piątek, 27 lutego 2015

Rozdział: 23 - Chyba się nie polubimy.

Wchodziłam do budynku zwanego kancelarią. Towarzyszył mi Dave,który miał przerwę w pracy. Wszystko chciałam sama załatwić,ale Harry.. Ta w ogóle po co tu idę? No właśnie. Nigdy nie myślałam,że będę musiała tu przyjść. A jednak. Tak naprawdę to wszystko przez Emmę. Muszę dać sprawę do sądu,aby być prawnym opiekunem Alex. Powinnam to olać i dać sobie spokój,ale jednak ją bardzo kocham i nie odpuszczę. Najgorsze to,że będę walczyć z własną przyjaciółką. Ehh.
Popchnęłam drzwi do pomieszczenia,w którym czekał na nas już mężczyzna. Podniosłam głowę i ujrzałam starszego faceta w garniturze,który popijał wodę.
- Zapraszam.-pokazał na skórzane fotele.
Zrobiliśmy tak jak kazał. Usiadłam na jednym a obok Dave. Założyłam nogę na nogę i zaczęłam mówić:
- Chciałabym odebrać prawa do opieki od przyjaciółki.
- Przyjaciółki? A jest Pani spokrewniona z Przyjaciółką?
- No nie. Ale zostawiła samą siostrę pod moją opieką i postanowiłam coś z tym zrobić.
- A czy ta Pani znajoma nie planuje wrócić?
- Raczej nie.
- A ile czasu minęło odkąd wynikła taka sytuacja?
Spojrzałam na chłopaka i postanowiłam skłamać.
- Od dwóch tygodni.
- To bardzo późno Pani przychodzi. No ale dobrze. Proszę podać nazwisko i imię Pani znajomej i zrobimy wszystko co możemy. A jeśli mogę spytać czemu chce Pani to jej zrobić?
- Ponieważ Ona... - czułam wzrok bruneta. Muszę to zrobić. Muszę to powiedzieć. Po prostu muszę.- Jest narkomanką.
- Rozumiem. Dobrze. Dziękuje na razie. Proszę napisać dane tej kobiety i jakiś kontakt do Pani. Odezwiemy się za parę tygodni jak zacznie się sprawa w sądzie.
- Bardzo dziękuje. Do widzenia. - rzekłam i wstałam.
Czekałam na Dave,który zamykał drzwi i spojrzał się na mnie a następnie mnie objął.
- To co jedziemy do Harry'ego do Firmy?
- Umm. Tak. - dodałam kiedy kierowaliśmy się do wyjścia.
- Mogłaś mu tego nie mówić.
- Ale Dave.. Nie przyznali mi by praw.
- A skąd jesteś pewna,że to zrobią?
- No masz racje! Ale taka jest prawda.
- Dobrze. Przepraszam. - popchnął główne drzwi i przepuścił mnie w przejściu.
- Tylko wiedz,że Ona też będzie tam i jak jej nie przyznają,że ćpa to ty będziesz mieć karę za kłamstwo.
- Dzięki za pocieszenie. - dodałam zajmując miejsce w czarnym Range Roverze.


*

Wysiadłam z samochodu z trzaskiem. Dużo myślałam i w słowach Dave jest dużo prawdy. Cholerny jebany Pies. Przed budynkiem stały dwa Range Rovery , Mustang oraz czerwone Ferrari. Otworzyłam szklane drzwi i ujrzałam trzy znane osoby i jakąś dziewczyne. Była niższa ode mnie i miała ciemniejsze włosy. Odwrócili wzrok w naszą stronę i od razu wszyscy się przywitali. Laska siedziała bawiąc się szklanką wypełnioną bodajże whisky. 
- Klaunie przywitaj się z dziewczyną Styles'a. - odezwał się Zac w czasie kiedy mnie przytulał. 
- Po pierwsze chuju Colwns a po drugie Kate. - podała mi rękę. - Megan. - odezwałam się i usłyszałam jak ktoś schodził z góry. Podniosłam wzrok tak jak reszta i ujrzałam burzę loków,która po chwili mnie przytuliła i pocałowała.
- Harry skarbie jak wyjeżdżałam nie miałeś takiej Laluni. - rzekła czarnowłosa idąc do stołu.
- Do roboty Kate! Już!- spojrzałam na Niego. Był zły. Ale mi też ciśnienie skoczyło.
- Chodźmy do góry. - złapał moją dłoń i następnie kierowaliśmy się na piętro.
- Słyszałaś? Wróciła Dama z Londynu i bardzo gwiazdorzy- odezwał się kiedy wspinaliśmy się po schodach.  
- Spadaj. - na tym skończyła się ich "piękna" rozmowa,ponieważ weszliśmy do pokoju Harry'ego.
- Załatwiliście coś?
- Niby. 
- Co zrobiłaś?
- Za długi język i tyle.
- Czemu?
- Dave twierdzi,że źle zrobiłam,że powiedziałam o narkotykach.
Odwrócił się do mnie na obrotowym fotelu z miną,która malowała mu dziwne uczucia. 
- No źle zrobiłaś. Ale ważne,żebyś dostała te prawa i tyle.
- Yhmm. A kim jest ta Kate?
- Kate.. - prychnął.- Kate jest moją koleżanką. Miesiąc temu pojechała do Londynu w sprawach finansowych. I no łajza wróciła.
- Ty i Ona...
- Nie nie. - dodał. - Ja i Ty. Tak tak .-uśmiechnął się.
- Kochanie bo jest sprawa. Mam dużo pracy i ktoś cię musi odwieźć do domu. Wybacz mi,ale praca. 
- W porządku. I tak muszę jechać na uczelnie. To ktoś mnie odwiezie? 
- Zaraz ci transport załatwię. 
Wyszliśmy z Jego biura jak i zeszliśmy na dół. Przy stole siedzieli wszyscy,którzy bacznie nas obserwowali jak i ta cała Kate.
- Ojej,ale słodko wyglądacie. - wbiła wzrok we mnie,a ja już chciałam jej wydubać te oczy. 
Chyba się nie polubimy,ale to szczegół.
- Jeszcze kurwa nie poszłaś? 
- Idę no już. Idę. Muszę podjechać po Żmije jeszcze. 
Zac kopnął dziewczynę,a ja zdziwiłam się widząc Jego zachowanie.
- Ahhh Ona jej nie zna. Zapomniałam.
- Jedź już lepiej. - dodał Zac i dziewczyna wstała.
- Chuje.- dodała i trzasła drzwiami.
- Gdzie Dave?
- Pojechał na komisariat. 
- A czemu?- dodał Tom. 
- Miał odwieźć Meg.
- Ja to zrobię i tak jadę do Centrum.- dodał Luke wstając i jednocześnie zabierając kluczyki. 
- Hemmings pogadamy jak wrócisz.- powiedział Harry a ja pocałowałam bruneta i dołączyłam do Luke'a.
- Cześć Chłopaki. - pomachałam na pożegnanie i wyszliśmy na zewnątrz. 
- Dawno tego nie robiłem.
- Czego zaś?- Rzekłam zajmując miejsce obok kierowcy.
- Dawno Cię nie odwoziłem do domu. - spojrzał na mnie z lekkim uśmieszkiem trzymając mocno ściśniętą lewą dłoń na kierownicy. 
Ja tylko pokiwałam głową spoglądając na domy,które mijaliśmy. Za oknem panowała niezbyt miła pogoda. Niby przebijało się słońce,ale jednak zanosiło się na deszcz. Niestety. No taki jest Londyn,jednak taka pogoda mi bardzo pasuje. Dlatego dziękuje rodzicom,że to właśnie tutaj się urodziłam. Kocham tą "przymuloną" pogodę, Kocham taki klimat. 
- Jesteśmy. - dodał ostro hamując na ulicy,którą zamieszkuje.
Odpięłam pas i otworzyłam drzwi,ale On mnie zatrzymał.
- Nie przejmuj się Kate. To zwykła suka. Nikt jej nie lubi,tylko tak udajemy z dobroci. 
Uśmiechnęłam się.
- Ja też. Dzięki Luke. - rzekłam i zamknęłam drzwi. 
Czułam Jego wzrok zmierzając ku wejściu do kamienicy. Ale zbytnio nie zwracałam na to uwagi. Zatrzymałam się wpisując kod i spojrzałam w stronę Luke,który dalej wpajał we mnie wzrok. Nie wiem nawet kiedy nasze oczy się styknęły. I jak mogłam do tego dopuścić? 
Spoglądał na mnie. Jego blond włosy trzymały się równowagi, usta miał lekko otwarte,dzięki czemu jego kolczyk na dolnej wardze się pięknie prezentował. Cholera. 
Zobaczyłam,że otwiera drzwi wymijając auto i kierując się do mnie. 
Kochałam go. Szalałam za nim. Ale kiedyś. Nie teraz. Teraz liczy się Harry.
- Przepraszam Luke. - weszłam do środka zatrzaskując drzwi przed nim. Nie mogłam. Nie potrafiłam. Wszystko było tak skomplikowane. Dlatego mam mieszane uczucia do Styles'a. Bo czuje Jego po boku. Wbiegłam po schodach prawie się potykając,ale nie upadając. Wyciągnęłam klucz do mieszkania i otworzyłam drzwi. Całkiem zapomniałam,aby iść do dyrekcji. Znowu przekładam to na jutro. Nie chce mi się,albo tak jakoś nie potrafię iść rzucić tych pierdolonych studiów. Nawet nie dzwonie do Ojca,bo jeszcze mi się wymknie o tym,że postanawiam przerwać naukę i mnie zabije. Wolę tego uniknąć. Rzuciłam torebkę na komodę i zdjęłam buty. Następnie przemierzając korytarz nagle się zatrzymałam wpadając do sypialni. Otworzyłam rozsuwaną szafę i wyciągnęłam czerwone pudełko,w którym trzymałam różnego rodzaju pamiątki. Podnosząc pokrywkę ujrzałam zdjęcia, świadectwo z liceum, stare rysunki,pamiętnik i biżuterię,która ma dla mnie jakąś wartość. Szperając w końcu znalazłam to co chciałam. 

   *Muzyka*

Zdjęcie
Wzięłam do ręki złotą ramkę ze zdjęciem,na którym byłam Ja z Lukiem. 
Spojrzałam na okno,które było przed mną. Zaczął padać deszcz. Ponownie spojrzałam na pamiątkę. Zrobiono nam je po jakimś Jego koncercie. Dlaczego do tego wracam? Do tej cholernej bolesnej przeszłości? Byłam taka szczęśliwa? Mijałam go tylko na uczelni,ale gdy znowu spędziłam wieczór z nim, znowu usłyszałam jak śpiewa. Nie,nie,nie!!! Dosyć. Rzuciłam zdjęcie na podłogę.
To tylko wspomnienia. A wspomnienia się zapomina tym bardziej,te przez które boli nas nasze serduszko.Rzuciłam się na łóżko kładąc głowę na poduszkę. Deszcz wylewa swoje łzy. Dlaczego ja nie mogę? I nagle zaczęły same spływać po policzku. Te cholerne wspomnienia. 



*

Nagle obudził mnie dzwonek. Zerwałam się z łóżka. Zasnęłam? Dziwne. Toczyłam się do drzwi i następnie nacisnęłam klamkę. Przed mną stanął Harry w niebieskiej czapce.
- Słodko wyglądasz.- dodałam a On zostawił po sobie całus na moim policzku.
- Ale się rozpadało. - rzekł ściągając buty. 
- Napijesz się czegoś?
- Herbatę. A Alex gdzie?
- Powinna zaraz przyjść .-spojrzałam na zegar wiszący na ścianie w kuchni.
- Może pojechać po nią?
- A co jest z cukru? ...Harry Gdzie jesteś?
Nagle na zawołanie wszedł do pomieszczenia z tą rzeczą,którą nie chciałam tu widzieć. Cholerna ramka. 
- Tęsknisz za nim. - spojrzałam na Niego,kiedy opierał się o blat.
- Przestań..- dodałam.
- Chcesz robić ze mnie idiotę?
- Harry... - wstałam. 
Nagle huknęły drzwi. Obydwoje odwróciliśmy głowę. 
- Alex?-zapytałam.
- Dajcie mi spokój!!-odkrzyknęła zamykając się w pokoju. 
Spojrzałam na Styles'a,który trochę się zamieszał tak jak Ja. Ruszył pierwszy a Ja za nim. Zaczęliśmy pukać do drzwi. Nastolatki. Zawsze strzelają focha. A najgorsze to,że Alex ma czternaście lat i wchodzi w ten wiek "buntu". Usłyszeliśmy jak drzwi się otwierają. Przed nami stała brunetka cała zapłakana.
- Słońce co jest. - kucnęłam przed nią, a Harry oparł się o futrynę z założonymi rękami.
- Oni już wiedzą.Wiedzą Megan!
- Ale co? Spokojnie. Uspokój się.- pokazałam dziewczynie,aby usiadła na łóżku. Ciągle głaskałam jej kolano,aby się trochę uspokoiła. 
- Wszyscy w klasie mówią o Emmie. (pociągnęła nosem) Że,że jest ćpunką i śmieją się ze mnie. Pokazują palcami. Nie chce iść tam. Nienawidzę ich, was, Jej!- rzuciła mi się w ramiona,a chłopak przytulił mnie i nią.
- Spokojnie Alex, wymyślę coś z Megan. - spojrzał na mnie i położyłam głowę na Jego prawym ramieniu.
No to się zaczyna ciekawie. Albo będzie lepiej,albo gorzej. Oj Emma, zajebiście namieszałaś.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej ;)
Jak się podoba?
Doozoba do next week ;3

CZYTASZ=KOMENTUJESZ!









piątek, 20 lutego 2015

Rozdział:22 - Kolacja.

Czekałam na Harry’ego. Wkońcu obiecał? Jakoś chwile temu zadzwoniła mama koleżanki Alex,że zostaje na noc i jutro ją zawiezie prosto do szkoły. Popijając zieloną herbatę moje myśli znowu naszły na Emmę i jej życie bez „nas”. Jak się miewa? Czy w ogóle wróci? I w ogóle czemu się od początku nie przyznała. Te pytania krążą w mojej głowie przez wiele miesięcy i ciągle nie mam na nich odpowiedzi. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Pewnie przyszedł. Odłożyłam czerwony kubek na stół biorąc jeszcze łyka. Zmierzając korytarz dźwięk dzwonka powtórzył się dobre dwa razy. Raptownie nacisnęłam klamkę i zobaczyłam wielki czerwony bukiet z róż oraz właściciela,czyli Styles’a.
- Proszę to dla Ciebie. – wzięłam je składając delikatny pocałunek w same usta.
- Alex nie ma? – spytał wchodząc do środka. – Została na noc u koleżanki.- dodałam a on tylko pokręcił głową.
- No to szykuj się i idziemy na kolacje.
- Daj mi piętnaście minut.- rzekłam z zaskoczenia wchodząc do sypialni.
Po chwili namysłu postanowiłam ubrać na siebie dopasowaną czerwoną sukienkę dobrałam do tego czarne szpilki. Nałożyłam na siebie makijaż , ułożyłam włosy zostawiając je rozpuszczone pokazując się Harry’emu,który dalej czekał na mnie w korytarzu.
- I jak? – - Cudownie Aniele. – pocałowałam jego policzek zakładając na siebie skórzaną kurtkę a następnie wyszliśmy z domu.


*


Siedzimy w jakieś drogiej restauracji. Nigdy w niej nie byłam. Zamówiliśmy obydwaj owoce morza oraz czerwone wino. Wydaje mi się,że spędzimy mile wieczór. Całą restauracje pochłaniał kolor złoty z białym , dzięki któremu wyglądała na bardzo luksusową. W środku było bardzo dużo osób,którzy wyglądali bardzo elegancko. Czyli ten budynek nie należy do najtańszych.  Spojrzałam na chłopaka,który wpatrywał się na mnie.  Ciekawe jak długo?
- Podoba się?
- Bardzo.. Dziękuje,że mnie zaprosiłeś i za te kwiaty.. Nie musiałeś. Mogliśmy zostać w domu. Jakieś wino by też się znalazło.
- A jak ja chciałem bardziej romantyczniej?
- Faceci.- uśmiechnęłam się i zobaczyłam na kelnera,który właśnie podał nam jedzenie.
Podniosłam srebną przykrywkę i ujrzałam wybrane przed siebie posiłek. Następnie polano nam wino i odszedł od nas starszy mężczyzna a my zaczęliśmy jeść.
- Smakuje?
- Jest pyszne. – odezwałam się biorąc kęs krewetki.
- Powiedz mi Megan a ty jesteś prawnym opiekunem Alex?
Wzięłam łyk wina. Zaskoczył mnie. I to bardzo. Nigdy bym się nie spodziewała,że zada mi takie pytanie? Nie po nim.
- Więc?
- Nie jestem.
- Dlaczego z tym coś nie zrobisz? Chcesz,żeby ją zabrali do domu dziecka.
Przełknęłam ślinę. Faktycznie nie chcę i nie zrobię jej tego. Ale czemu dopiero teraz o tym myślę? Powinnam załatwić to już kupe czasu temu! No ale ja przecież miałam nadzieje,że Emma wróci. Sorry Miałam.
- Dave ci pomoże. Pogadam z nim.
- Harry nie trzeba, sama spróbuje.
- Ale ja nalegam.-uśmiechnął się pokazując dołeczki.
Wyglądało to bardzo słodko.
- No dobrze. A jak u Ciebie w firmie?
- Dobrze.-odpowiedział dosyć szybko.
Odłożyłam sztuce , gdy skończyłam jeść. Spojrzałam na Chłopaka. Uczynił to samo. Podniósł rękę na wskutek czego podszedł do nas ten sam kelner.
- Jak chciałbym zapłacić.
- Gotówką czy kartą?
- Gotówką.- dodał i podał mężczyźnie wyznaczoną ilość pieniędzy.
Była to spora suma. Nic nie powiedziałam tylko założyłam na siebie kurtkę a następnie wyszliśmy z restauracji.
- Namówisz się na spacer?
- A co z autem?
- To najmniejszy problem. To chodź.- złapał moją dłoń i ruszyliśmy prosto idąc oświetlonymi uliczkami.
Brunet obejmował moje ciało w tali patrząc się przed siebie. Dużo chciałam się zapytać. Ale wolałam tą ciszę. Było tak bardziej romantyczniej. Wieczór, restauracja, eleganckie ubranie, księżyc, spacer. Co chcieć więcej? Zawiał lekki wiatr a nasze włosy zaczęły latać razem z jego ruchem.
- Co tak milczysz?
- A ty?- zapytałam i się uśmiechnął z głupoty.
- Pytałem pierwszy?
- Bo.. mi się tak podoba.
- Mhm. Czuje,że chcesz coś mi powiedzieć,ale się boisz? Prawda?
- Harry bo ja dalej nie dostałam odpowiedzi na temat Luke.
- Wiedziałem.
Zatrzymaliśmy się stojąc na środku  chodnika. Ludzie mijali nas nie spoglądając co robimy. Z jednej strony dobrze z drugiej może mniej.
- Mówiłem ci,że się z nim kumpluje.
- Ale to mi nie wystarcza.
- Na razie musi. Może kiedyś nadejdzie piękny dzień kiedy ci coś więcej powiem.
- Ale jesteś .. – obróciłam się do niego plecami robiąc tzw.”focha”
- A czemu tak właściwie się o niego pytasz? – poczułam jego oddech na moim ramieniu.
- Odwiedził mnie dziś z bardzo ciekawymi informacjami.
- Jakimi?
- Może przyjdzie kiedyś taki piękny dzień kiedy ci coś więcej powiem.
- Jak ja cię kocham. Wiesz?- rzekł i wróciliśmy do samochodu.  Nacisnęłam na klamkę zajmując miejsce pasażera. Po chwili dołączył do mnie Harry siadając przed kierownicą.
- Będzie zaraz padać.- rzekłam spoglądając na odcień nieba.
- Skąd Ty to wiesz? W telewizji mówili?
- Nie. Po prostu wiem.- ruszyliśmy.
*
Zanim dojechaliśmy do domu to już się rozpadało. Za szybą panowała straszna pogoda. Lało,lało i do tego wiał wiatr. Silny.
- Jesteś jakąś wróżką?
- Ta.. od razu zębuszka.
- No nie wiem? Czasem?
- Harry nie bądź śmieszny. A teraz biegnij do drzwi.- dodałam,gdy  zatrzymaliśmy się przy kamienicy.
- Dołączysz do mnie.- Dobra na raz,dwa, trzy wysiadamy. – Uwaga. Raz, Dwa.
- Trzy!-krzyknęłam otwierając drzwi.
Biegłam w szpilkach i modliłam się,żeby się nie zabić. Słyszę za sobą jak Harry zamyka samochód i zatrzymuje się obok mnie kiedy wstukiwałam kod. Wyglądaliśmy nieciekawie. Cali mokrzy. Całkowicie. Od głowy po same nogi. Wchodząc na trzecie piętro zrobiło mi się dosyć zimno. Otworzyłam drzwi do mieszkania i weszliśmy do środka.
- Zimno?- spojrzał na moją „gęsia” skórę.
- Trochę. Zaraz zrobie ciepłej herbaty i się najpierw przebierzemy.
- Tylko mały problem co do ciebie.
- Jaki?
- Nie mam tu żadnych męskich ubrań.
- Och nie przejmuj się już tak. Rozbiorę się i wskoczę pod kocyk. – uśmiechnął się sprawiając,że odwzajemniłam.
- Dobrze.
Zrobiłam ciepłą herbatę i przemierzyłam korytarz w samej tunice „z znakiem piorunu”,która przykrywała połowę ud. Znalazłam Harry’ego w sypialni. Stał przy ścianie oglądając rysunki owinięty w mój czerwony koc.
- No hej.-podałam mu kubek.
- W tej bluzce wyglądasz bardzo..
- Bardzo?- przygryzłam dolną wargę.
- No seksownie. A jak inaczej?
Pokręciłam głową i usiadłam na rogu łóżka wpatrując się w chłopaka,który dalej bacznie oglądał.
- Nie wiedziałem,że tak ładnie rysujesz, malujesz. – Narysuj mnie.
Prawie zachłysnęłam się herbatą słysząc to co powiedział do mnie Harry.
- Ale ja nie obiecuję,że to będzie piękne.
- Jak mam ci się ustawić?
- Normalnie. – odezwałam się biorąc ołówek i kartkę.
Usiedliśmy na łóżku. Ja oparłam się o ścianę a Styles obok mnie. Tylko,że on leżał patrząc się w sufit. Dużo rozmawialiśmy,śmialiśmy się a ja dalej rysowałam jego portret. Dowiedziałam się dużo o Nim. Jak i On o mnie. Bardzo też wspominaliśmy dzieciństwo. To co lubiliśmy czy co oglądaliśmy. Po prawie godzinie stwierdziłam,że narysowałam Harry’ego Stylesa.
- Proszę. I lepiej nie oceniaj. Bo naprawdę się nie przykładałam.
- Jest piękny.- rzekł obracając się do mnie składając pocałunek.- To znaczy ja jestem piękny.- uśmiechnął się i położył głowę na moim brzuchu. Spoglądałam na kartkę i na profil Bruneta zrobiony ołówkiem i z dodatkiem węgla. Nawet mi wyszedł. 



--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej :)
Podoba się? Widzimy się za tydz :))


piątek, 13 lutego 2015

Rozdział : 21 - Powrót.

Postanowiłam wyjechać i jednocześnie wrócić. Do końca nie wiem czy stęskniłam się za Harry'm czy za Londynem. Wszystko dzieje się bardzo szybko. Minął prawie miesiąc odkąd oszukała nas Emma. Spoglądając na nastolatkę wygląda ,że jest lepiej. Przynajmniej mi się tak wydaje. Ten wyjazd do dziadków dobrze mi zrobił. Pomyślałam nad wszystkim i o wszystkich. Najbardziej o Harry'm. Nie będę się okłamywać. Wracam ,bo za nim tęsknie. Nic innego. Dużo myślałam o studiach i postanowiłam na razie przerwać naukę. Muszę zapewnić Alex jakieś życie a pieniądze,które tata wysyła zbyt dużo nie wystarczają odkąd mieszkam sama z dziewczyną. Teraz poszukam pracy i może przejdę na zaoczne studia,ale to się okaże czy będę mieć jeszcze siłę,aby się edukować.
Wiem,że nie spodoba się to Alex, ale to moja decyzja. Jeśli chodzi o ten "dziwny" telefon od Emm nie mówiłam nic jej siostrze i chyba tak będzie lepiej.
Spojrzałam za okno,za którym było widać miasto. Powoli wjeżdżamy do Londynu.
- Całą drogę myślisz. Coś się dzieje?- odwróciłam głowę na dziewczynę,która wpatrywała się w moją postać.
- Muszę ci coś powiedzieć,ale to nie teraz.
- Czemu? Megan? Coś nie tak?
- Nie,nie wszystko okay.
Ponownie spojrzałam i zobaczyłam wielki napis "Station Londyn" . Wciągnęłam na siebie skórzaną kurtkę i zaczęłam powoli wychodzić do drzwi ciągnąc za sobą walizkę. Nagle zatrzymał się pociąg na peronie nr. 3. Przeszłam przez próg i czekam na Alex,która chwile później dołączyła do mnie. Idąc z jednego końca dworca do głównego wyjścia wyciągnęłam telefon ,aby zadzwonić po taksówkę.
- Dzwonisz po taksówkę?
- Yhmm. - odwróciłam się do dziewczyny przykładając iPhone do ucha.
- Już nie musisz.- spojrzałam ponownie na Nią i ujrzałam parę metrów dalej Jego.
Szedł z rozpiętym płaszczem,który sięgał mu do kolan. Burza włosów falowała wraz z lekkim wiatrem. Idąc w naszym kierunku trzymał ręce w kieszeni spoglądając na Mnie.
Wpatrując się w Styles'a słyszałam głos kobiety w telefonie,która się bardzo denerwowała. Pośpiesznie zakończyłam połączenie i zostawiłam Alex razem z walizką biegnąc do Niego. Tak to jednak był ten powód. Wtuliłam się w Harry'ego sylwetkę a On mnie podniósł do góry obracają w wokół własnej osi. Dodając lekki pocałunek na przywitanie.
- Tęskniłam.- powiedziałam zaciągając się zapachem perfum chłopaka.
- Kocham cię Aniele.
- I właśnie takiego przywitania się po was spodziewałam. - odwróciłam głowę spoglądając na Alex,która była uśmiechnięta od ucha do ucha. Wiedziałam,że to Alex sprowadziła go tutaj,ale kiedy się z nim skontaktowała i skąd ma jego numer to już nie wiem?



*

- To powiesz mi o tym w końcu.- spojrzałam na Alex w lusterku a na mnie Harry. 
- Alex później.
- No Megan!
Wiem,że to robiła specjalnie tylko,żeby był świadkiem Harry. Westchnęłam głośno dla przykucia uwagi. 
- No dobrze. Niech wam będzie. Postanowiłam,że przerwę studia. 
Nagle ostro zahamował Chłopak spoglądając na czerwone światło. Trzymając prawą ręką dłoń odwrócił głowę w moim kierunku z miną zdziwienia. 
- Co?! Dlaczego?- wyrwała się Alex i wskoczyło zielone światło. 
- Tak postanowiłam i tyle. Muszę iść do pracy. Alex zrozum jak była jeszcze Emma to dawałam sobie radę. Pomagałam wam sobie. Pieniądze wystarczały a teraz? Ty się uczysz i Ja. Ewentualnie zawsze mogę zmienić,że będę chodzić na zaoczne studia. - skończyłam mówić na temat studiów zamykając drzwi do czarnego Range Rovera stojąc pod naszą kamienicą. 
- Moim zdaniem to zły pomysł. - odezwała się pierwsza brunetka, gdy wciskałam kod do otwarcia drzwi. - Też tak sądzę.- dodał Harry wchodząc do środka z dwoma walizkami.
- Ale zrozumcie mnie no. - rzekłam trochę zła,że oby dwie osoby nie są zadowolone. 
- Megan przecież mogę ci pieniądze dać. Pomogę ci finansowo. 
- Harry dziękuje ci,ale nie chcę. Ja chcę sama sobie radzić. - powiedziałam otwierając drzwi do mieszkania. Wchodząc do środka nic się nie zmieniło. Wszystko było na sowim miejscu a ciągle w mojej głowie łaziły myśli na temat " studiów".
- Megan jesteś pewna tej decyzji? - podszedł do mnie Styles obejmując w pasie.
- Tak, Harry. Jutro z rana pójdę do dyrekcji i załatwię wszystkie papiery. 
- Skończmy ten temat. Proszę.-podniosłam głowę spotykając się z chłopaka zielenią.
- Dobrze. -pocałował czoło.- Muszę pojechać do firmy. Wrócę do ciebie wieczorem. - puścił oczko dodając całusa i wyszedł zamykając za sobą drzwi. 
- Megan? 
- Tak?
- Cieszę się z Twojego szczęścia. - odezwała się a Ja kucnęłam przed nią spoglądając w jej oczy. - A ja się cieszę,że mam Ciebie. 
- A teraz mogę jechać do Rose? 
- Co co? - odwróciłam głowę na dziewczynę,która wciągała na siebie kurtkę. 
- Ej a kto ci pozwolił?
- Właśnie Ty. - objęła dłonią klamkę z uśmiechem.
- Za trzy godziny się widzimy. I poproś Mamę Rose,żeby cię odwiozła,bo nie chcę żebyś się włóczyła po ciemnościach. 
- Noł Problem. - dodała i zamknęła za sobą drzwi.
- Czekaj! -pobiegłam za nią podając jej komórkę,którą zostawiła na komodzie. 
- Pamiętaj trzy godziny. 
- Jasne. - dodała i zobaczyłam wysokiego chłopaka,który przekroczył uliczki do kamienicy. Zza kaptura wystawała blond grzywka. Cholera jasna. Luke. Posłałam buziaka nastolatce i zamknęłam drzwi idąc do góry. Minęłam właśnie sąsiada,który otworzył te jebnięte drzwi a nasze oczy się spotkały a On ruszył za mną. Zaczęłam wspinać się szybciej na trzecie piętro. Niestety był szybszy. 
- Megan! 
- Co? - odwróciłam się do Niego i akurat musiałam wpaść w jego postać. 
- Uważaj. - chwycił mnie za dłoń. 
- Co chcesz? Po ostatnim razie jakoś na ciebie nie chcę patrzeć. 
- Harry przyjechał do firmy z poprawionym humorkiem. Pewnie to twoja zasługa?
- A nawet jeśli to co?
- Jesteście razem?
- Tak i nic ci do tego. - obróciłam się o 180 stopni idąc dalej po schodach. 
- Stój.- złapał mnie za nadgarstek obracając do siebie. 
- A jakbym ci powiedział,że zależy mi na Tobie.
- Ale mi na Tobie nie.. Zrozum Luke. Jesteś kobieciarzem i nic więcej.
Ruszyłam dalej i czułam,że On też.
- A myślisz,że cały Styles nim nie jest? Nie było cię przez dobry tydzień , a On ciągle się z jakąś umawiał. Dobry Styles to tylko podkrywka Megan. 
- Skończ już. - powiedziałam i weszłam do mieszkania zostawiając go samego na korytarzu. 
Ruszyłam prosto do kuchni nalewając do szklanki wodę.
 A jeśli to prawda? Zaczęłam się zastanawiać nad Harry'm. Ledwo wróciłam i tak naprawdę żałuje. Znowu. Wszystko było by dobrze,ale zawsze znajdzie się osoba,która coś spieprzy. Tym razem nią został Hemmings we własnej osobie. 
Przez rok się mną nie interesował i teraz kiedy zaczęłam coś kręcić z Styles'em Luke nagle się obudził. Dziwne. 

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej ;)
Jak się podoba? 
Wielki powrót do Londynu jak i uczucia dwóch głównych postaci: Harry'ego i Megan.
No i jak zwykle znalazła się też czarna owieczka - Luke,który zawsze umie zepsuć uczucia. 
Do week next ;)
Miłych Walentynek ♥

CZYTASZ=KOMENTUJESZ



piątek, 6 lutego 2015

Rozdział 20 - Niespodziewany telefon.

Dzięki.-odebrałam od niej komórkę i spojrzałam na ekran.-Harry.
Nie mogę go unikać. Po prostu z nim porozmawiam. Nie mogę przed wszystkimi uciekać. Przejechałam na zieloną słuchawkę i się pierwsza odezwałam.

- Halo?
- Megan? Gdzie ty jesteś? 
- Nie ważne.
- Jak to nie ważne?! Martwię się o Ciebie. Czemu nie odbierasz?
- Przecież wcale nie dzwonisz.. 
- Jak nie? A do domofonu? Od trzech dni stoję ciągle pod kamienicą.
- Ale mnie tam nie ma.
- A gdzie do kurwy nędzy jesteś? - Jego pytanie brzmiało bardzo groźnie. Jest zły.
- Daleko od Londynu.
- Uciekłaś?
- Nie uciekłam. 
- Powiedz prawdę. Uciekłaś ode mnie. Tak? Jeśli tak jest to przepraszam Cię bardzo i zależy mi na Tobie. - powiedział szczerze. 
- Niedługo wrócę. Cześć Harry.- odpowiedziałam i rzuciłam telefonem na łóżko.
Stałam tyłem do dziewczyny i tak naprawdę bałam się odwrócić. Spojrzeć w jej oczy.
- Co ci powiedział?
- Nic szczególnego . - spojrzałam na nią i usiadłam na sofie. 
- Jesteś pewna? A nie czasem,że mu zależy na Tobie?
- Podsłuchiwałaś.. - rzuciłam w Nią białą w czerwone gwiazdki poduszką.
- Nadal go Kochasz. - rzuciła słowem a Ja spojrzałam na Nią z miną zamyślenia posyłając uśmiech.
- To czemu mu tego nie powiedziałaś? 
- A myślisz,że to takie proste?
- Wydaje mi się,że tak..?
- Muszę iść się przejść.- raptownie wstałam z łóżka a następnie zaczęłam zbiegać po schodach a za mną Alex.
- Pójdę z Tobą. 
Zatrzymałam się na parterze na Holu.
- Nie Alex. Idę sama. - rzekłam a na nasze przedstawienie przyszła Babcia z Ojcem.
- Gdzie ty się wybierasz?- zapytała babcia spoglądając na mnie,gdy zakładałam na siebie kurtkę.
- Muszę się przewietrzyć. Sama.- podkreśliłam słowo oznaczające "brak towarzystwa" i wyszłam z domu zakładając na głowę kaptur. 


*

Idąc ścieżką podeszłam do płotu ,gdzie znajdowały się konie sąsiadów i jednocześnie dziadków Billa. Wspięłam się na górną drewnianą strzebelkę i usiadłam na niej. Obserwowałam jak jakaś dziewczynka pokonuje mur " z toru konnego" . Często przychodziłam i siadałam tak jak teraz oglądając jak to robi Bill.
Właśnie. Często to robiłam,ale gdy stała się ta tragedia - przestałam. Przymknęłam oczy,gdy światło świeciło mi po oczach. Patrząc na ludzi,którzy jeżdżą na koniach robiło się coraz nudniejsze. Więc postanowiłam iść w stronę lasu. Na Górkę Bill'ego. To tam mogę posiedzieć w samotności. Wszyscy sąsiedzi znają to miejsce,ale tam nie chodzą. Zazwyczaj nad jezioro idą drugą trasą. Bardziej pejzażową,dzięki której zobaczą piękne leśne widoki. 
Szłam drogą taką jaką chodzą inni. Minęli mnie właśnie para zakochanych,którzy naprawdę wyglądali słodko. Spacerując miałam w głowie Bill'ego i Jego. Pana "Stylesa" Przystojniaka z Londynu. Ciągle wspominam sobie jego słowa z dzisiejszej rozmowy : "Przepraszam Cię bardzo i zależy mi na Tobie". Miło,że mu zależy,ale nie potrafię nad nim zapanować. Raczej On nad sobą. 


Wszystko było by prostsze. Ale On jest tajemniczy. Ufam mu i go naprawdę kocham. Nie jest to byle jakieś uczucie. Jest to chyba Miłość. Przeszłam plaże i weszłam na pomost. W sezonie letnim przychodzi tu dużo osób z miasteczka. Dzieciaki biegają,kąpią się , grają w siatkówkę. Jak to w wakacje. Też kiedyś to robiłam. Odwróciłam się spoglądając na drzewa i ledwo widoczną drewnianą uliczkę. Uśmiechnęłam się sama do siebie,gdy wspinałam się po górce porośniętej samymi drzewami z lasu. Rzadko kto wie,że tu jest takie miejsce. Zazwyczaj nie widać uliczek i górki. Jeśli ktoś dokładniej się przyjrzy.Popchnęłam furtkę,którą zaraz zamknęłam. 
- Wróć do mnie. - szepnęłam na tyle,że nawet ja nie dosłyszałam. 
- Bill wróć.- tym razem trochę głośniej. 
Znowu się rozpłakałam siadając na ławce. Znowu go opłakiwałam. Znowu wiedziałam,że to przez mnie. Kiedyś On to tu robił teraz role się zamieniły. Wszystko się zmieniło. Jeszcze nie dawno twierdziłam,że moją miłością jest On. A dziś jest jeszcze w to wszystko wplątany Harry. Wszystko może byłoby łatwiejsze,gdyby mężczyźni byli całkiem inni. Nikt nie jest ideałem i to jest prawda. 
"Boisz się znów zaufać, boisz wybaczyć. To nie tajemnica, że nie ma ludzi idealnych, ale tylko ludzie, którzy potrafią zrozumieć i spróbować naprawiać swoje błędy są Nas warci" 
Łza leciała za łzą na mokrym policzku. A ja dalej siedzę samotnie na ławce popołudniu. Jesień. Wiatr lekki wiał, a słońce świeciło dosyć mocno. Nie potrafię więcej wytrzymać, muszę z stąd wyjechać. Albo muszę porozmawiać z.. Faktycznie, z nikim. Zawsze mówiłam wszystko Mamie. Straciłam Ją. Teraz Emmie i ją też straciłam. 
- A jednak cię znalazłem.- usłyszałam męski głos za sobą. 
Odwróciłam głowę i ujrzałam Ojca. Widział moją twarz jak i makijaż,który jest rozmazany od płaczu.
- Dziecko powiedz mi co się dzieje. - usiadł koło mnie patrząc prosto przed siebie. Cały On. Nigdy nie okazywał uczuć i pocieszenia ale próbował. Rzadko to robił, bo Mama go wyręczała,lecz teraz zostawiła nas i musi radzić sobie sam.
- Nic. - szepnęłam wycierając mokre policzka.
Czy ja dziś płaczę po raz drugi?
- Nie kłam mnie. Powiedz to po prostu jak to zawsze robisz. Chodzi o płeć przeciwną?
Pokiwałam głową,że to jednak to. 
Westchnął i poczułam wzrok jego na sobie.
- W czym problem?
- Nie chcę cię w to mieszać - rzekłam stanowczo i wyciągnęłam telefon,ponieważ zaczął dzwonić. Zobaczyłam nieznany numer. Po chwili namysłu stwierdziłam,że jednak odbiorę.
- Halo? 
- Meg? Halo?- usłyszałam Jej głos. 
- Emma? To ty?
- Jezu dodzwoniłam się.. Dzięki bogu.. Wszystko dobrze?
- Umm tak. A czemu dzwonisz? Coś się stało?
- Nie wszystko Okay. A jak Alex? Czy ty płakałaś? Masz dziwny głos.
- Jest dobrze. Kiedy wrócisz. 
- Co mówisz? Nie słyszę.- zaczęła nagle udawać,że mnie nie słyszy.- Chyba jest słaby zasięg. Zadzwonię kiedyś indziej. 
- Emma! Halo!?- zaczęłam krzyczeć do telefonu,ale to na nic. Rozłączyła się.
- Dzwoniła Emma?!- zdziwił się.
- Ehh. No tak.
- Co chciała? 
- Spytała tylko co u nas słuchać nic więcej, ale gdy zapytałam się o Jej powrót nagle zaczęła udawać,że jest słaby sygnał i rozłączyła się 
- Boje się,że już wcale tego nie zrobi.
- Mówisz?- położyłam głowę na jego prawy ramieniu. - Obyś nie miał racji.
- A powiesz o tym telefonie Alex?
- Nie mam zamiaru. - rzekłam i zaczęłam wpatrywać się w widok przed mną. 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej ;)
Jak się podoba?
Do 14 lutego --> Walentynek :))
Miłego czytania
Pozdrawiam 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ ♥