinuje coś. Na bank! Zatrzymujemy się przy wielkich drzwiach,które otwiera chłopak a następnie tam wchodzimy. Ciemnozielony pokój a na środku ława okrągła i skórzana sofa.
- Siadaj kochanie.
- Co planujesz ze mną zrobić?
- A czemu tak sądzisz? Chyba Styles naopowiadał ci jakiś głupot a i tak wiem,że masz narzeczonego. Spokojnie nie musisz się mnie bać. A tak w ogóle wiesz kim jestem?
- Harry wspominał mi.
- Napijesz się?-spytał nalewając do szklanki whisky.
- Nie dzięki. - odwrócił się i usiadł obok mnie.
- To co ci powiedział o mnie Styles? Pewnie powiedział,że się nie lubimy i gramy na tych samych falach?
- Bingo..- posłałam mu uśmiech.
- No widzisz i dlatego ja cię potrzebuje.
- Co?
- Wystarczy,że się zgodzisz.. Z resztą.. Musisz się zgodzić.- spojrzał teraz bez żartów w moje oczy.
- A w czym jestem ci potrzebna.
- Muszę coś zrobić.
- Co niby?
- Zgadzasz się czy nie.
- Ale nie dokończyłeś.
- Najpierw chce usłyszeć z twoich ust słowo "tak".
- Tak.
- Cudownie. Więc jest taka maluteńka sprawa.
- Jaka?
- Będziesz dla mnie pracować.
- Oj nie nie... Nie wmieszasz mnie w to.
- Czekaj!- wstałam idąc w stronę drzwi.- Wyjdź a cię zabiję.- usłyszałam jak zaciąga spust,a mi się robi już gorąco.
- Więc?- pyta.
- Co miałabym robić?
Odwracam się widząc jak ma wycelowaną we mnie broń. Powoli podchodzi do mnie i nagle wyrzuca ją.Następnie obejmuje moją dłoń i przykładając usta do mojego prawego ucha.
- Będziesz musiała zabić jednego szkodnika. -szepcze.
- Kogo.- spoglądam na Niego.
- Styles'a.- podnosi wzrok.- Nie ma takiej opcji. - uwalniam się z jego uścisku odchodząc od chłopaka.
- Słuchaj. Teraz się już zgodziłaś. U mnie nie ma tak dobrze jak u Niego. Jak Ja każe to masz to zrobić. Albo Jego życie albo Twoje. Więc? Chcesz mieć dzieci, męża i umrzeć w spokoju ze starości czy umrzeć w wieku dwudziestu jeden lat? W ogóle Harry tyle złego ci zrobił. I ty jeszcze na Niego umiesz patrzeć? Pff. Zdradził cię. Mało ci? - zaczął robić kroki w moją stronę.
- Skąd to wiesz!?
- Ohh nie znasz mnie jeszcze dobrze. Jutro jestem u ciebie wieczorem wszystko ci powiem a teraz? Miłej zabawy.- podszedł do drzwi otwierając jej na oścież. Przekroczyłam próg robiąc hałas obcasem od szpilki. Zatrzymuję się spoglądając na Niall'a.
- Witaj w Gangu Megan.-puszcza oczko i odchodzę w kierunku salonu.
Kiedy kończy się korytarz próbuje wypatrzeć Harry'ego. Wszędzie jest ludzi. Na kanapie, przy fortepianie, na parkiecie. WSZĘDZIE...
- Pamiętaj. Powiedz mu coś.. A już was nie ma.- szepnął stając za mną. - Jest w kuchni..- pokazał palcem i odeszłam nie zwracając na Niego żadnej uwagi. Zajęło mi dużo czasu przeciskając się przez tłum. Weszłam do kuchni widząc Zac'a rozmawiającego z Harry'm.
- On ją gdzieś zabrał.. Meg.- spojrzał na mnie.- Blada jakaś jesteś..
- To chyba brak powietrza.. Cześć Zac.- posłałam mu uśmiech.- Hej.. Może wyjdź na dwór bo jeszcze zemdlejesz.
- Masz racje. Przewietrzymy się. - zabrał mnie na ręce wynosząc przez taras.- Teraz mów co ci powiedział.
- Nic wielkiego. Po prostu rozmawialiśmy.
- O czym.. Megan to jest psychopata. Kazał ci coś zrobić?
- Zabierz mnie stąd..- widzę jak Niall idzie znowu do nas.
- Co tam?
- Zbieramy się..Megan źle się czuje.- kiwam głową.
- No trudno.. To do zobaczenia!! - krzyknął a my udaliśmy się do miejsca gdzie stał pojazd Styles'a.
- Megan co się kurwa stało!?
- No nic. Spytał się mnie czy ty coś mi mówiłeś o Nim.
- I co powiedziałaś?
- Że wszystko wiem i tyle.
- Ufff.. Już zacząłem się martwić.- włączył silnik.
Spoglądam jeszcze na postać Bruneta z myślą,że mam go zabić. Przecież nie mogę do tego dopuścić. Ale też nie chce zginąć. Muszę coś wymyślić. Nie mogę pozwolić,aby któreś z nas straciło to co jest najważniejsze...


Dobre Aniołki są tylko w Niebie, Ja będę smażyć się w piekle...



------------------------------------------------

Hej :D

Jak się podoba?

Komentować, czytać :D

WIDZIMY SIĘ ---------> 2-3 PAŹDZIERNIKA :))

Buźka xx









czwartek, 17 września 2015

Rozdział 46: Sylwestrowa Noc.

 Harry


Wkładając nowe klucze do mojego nowego mieszkania,w którym tak naprawdę mieszka Luke z Megan słyszę ciszę. Może śpią? No bez jaj jest dopiero siódma. Naciskam klamkę widząc Hemmings'a siedzącego na sofie.
- Co tu robisz?
- Z tego co pamiętam to ja ci dałem te mieszkanie? - zamknąłem drzwi kierując się ku salonowi.
- Wypijesz?... Szefie?- podniósł szklankę whisky,kiedy usiadłem naprzeciw Niego.
- Możesz nalać. - rzekłem. - A gdzie Megan?
- Śpi.
- Śpi? Serio? Nie rób mnie w chuja.- dodałem biorąc łyka.
- Powiedziała mi o ciąży. Gratuluję.
- Daj mi spokój. Mogę się założyć o tysiaka,że to nie moje.
- Skąd wiesz? Przecież cię tak bardzo kochała.- zaakcentował.
- Ale inna mnie bardziej kochała.- wypiłem do końca.
- Wynoś się.- warknął.- Wynoś się z stąd kurwa!- krzyknął.
- Cii.. Bo Meg obudzisz..- posłałem mu uśmiech.
Coś czuję,że rywalizacja o dziewczynę dopiero się zacznie. Luke był moim kumplem i nie wiem kiedy to się zmieniło,że zacząłem go nienawidzić. Pff. Nagle słyszę trzask drzwi. Podnoszę wzrok widząc wysoką blondynkę w luźnej koszulce,która pewnie należy do Luke. Zaspana kieruje się w naszą stronę.
- Oo witaj Megan.- posłałem jej uśmiech a Ona momentalnie spojrzała na mnie z miną zdziwienia.
- Co on tu robi?
- Przyszedł porozmawiać o jutrzejszym dniu.- rzekł Luke robiąc miejsce na sofie dla blondynki.- Siadaj.
- Ja już będę leciał..- wstałem biorąc klucze ze stolika.
- Nie odpowiedziałeś mi na pytanie.- spojrzałem ze zdziwieniem na chłopaka.- Po co tu tak naprawdę przyszedłeś?
- Przecież powiedziałeś,że rozmawialiście o sylw..- To była wymówka.- spojrzał na nią.
- Przyszedłem sprawdzić czy czasem nie zabiłeś Megan.
- Co?- wstał spoglądając na mnie.
- Ooo Boże Luke nie rób siebie grzecznego w gangu. Każdy wie,że maszynami do zabijania to jesteśmy my. - Dobranoc wam.- spojrzałem na wcale nie zdziwioną dziewczynę posyłając lekki uśmiech.
Ominąłem sofę nie zwracając na nich uwagi. Luke jest do wszystkiego zdolny. Zawsze był. Każda laska w burdelu była przez niego pobita,bo nie chciały się z nim ruchać. Tak było i tak będzie. Luke Hemmings morderca, człowiek bójek, największy skurwiel w Londynie. Nie ma to jak podać te najmilsze cechy.- pomyślałem zamykając drzwi. Muszę teraz więcej spotykać się z Megan. Muszę jej wytłumaczyć jaki On naprawdę jest,a bardzo wątpię,że sam jej powie. Może wspomni jej o incydencie na Uniwerku? Jak pobił profesora. Cały Luke. - pokiwałem głową przechodząc na drugą stronę,gdzie czekał na mnie w samochodzie Louis.
- Jak tam?- zapytał kiedy wpakowałem się do wozu.
- Ujdzie,ale mam niezły plan..- spojrzałem na ulice,które oświetlały tylko lampy.- Teraz Megan się dowie jakie ma czarne oblicze Luke..- uśmiechnąłem się słysząc śmiech Tomlinsona.
- Już jej współczuje.- dodał i odjechaliśmy spod kamienicy.



Megan


Wczorajszy wieczór był bardzo straszny. Najpierw kłótnia,później Harry i oddzielnie spałam z Luke'm. Do końca nie wiem co tu wczoraj robił Styles. Musiał mieć powód,a jeszcze bardzo dziwnie to zabrzmiało,że " przyszedł sprawdzić czy czasem mnie nie zabił" no błagam.. Ale co do drugiej mrocznej storny Luke miał rację. Znałam już jego stronę.. I to bardzo dawno temu. Kłótnie bez powodu, płacz, ból. Nawet zdarzyło mu się podnieść na mnie rękę,ale zawsze rezygnował z uderzenia. Coś go w tej chwili powstrzymywało. Czy to był dobry Anioł Stróż? Narzeczony chodził na terapię. W wieku dziewiętnastu lat kazałam mu się leczyć. Udało mu się po części. Potrafił się opanować, mniej się kłóciliśmy i musiało to się zepsuć. Doszło do zdrady z jego strony. I od tamtej chwili nie miałam z nim do czynienia. Mijałam go na ulicy, może parę razy na imprezie go widziałam i tyle. Później zaczął chodzić na Uniwerek robiąc jakieś roczne studia związane z muzyką.
- Cześć.- odwróciłam głowę widząc Luke szukającego jedzenia w lodówce.- Cześć. - dodałam skupiając się z powrotem na myślach przy ciepłej kawie.
- Megan..-obrócił mnie na krzesełku obrotowym wbijając wzrok w moje oczy.- Przepraszam cię.. Każdy ma chwilę  upadku. Wybaczę ci..- szepnął całując moje czoło.
Z myślami byłam wszędzie. Uszczęśliwił mnie. Znowu wierzę w to co nas łączy. Ale nie mogę mu obiecać co do Harry'ego. Czuję,że jak mnie ma teraz na wyciągnięciu ręki to może zrobić wszystko. Wszystko co będzie sobie życzyć. Jeszcze ten bal?!
- Cieszę się.- dodałam wtulając się w jego ciało.- Luke.. Musimy pogadać. Czy to jest prawda co mówił Harry?
- Eh.. Meg nie umiem ci tego wytłumaczyć.- oparł ręce o blat patrzą na mnie.
- Luke ty się leczyłeś?! Byłeś agresywny? Miałam momenty w życiu,że się ciebie bałam? I teraz tak spokojnie podchodzisz do tego? Przecież mówiłeś,że już ci przeszło..
- Megan. Mówiłem ci to ostatnio jak byliśmy razem. Czyli.. jakieś dwa lata temu? - dodał.
- Narkotyki cię wykończą?!- rzuciłam prosto z mostu, wiedząc ,że to główny powód.
- Sądzisz,że jestem ćpunem? - spojrzał z wściekłością w oczach.
- Nie..ale pracujesz dla Harry'ego już od naszego wcześniejszego związku. A czym się zajmuje Styles? Zrobił z Ciebie dilera i zabójcę.
- Nie ćpam i zabiłem tylko dwie osoby!
- Tylko dwie?! Ooo. to mało. Luke popatrz na siebie. Zabiłeś dwie osoby. Ty się słyszysz?
- Sądzisz,że świat istnieje z samych dobrych ludzi. A Styles?Myślisz,że on też grzeczny. Ups.. On już nie liczy ile zabija.Wtopiłaś się w duże gówno. Nawet jakbyś mnie rzuciła, czy Jego to ta przeszłość,która jest teraźniejszością będzie się za tobą ciągnąć.- odwróciłam głowę wbijając wzrok na zegar. Ma rację. To jest jedno wielkie gówno. Tym gównem było jak go już poznałam. Bad Boy. Ehm. Byłam naiwna,głupia,młoda. Ale też dzięki niemu poznałam prawdziwe życie. Życie z strony bez zasad.
- I znowu się kłócimy. - zeszłam z krzesła omijając chłopaka.
- Tak już będzie. Byłem grzeczny do dwunastego roku życia. Wybacz Megan. Czasu nie cofnę.
- Wychodzę.
- Gdzie?
- Idę do Emmy.
- W porządku bądź o piątej  na siódmą jest bal.- dodał i wyszłam z mieszkania.



Spacerowałam z kubkiem gorącej czekolady po mieście w towarzystwie przyjaciółki mówiąc o swoich problemach.
- Sądzisz,że mroczna storna Luke wróciła?
- Podobno nigdy nie zniknęła. - zatrzymałam się spoglądając na wystawę sukienek.
- Masz sukienkę na bal?
- Yhm. Kupiłam wczoraj. Krótka pomarańczowa z falbanami.
- Zazdroszczę ci związku.
- Myślisz,że Dave jest grzeczny?
- No nie.. Ale nigdy go nie widziałam agresywnego.
- Czasami jest.- położyła rękę na moim ramieniu.- I tak już zostanie. To jest mafia. Oni tylko ciągną za sobą trupy.- Westchnęłam i ruszyłyśmy dalej.
- A co z Młodą robisz?
- Idzie do koleżanki na sylwester. Patrz..- szepnęła.
- Co?
- Druga storna auto. - obracam się widząc czarnego Range Rovera z przyciemnionymi szybami.
- I co? No samochód stoi.
- Rejestracja. Boże Megan to Harry....- uderzyła się w czoło z mojej głupoty przechodząc na pasach.
Nagle samochód zatrzymał się z dwa metry przed nami a szyba od strony kierowcy powoli się osuwała w dół.
- Podwieźć gdzieś? - usłyszałam głos Styles'a.
- Nie dzięki. - wyminęłam samochód a Emm zaczęła z nim gadać. Dopiero kiedy zrobił się korek za czterokołowcem chłopaka odjechał a brunetka podeszła do mnie.
- Ojej.. znalazła się najlepsza przyjaciółka Styles'a.
- Przestań.. - zaczęła się śmiać. - Musiałam z nim pogadać o czymś. I tyle..Co zazdrosna?
- Oszalałaś. - spojrzałam na Nią. - Ja lecę jest prawie piąta. - posłałam jej buziaka skręcając w lewą przecznicę.



Głośną muzykę było słychać od naszego domu. Bal Pana Styles'a w Kasynie. Dwóch mężczyzn ubranych w smokingach otwierają nam drzwi. Na wejściu widzę mnóstwo ludzi, głośna muzyka oraz dużo balonów i innych dekoracji. Mijamy grupkę ludzi wchodząc do głównej sali, gdzie odbywa się impreza. Kolejna masa ludzi. Na pierwszy rzut oka wrzuca mi się gospodarz obserwując wszystko i wszystkich z góry z swojego biura. Czuję jego wzrok na sobie i Luke chyba również to zauważył bardziej przyciągając mnie do siebie.
- Kochanie muszę iść do Harry'ego. Dziś pracuję.
- Ale.. Luke. Sylwester jest?!
- Przyjdę, miłej zabawy.- oddalił się biorąc szampan od kelnera.- Znajdę cię Księżniczko!

Spoglądam ku górze widząc uśmiech Styles'a. Najchętniej pokazałabym mu środkowy palec,ale jest bal, Jestem księżniczką i mi nie wypada.
- Szampana?- odwracam się widząc wysokiego blondyna z postawioną grzywką trzymając w dłoniach dwa kieliszki wypełnione alkoholem.
- Poproszę. - biorę kieliszek posyłając lekki uśmiech.
- Niall. - podał dłoń. - Megan. - odpowiadam.
- Co tak piękna młoda kobieta robi sama na tak hucznym sylwestrze?
- Przyszłam z narzeczonym,ale niestety gospodarz go porwał.
- Czyżby Styles każe swoim ludziom pracować?
- Na to wygląda. A skąd go znasz? - pytam.
- Jeśli cię to tak bardzo interesuje to chodź na zewnątrz.. Jest tu zbyt głośno.
Zgadzam się na propozycję. Bardzo jestem ciekawa kim on jest. Nikt mi nie mówił o nim, nie wspominali o jego imieniu. Tajemniczy Blondyn. Hmm.?


Harry



- Cholera.. Luke..
- Co jest?
- Widzisz gdzieś Megan?- podchodzi do szyby,z której było widać całą imprezę. - Emm. nie a coś się stało?
- No tak jakby.. Poszła gdzieś z Horan'em.
- Co on tu robi?
- Nie wiem..Chyba chce kulkę zebrać.
- Idę jej poszukać. - podbiega do drzwi i zaraz po tym je zamyka.
- Panowie wiemy co robić? Pamiętajcie krew ma się nie lać. Jeśli to będzie ktoś od Horan'a no to możecie pozbyć się łebka,jakby się rzucał zbyt bardzo. A poza tym miłej zabawy! - podniosłem szklankę od whisky a za mną chłopaki.
- Idźcie się bawić!- krzyknąłem i sam opuściłem biuro szukając Megan.
Pierwszym miejscem jakim było to dwór. Popchnąłem szklane drzwi widząc parę osób na tarasie,który był oświetlany przez małe halogeny. Zatrzymałem się na środku widząc kelnerów.
- Przepraszam Panów.
- Już szefie idziemy..- jeden się wyrwał.- Czekaj.- położyłem rękę na jego ramieniu.- Widzieliście może wysoką blondynkę w długiej błękitnej sukience z mężczyzną też blondyn w smokingu?
- Szefie tu jest dużo osób. Ale wydaje mi się,że tam na końcu przy stole siedzą osoby opisywane przez szefa.
- Dzięki. - odezwałem się idąc w kierunku końca tarasu.
Mijając dwie pary słyszę głos Niall'a.
- Oo Styles. - zobaczyłem jego uśmiech.
- Megan Luke cię szuka. -powiedziałem podchodząc do stolika.- Spokojnie, my tylko rozmawiamy.
- No właśnie? - dodał.
- Horan, chcesz szybciej skończyć swoje miłe życie?
- Megan chyba nam nie odpuści.
- Megan!! Meg!- odwracam głowę widząc zmęczonego Luke. - Meg co ty tu robisz?
- Kochanie coś się stało?
- Szukałem cię i Emma też. Chodź do środka. Zima jest. - podszedł do Blondynki pomagając wstać i łącząc dłonie odeszli od stolika wchodząc do środka budynku.
- Co ty tu robisz?! - usiadłem wpatrując się w chłopaka.
- Nie dostałem zaproszenia to się sam zaprosiłem. A co do Megan to niezła Laska. Myślałem,że ty się wokół niej kręcisz a tu proszę Hemmings.
- Dostałem dwa razy kosza..- pokiwał głową.- Nie dobrze. A co z moim towarem?
- Niall to jest już nie aktualne.
- Jak kurwa nie aktualne? Przecież wisisz mi dwie tony i prawie milion.
- Daj mi czas. Rozkręca się kasyno.
- Daje ci miesiąc. Jak nie to się ktoś pożegna z życiem na przykład taka ładna dziewczyna jak yy. Megan?
- Daj jej spokój. Ona nic nie wie, lepiej weź takiego skurwiela jak Ja.
- Ojj.. Ty już jesteś w kolejce. Miłego wieczoru.- poklepał mnie dwa razy po policzku i odszedł z wielką klasą od stolika.


Megan



Stałam na tarasie parę minut przed północą w objęciach Luke. Zaraz obok nas Emm z Dave'm oraz wszyscy inni zaproszeni goście. Na tą chwilę uważam,że czas na tym sylwestrze mija bardzo szybko i mile. Kątem oka widzę jak Harry wyłania się z tłumu w towarzystwie niskiej brunetki ubranej w bardzo obcisłej sukience. Stojąc tyłem nie potrafię określić kim i kto to jest. Dopiero kiedy zostaje minuta staje na samym środku Gospodarz razem z damą. Na widok Kate wklejonej do Harry'ego szczeka mi opada na ziemie a Emma dławi się śmiechem. Ściskam mocniej rękę Luke,który natychmiast pyta : Czy wszystko w porządku. Kiwam głową,że jest dobrze patrząc na słodki uśmiech brunetki. Trwa obliczanie.
- 10,9,8....5,3..2..1 Odpalajcie chłopaki!- krzyczy Styles do obsługi,którzy puszczają fajerwerki. - Szczęśliwego Nowego Roku! Miłej zabawy do rana.- podnosi kieliszek biorąc łyk i odchodzi od brunetki zostawiając na środku oraz namiętny pocałunek od Narzeczonego. - To będzie nasz rok.-dodał. Dobrze jej tak.- wtula się w moje ciało przyjaciółka. - Szczęśliwego! - całuje mój policzek.
- Szczęśliwego Emma!
Wszyscy znajomi, nieznajomi składają sobie życzenia. Czuję chłód z powodu mrozu jaki panuje na dworze. Powiadamiam Luke,że idę do środka z Emmą. Kiwa głową zostając z Dave'm i Louis'em.
- Idę do toalety idziesz też?
- Emm jasne.- rzekłam idąc długim w złotym kolorze korytarzem. Podnoszę wzrok widzę na samym końcu drzwi. Pomieszczenie,które się tam znajduje jest kluczem do piekła tzn. forteca Styles'a.
- Idź do Niego.
- Nie powinnam.
- Idź.. Wystarczy,że powiesz Szczęśliwego Nowego Roku stojąc w drzwiach.
- Masz rację. - posyłam uśmiech brunetce kiedy wchodzi do toalety a Ja kieruję się ku złotym drzwiom z napisem "szef". Pukam dwa razy słysząc "proszę". Naciskam klamkę wchodząc do środka. Brunet stoi do mnie tyłem trzymając ręce w spodniach od garnituru. Jego mroczność pod wpływem małego dostępu światła dodaje ostrości. Robię krok i się odwraca.
- Megan..- bacznie mnie obserwuje.
- Ja przyszłam tylko po to,aby ci powiedzieć Szczęśliwego Nowego Roku Harry.
Szybkimi krokami skraca naszą odległość. Jeszcze krok a będziemy stykać się nosami.
- Szczęśliwego Nowego Roku Meg.- bierze kosmyk włosów z mojej twarzy. Odwracam się,aby nie doszło do żadnych bliższych stosunków. Chwytam klamkę,ale czuję jego dłoń na moim lewym ramieniu.
- Musimy pogadać.
- Harry,ale nie mamy o czym. Nas nie ma. O czym chcesz gadać?
- Chodzi o Niall'a.
Odwracam głowę widząc strach w jego oczach.
- Harry kim on jest?
- Obiecaj mi,że będziesz się pilnować. Horan to znaczy Niall. Jest jeszcze bardziej groźniejszym człowiekiem ode mnie. Jest nieobliczalny. On nic cię więcej nie proszę.- składa pocałunek na moim policzku.
- Obiecuje.- mocno ściskam jego dłoń obserwując jego twarz.- Pewnie Luke cię szuka.- otworzył mi drzwi. Spoglądam jeszcze raz na chłopaka. Nie chcę znowu zasypywać pytaniami na nasz temat, o Kate co tu robi i o wszystko inne co mogę się uczepić. Wbijając wzrok na szpilki słyszę tylko ich odbicia o czarno-błyszczące płytki.
- Megan!- podnoszę wzrok widząc Hemmings'a.
- Gdzie byłaś?
- W toalecie. Wiesz makijaż..- uśmiechnęłam się,kiedy mnie krótko objął w pasie kierując się w stronę sali balowej.

Nie próbuj kochać za dwoje. Na miłość i grające z nią w kwartecie pierwsze skrzypce Piękna
drugie skrzypce Tęsknoty i linię melodyczną. A na Zazdrosną wiolonczelę przyjdzie jeszcze czas...


----------------------------------------------------------------------------------

Hej!!!!

Co tam jak tam?! Żyjemy?

Do naszej uroczej obsady dołącza się trturturuurtuururt ---> Niall Horan! 



Kto to? Em..To co wiemy ( o tym panie) ----->

- zły człowiek
- ma jakieś interesy z Harry'm
- ma złe plany co do Megan



Już niedługo dojdzie do listy w "Obsada",więc też tam sprawdzamy :) 
Jak się podoba?? :D
Dodałam teraz rozdział,bo miałam luzy w szkole ;)




Do next week ----> 25-27 września :)







niedziela, 13 września 2015

Rozdział : 45 - Dzień z samymi niespodziankami.

- Otworzę!- krzyczę w stronę drzwi. Wczoraj ostro zabalowałyśmy,ale Ja dalej myślę o nim i to się raczej nie zmieni. Naciskam klamkę widząc bukiet róż i bruneta z wielkim uśmiechem,który w chwilę później zmienia się w zdziwienie.
- Co ty tu robisz?- ujrzałam Dave z podniesionymi ku górze rękami.
- Mieszkam..-zaczęłam się śmiać.
- Oo cześć..- wtuliła się Emma w jego kurtkę oddając lekki pocałunek w usta.
Patrząc na nich z miną zdziwienia myślę ile to minęło czasu od kąt nie rozmawiałam z przyjaciółką.
- Jesteście razem? - spojrzeli na mnie i wybuchli śmiechem.
- Byliśmy razem zanim ty jeszcze nie poznałaś Harry'ego.- szepnął chłopak i weszliśmy do domu. Trzaskając drzwiami oparłam się o nie myśląc o związku Emm z Dave'm. No kiedy się spotykali!? No jak!?..
- Megan? Halo?- zobaczyłam bruneta stojącego przed mną.- Chodź do kuchni.Źle się czujesz?
-Ta.. Od wczoraj. Może się przewietrzę. - chwyciłam płaszcz i wyszłam zostawiając w drzwiach chłopaka. Nie zwracając uwagi na to co mówi idę prosto ciągiem ulicy. Chuj mnie strzela. Wszyscy znajomi są w jakiś sposób powiązani z Harry'm. Nawet sam mój narzeczony. No właśnie? Wyciągnęłam z dżinsów iPhone i wybrałam jego numer.
- Cześć Luke? Kiedy będziesz?- powiedziałam nie czekając na przywitanie,gdy naglę słyszę nie jego głos tylko szum i komunikaty z lotniska.
- Hej.. Zepsułaś niespodziankę. Wylądowałem właśnie w Londynie. A ty jesteś w domu?
- Nie,nie też jestem w Londynie.
- Co ty robisz.. w Lo..? Dobra pogadamy zaraz,a gdzie cię można porwać?
- Idę do parku tego koło Emmy.
- Rozmawiacie ze sobą..?! Matko,dawno mnie nie było?. Za chwilę jestem. - dodał i się rozłączył kiedy wchodziłam do parku. Zima. Cała powierzchnia miejsca publicznego była w śniegu. Chodzę robiąc małe kółka,żeby nie zmarznąć. Muszę mu powiedzieć. Tak bardzo się pewnie cieszy, Ja też. I tu nagle "buum!" Kochanie zdradziłam cię. Co on sobie pomyśli? Może lepiej będzie jak powiem mu na razie część? A reszta sama przyjdzie,albo wcale się jej nie dowie? Boże, sama już nie wiem co będzie lepsze. Całość czy tak naprawdę nic. A jak coś mu Styles powie? Przecież on mi tego nie wybaczy. Nie dość,że z Harry'm nie będę to jeszcze Go stracę. Kurwa Megan.. Spierdoliłaś wszystko,albo nic. Zobaczymy.
- Meg!!!- odwracam głowę słysząc Luke. Patrzę w prawo nie ma go. W lewo również.
- Stęskniłem się za Tobą.- czuję jak wkłada ręce do kieszeń mojego płaszcza stojąc tuż za mną.
- Ja też. - odwracam się i wpajam się w jego usta. Kiedy kończymy się całować strzelam prosto z mostu mówiąc mu,że musimy pogadać:
- Muszę ci coś powiedzieć.
- Ja też.
- Ty pierwszy. - będzie tak lepiej jeśli On zacznie.
- Sprawdź prawą kieszeń.- wkładam ręce czując coś metalowego i zimnego.
- Klucz?- wyciągam z kieszeni pokazując Luke'owi.
- Bingo! Nasze nowe mieszkanie!
- Żartujesz?! - rzucam się na chłopaka,który obraca nas parę razy.
- Teraz Ty?
- Może lepiej w naszym mieszkaniu co?
- Niech ci będzie. Tam czeka na nas taksówka. - złapał moją dłoń i ruszyliśmy w kierunku pojazdu.


Przekręciłam zamek w jednym z mieszkań w jednej z najdroższych kamienic w centrum. Ciśnienie podskoczyło mi z radości jednocześnie wydobywając z siebie piskliwy krzyk.
- Jakie śliczne! - wtuliłam się w chłopaka.- Cieszę się,że ci się podoba.
- A skąd wziąłeś tyle kasy. Przecież to jest jedna z najdroższych dzielnic w Londynie. ?!
- No właśnie.. Emm musimy pogadać.
- Wiem,że pracujesz dalej dla Styles'a tylko teraz w kasynie,które jest parę budynków dalej..- rzekłam z mniejszą ekscytacją. Będę go częściej widywać, może będzie tu przychodzić? Nie chcę tego,ale niestety tak będzie wyglądać moje życie u boku Hemmings'a.
- Harry ci powiedział.. A właśnie czemu z nim rozmawiasz? Wróciłaś do niego? To chcesz mi powiedzieć? Tak? Super..-usiadł na kanapie włączając agresor.
- Nie Luke to nie tak! Poczekaj!
- Okazało się,że Harry ma rodzinę w Holmes Chapel!?- kiwnął głową.- Wiedziałeś?
- Oczywiście!? Dlatego nie chciałem,żebyś tam jechała. Wiedziałem,że ten chuj tam pojedzie. Musiałem wymyślić jakiś pretekst.
- Chwila? Czy ty mnie nie kochasz? Dałeś mi pierścionek z powodu Harry'ego? Świetnie!- ściągnęłam pierścionek i rzuciłam w niego.
- Megan czekaj!- wyszłam z salonu wchodząc do naszej sypialni trzaskając drzwiami. Pokój był cudowny. Wielkie łoże małżeńskie i te drogie dodatki. Czułam się jak w królewskiej komnacie.
- Nie rozumiesz mnie. Kocham cię bardzo. Ale nie mogłem czekać..- wparował siadając obok mnie.- Kocham cię. Gdybym nie zrobiłbym tego wtedy to może byś Styles'a wybrała. Nie wiem!? Liczył się czas.- nałożył mi z powrotem pierścionek. - Kocham cię. A teraz wyjaśnij mi jaki jest powód,że dalej z nim rozmawiasz?
- Spotkałam go parę razy. Za każdym razem oczekiwał rozmowy. Kiedy w końcu się spotkaliśmy wyznał mi,że dalej mnie kocha i nie dopuści do ślubu. - Nie chciałam go oszukiwać mówiąc mu tylko jedną trzecią wszystkiego co się wydarzyło pod Jego nie obecnością.
- Zajebiście.. - wstał i wyszedł z sypialni.
Od razu ruszyłam za nim próbując go zatrzymać. Ominęłam go kładąc ręce na jego klatce piersiowej. - Luke co ty wyrabiasz?
- Wrócę niedługo.
- Daj mu spokój.- otworzył drzwi. - Jeszcze go bronisz? - popatrzał na mnie i wyszedł. Nowy dom a już po pierwszej kłótni. Musiałam mu powiedzieć licząc na taką odpowiedź z jego strony. Wróciłam do salonu wyciągając telefon. Wybrałam numer przyjaciółki z łzami w oczach przykładam iPhone do ucha słysząc jej głos..


Harry



Rozmawiam z całą ekipą montażową,która ma na jutro przygotować wystrój sylwestrowy.
- Ma być elegancko. Rozumiemy się? - rozkazuję trzydziestoosobowej ekipie,która jest w ciągłym ruchu.
- Harry Luke przyszedł.- zobaczyłem spojrzenie Lou i wyszedłem z sali widząc wkurzonego chłopaka. Uuu. Chyba jest po rozmowie z Megan.
- Ty chuju jebany. - rzucił się na mnie okładając moją twarz pięściami. Momentalnie czuję jak Zac z Tomlinsonem odpychają go a ja wstaję trzymając krwawiący nos.
- O chuj ci chodzi!?- podszedłem chwytając skrawek jego kurtki.
- Jak myślisz? Wszystko mi powiedziała!
- No widzisz? Mówiłem ci,że się z szefem nie rywalizuję. Wiadomo kogo wybierze laska.- posłałem mu łobuzerski uśmiech kiedy Zac go trzymał.
- A co ci tak właściwie powiedziała? - dodałem. Bardzo mnie ciekawiło co mu Meg powiedziała? Prawdę? Wątpię? To ona mnie pierwsza pocałowała. Będzie na nią.
- Powiedziała mi,że ją kochasz i nie dopuścisz do ślubu.
- Tylko tyle?- zobaczyłem jak próbuje się wyrwać Zac'owi.- Nie wspominała,że to Ona mnie pierwsza pocałowała! Też mnie kocha, Tęskni.. Wybrała by mnie " Ale to wszystko wchłania Luke"- dodałem z sarkazmem. - Widzę,że ci prawdy nie mówi.-prychnąłem.
- A teraz idź się przespać w nowym mieszkanku bo jutro musisz być w pracy.
- Sylwester kurwa jest!- krzyknął.
- No właśnie? Bal jest u mnie. I mnie to gówno obchodzi czy przyjdziesz sam czy z Megan.. Ale wolałbym,żebyś jednak przyszedł z Nią. - uśmiechnąłem się mówiąc Zac'owi aby go z stąd zabrał.
Widząc oddalającą się postać Hemmings'a słyszę tysiąc pytań od Tomo.
- Kurwa to kogo ona wybierze?
- Nie wiem. Mam nadzieje,że nie jego.Przypomnij mi,że mam tam do nich pójść za godzinę.
- Po co?
- Sądzisz,że nie obejdzie się od kłótni?
- A to chociaż jest prawda?
- Cała Lou, wszystko powiedziałem mu i jak było. A Megan tak naprawdę nic mu nie powiedziała w porównaniu do mojej wersji. Muszę tam iść sprawdzić czy Megan przeżyje ten wieczór.
- Do czego zmierzasz?
- Znasz Luke. Jak włączy agresję to potrafi zamordować cały naród w Anglii..


Megan


Minęło sporo czasu dopóki nie otworzyły się drzwi. Widząc Luke w całości wstaję podchodząc do Niego.
- Gdzie byłeś. Martwiłam się..
- Martwiłaś? Uhm? Super? A o Harry'ego wcale się nie martwiłaś?
- Co mu zrobiłeś?
- Żyje jeszcze.A teraz kurwa powiedz mi całą prawdę.- chwycił moje nadgarstki.- Całą. Rozumiesz?
- To co ci On powiedział to jest nie prawda! Rozumiesz. Luke uspokój się.
- Skąd wiesz,że skłamał jak nawet nie wiesz co powiedział!? Po co mnie okłamałaś,że go nie kochasz już? Ja wszystko dla ciebie zrobiłem a on nic!? Megan kurwa jak go wolisz to wyjdź. Słyszysz?
- Luke.. - spojrzałam mu w oczy.- Właśnie tym się różnicie od siebie. Zrobiłeś tyle dla mnie a on prawie nic. Kocham cię.
- Jak możesz mnie kochać jak to samo mu mówiłaś?
- Może i mówiłam,ale mu już nie powiem!? Rozumiesz? Nie powiem. Styles mnie zdradził. Nie wiem czemu dałam mu jakąś szansę. Zdradził mnie i wczoraj dowiedział się,że będzie ojcem. Kate jest w ciąży. Nic już z nim nie będzie mnie łączyć nic! To co zrobił nie jest wybaczalne. - poczułam uwolnienie nadgarstków i momentalnie odchodzę od Blondyna.
- Gdzie idziesz?
- Spać.
- Jest dopiero szósta.
- Wiem,ale nie chce mi się już z Tobą kłócić.
- Wyśpij się bo jutro idziemy na bal Sylwestrowy do kasyna.
Odwracam się patrząc na niego.
- Świetnie..- dodaję i wchodzę do sypialni.

Nowe mieszkanie Megan i Luke.


Żadne z nas nie przypuszczało,że przypadkowe spotkanie,rozmowy do czwartej nad ranem, wspólny śmiech,łzy, rostania i powroty zapowadzą nas tam,gdzie powiedzą sobie "tak" 
---------------------------------------------------------------------------------

Hej :)

Jak się podoba?
Trochę dramatu i miłości.
Chcę powiedzieć,że nic się nie zmieni pod względem rozdziałów. Dalej co week pt-nd. Oraz będą perspektywy Megan i Harry'ego no i może raz na jakiś czas trafi się Luke. Ale to zobaczymy :)

No to co czytamy?!

Czytamy,komentujemy i myślimy nad dalszym ciągiem wydarzeń. :)

WIDZIMY SIĘ ---> 18-20 WRZEŚNIA 

WIECIE,ŻE BLOG ISTNIEJE JUŻ ROK?! :OO